Cukiernia T.Deker-przestrzegam
Witam przyszłe Panny Młode zastanawiające się nad wyborem tortu weselnego.
Zapewne częśc z Was zastanawia się nad wyborem cukierni Pana Dekera, jeśli by poszukać ja też przed własnym weselem lobbowałam za tymi wyrobami. Dlaczego-mnówsto nowych smaków, kolorów, kształtów, rewelacja.
W połowie sierpnia miałam umówione spotkanie z panem Tomaszem. O 13 bądź 14, później nie mógł. Ja natomiast musiałam się tłumaczyć w pracy, ale tak to już jest przed ślubem. Czekałyśmy 45 minut, bo miał poślizg.
Przed nami zamówienie skłądała zupełnie niezdecydowana para, pan Deker zamiast pomóc w wyborze-przecież świetnie zna się na ciastach powiedział żeby wreszcie się decydowali bo on nie ma czasu na wymyślanie. Wiecie, Forumki co wtedy pomyślałam-pomyślałam jak można przyjśc zamówić tort weselny i nie wiedzieć jaki ma być! przecież ja miałąm ze sobą wydruki kilku tortów które mi się podobają... nie pomyślałam wtedy że coś jest nie tak i że właściciel cukierni powinien być choć odrobinę sympatyczniejszy.
Po niezdecydowanej parze byłą nasza kolej. Gdy pokazałam zdjęcia tortów które mi się podobają pan Deker powiedział że ma trochę inną wizję-pokazał zdjęcie, mi się spodobało, zamówiłam. Tort miał być 3-piętrowy, pokryty masą marcepanową w kolorze piasku a na nim zrobione z czekolady muszle. Z czekolady mlecznej, białej, gorzkiej..
Później zamawiałyśmy ciasta-na szczęscie znałam wyroby tej cukierni, wiedziałąm dokładnie co chcę. Więc były tarty, były serniki, ciasta drożdżowe... jednym słowem-dużo tego.
Gdy zapytałyśmy się ile to ma kosztować-kierownik nie był w stanie określić dokładnie-coś około tysiąca złotych. 200złotych zaliczki teraz, reszta w dni wesela w restauracji.
Jak na razie wszysko ok prawda?
Dzień przed weselem, 18 września dzwonię do cukierni-ile mam dokłądnie zapłacić-nikt nic nie wie. Około 17 dowiedziałam się że do dopłacenia jest jeszcze 1200złotych. Pieniądze zawoziła moja mama do cukierni w Sopocie (chcieliśmy się rozliczyć sami, bez współpracy restauracji). Na miejscu, po pytani dlaczego tak dużo dowiedziała się, że ciasta+tort=1200 a dodatkowo 200złotych jest zaliczki na paterę.
Trochę się zdziwiłam że o zaliczce nikt wcześńiej nie powiedział, ale w ramach przygotowań ślubnych nie zaprzątałam sobie tym głowy.
Dzień ślubu, piękny ślub, pięknie udekorowana restauracja, ciasta takie jak chcieliśmy... Zbliża się 11, wjeżdża nasz tort weselny i co? Nie mogłam uwierzyć-był w kolorze brzoskwiniowym z muszlami z białej czekolady, do tego zmaiast kilkunastu-dwudziestu kilku muszli, było ich 7 i było ogromne. Zupełnie, zupełnie nie to czego się spodziewałam. Na szczęście tort był smaczny.
No ale nie wyglądał.... a nie po to poświęciłam 1,5 roku przygotowań aby w tym najważniejszym dniu tort nie wyglądał....
Niedziela po ślubie. Pojechaliśmy do restauracji odebrać paterę. Forumki, jakiej patery byście się spodziewały za 200zł kaucji? Z restauracji otrzymałam kawał blachy 40x60cm z zaokrąglonymi rogami.
Podejrzewam, że podobną "paterę" mogę kupić w castoramie lub innym obi, za 20zł.
Trochę się zdenerwowałam-myślałam że restauracja nas oszukała i jakąś na prawdę fajną paterę (a w dniu ślubu nie zwróciłam uwagi na czym był tort) sobie zachowała dając nam ten kawał blachy.
Więc dzwonię do cukierni. Tak, to ta blacha, tak to za nią jest kaucja 200zl, tak proszę przywieźć. Jeszcze się przezornie zapytałam czy ważne jest kiedy ją przywiozę-nie, to bez różnicy.
Pojechalismy w tygodniową podróż poślubną. Przed ślubem dowiedzieliśmy się że jestem w ciąży. Ślub, wesele, podróz, emocje-musiałam miesiąc leżeć w łóżku. Tak skończył się październik.
Na początku listopada wybrałam się do cukierni oddać blachę. Wiem ze 1,5 miesiąca po ślubie.
Co się okazało w cukierni-że mają zaznaczone że blachę oddałam i 200zł pobrałam. Wyszłam na oszustkę... ale-miałąm tą nieszczęsną blachę w ręce!!!! Jak mogłąm oddać blachę którą trzymam?
Dowiedziałam się, że oni to wyjaśnie, proszę czekać na telefon. Czekałam 2 tygodnie. Po 2 tygodniach znowu odwiedziłam cukiernię.
Przyznam, mój błąd, że zgubiłąm potwierdzenie wpłaty 1200zł robione dzień przed ślubem, potwierdzenia 200zł kaucji nie otrzymałąm nigdy.
Poprosiłam panią, która tam sprzedaje, aby zdzwoniła do właściciela i dowiedziałą się jakim cudem mają zaznaczone że blachę oddałam jeśli wciąż ją mam. Pan Deker dosyć głośno mowi przez telefon-usłyszałam, czy też podłychałąm że "każ tej babie spadać", "już wszystko zapłaciła i mnie to nic nie obchodzi" i inne takie. Uwierzcie mi, mina sprzedawczyni byłą bezcenna-zaczęła mnie przepraszać, zaproponowała, że zadzwoni do księgowości, może tam coś się uda zrobić.
Zadzwoniła, ja przedstawiłam pani z księgowości całą historię, po 2 dniach do mnie oddzwoniła i dowiedziałam się że kaucji nie dostanę, że faktycznie jej nie odebrałam ale oni ponieśli straty z tytułu nieposiadania tej blachy i je wyceniają na 200zł właśnie i pani księgowa życzy sobie, abym niezwłocznie blachę cukierni oddała bo inaczej straty będą jeszcze większe.
Uwierzcie mi, zdenerwowałam się i to mocno. W sumie chciałąm już wtedy tu napisać i Was przestrzec przed zachowaniem cukierni, ale wolałąm zapomnieć o całej sprawie, nie denerwować się.
Więc dlaczego piszę dzisiaj?
Wyobraźcie sobie jak wielkie była moje zdziwienie jak odebrałąm telefon, przedstawił się pan Deker i poinformował mnie że jesteśmy jeszcze nierozliczeni.
Odpowiedziałam, że bardzo chętnie się rozliczę ale przy ostatnich rozmowach nie chieli ze mną rozmawiać.
Co mi na to pan Deker odpowiedział? zaczął wyliczać ciasta, sernik, tarta, drożdżowe.... i że to kosztuje 950zł. Zapytałąm się o co chodzi? Przecież ja wszystko uregulowałam i teraz czekam tylko na zwrot kaucji.
I co usłyszałam?
Ah zapłacone? Hmmm no dobrze ale jaka kaucja? Jaka patera? Znowu całą historię opowiedziałam od początku, z naciskiem na to że nie mogłam odebrać kaucji jeśli paterę mam wciąż w domu. I jak się sprawa skończyła-że pan Tomasz nie był w stanie w swoich zpaiskach odkryć jakie ja cista zamawiałam, jaki tort, gdzie było wesele ("ah już kojarzę to to wesele na półwyspie?"-"nie, w gdańsku") powiedział że on w takim razie musi posprawdzać w papierach w restauracji co i jak i że mam czekać na telefon.
I ja wiem, że ja tego telefonu się nie doczekam.
Podsumowując-jeśli nie chcecie stresu po ślubie związanego z totalnym bałągnem w papierach, kłótni i wyzywania Was-omijajcie tą cukiernię szerokim łukiem a jeszcze szerszym jej właściciela.
Mam też gorącą prośbę do forumek które też zamawiały tam ciasta i nie wszystko było zgodnie z ustaleniami (a wiem, że taki są) aby tu się dopisały, może w ten sposób oszczędzimy choc jednej Pannie Młodej stresu.
Zapewne częśc z Was zastanawia się nad wyborem cukierni Pana Dekera, jeśli by poszukać ja też przed własnym weselem lobbowałam za tymi wyrobami. Dlaczego-mnówsto nowych smaków, kolorów, kształtów, rewelacja.
W połowie sierpnia miałam umówione spotkanie z panem Tomaszem. O 13 bądź 14, później nie mógł. Ja natomiast musiałam się tłumaczyć w pracy, ale tak to już jest przed ślubem. Czekałyśmy 45 minut, bo miał poślizg.
Przed nami zamówienie skłądała zupełnie niezdecydowana para, pan Deker zamiast pomóc w wyborze-przecież świetnie zna się na ciastach powiedział żeby wreszcie się decydowali bo on nie ma czasu na wymyślanie. Wiecie, Forumki co wtedy pomyślałam-pomyślałam jak można przyjśc zamówić tort weselny i nie wiedzieć jaki ma być! przecież ja miałąm ze sobą wydruki kilku tortów które mi się podobają... nie pomyślałam wtedy że coś jest nie tak i że właściciel cukierni powinien być choć odrobinę sympatyczniejszy.
Po niezdecydowanej parze byłą nasza kolej. Gdy pokazałam zdjęcia tortów które mi się podobają pan Deker powiedział że ma trochę inną wizję-pokazał zdjęcie, mi się spodobało, zamówiłam. Tort miał być 3-piętrowy, pokryty masą marcepanową w kolorze piasku a na nim zrobione z czekolady muszle. Z czekolady mlecznej, białej, gorzkiej..
Później zamawiałyśmy ciasta-na szczęscie znałam wyroby tej cukierni, wiedziałąm dokładnie co chcę. Więc były tarty, były serniki, ciasta drożdżowe... jednym słowem-dużo tego.
Gdy zapytałyśmy się ile to ma kosztować-kierownik nie był w stanie określić dokładnie-coś około tysiąca złotych. 200złotych zaliczki teraz, reszta w dni wesela w restauracji.
Jak na razie wszysko ok prawda?
Dzień przed weselem, 18 września dzwonię do cukierni-ile mam dokłądnie zapłacić-nikt nic nie wie. Około 17 dowiedziałam się że do dopłacenia jest jeszcze 1200złotych. Pieniądze zawoziła moja mama do cukierni w Sopocie (chcieliśmy się rozliczyć sami, bez współpracy restauracji). Na miejscu, po pytani dlaczego tak dużo dowiedziała się, że ciasta+tort=1200 a dodatkowo 200złotych jest zaliczki na paterę.
Trochę się zdziwiłam że o zaliczce nikt wcześńiej nie powiedział, ale w ramach przygotowań ślubnych nie zaprzątałam sobie tym głowy.
Dzień ślubu, piękny ślub, pięknie udekorowana restauracja, ciasta takie jak chcieliśmy... Zbliża się 11, wjeżdża nasz tort weselny i co? Nie mogłam uwierzyć-był w kolorze brzoskwiniowym z muszlami z białej czekolady, do tego zmaiast kilkunastu-dwudziestu kilku muszli, było ich 7 i było ogromne. Zupełnie, zupełnie nie to czego się spodziewałam. Na szczęście tort był smaczny.
No ale nie wyglądał.... a nie po to poświęciłam 1,5 roku przygotowań aby w tym najważniejszym dniu tort nie wyglądał....
Niedziela po ślubie. Pojechaliśmy do restauracji odebrać paterę. Forumki, jakiej patery byście się spodziewały za 200zł kaucji? Z restauracji otrzymałam kawał blachy 40x60cm z zaokrąglonymi rogami.
Podejrzewam, że podobną "paterę" mogę kupić w castoramie lub innym obi, za 20zł.
Trochę się zdenerwowałam-myślałam że restauracja nas oszukała i jakąś na prawdę fajną paterę (a w dniu ślubu nie zwróciłam uwagi na czym był tort) sobie zachowała dając nam ten kawał blachy.
Więc dzwonię do cukierni. Tak, to ta blacha, tak to za nią jest kaucja 200zl, tak proszę przywieźć. Jeszcze się przezornie zapytałam czy ważne jest kiedy ją przywiozę-nie, to bez różnicy.
Pojechalismy w tygodniową podróż poślubną. Przed ślubem dowiedzieliśmy się że jestem w ciąży. Ślub, wesele, podróz, emocje-musiałam miesiąc leżeć w łóżku. Tak skończył się październik.
Na początku listopada wybrałam się do cukierni oddać blachę. Wiem ze 1,5 miesiąca po ślubie.
Co się okazało w cukierni-że mają zaznaczone że blachę oddałam i 200zł pobrałam. Wyszłam na oszustkę... ale-miałąm tą nieszczęsną blachę w ręce!!!! Jak mogłąm oddać blachę którą trzymam?
Dowiedziałam się, że oni to wyjaśnie, proszę czekać na telefon. Czekałam 2 tygodnie. Po 2 tygodniach znowu odwiedziłam cukiernię.
Przyznam, mój błąd, że zgubiłąm potwierdzenie wpłaty 1200zł robione dzień przed ślubem, potwierdzenia 200zł kaucji nie otrzymałąm nigdy.
Poprosiłam panią, która tam sprzedaje, aby zdzwoniła do właściciela i dowiedziałą się jakim cudem mają zaznaczone że blachę oddałam jeśli wciąż ją mam. Pan Deker dosyć głośno mowi przez telefon-usłyszałam, czy też podłychałąm że "każ tej babie spadać", "już wszystko zapłaciła i mnie to nic nie obchodzi" i inne takie. Uwierzcie mi, mina sprzedawczyni byłą bezcenna-zaczęła mnie przepraszać, zaproponowała, że zadzwoni do księgowości, może tam coś się uda zrobić.
Zadzwoniła, ja przedstawiłam pani z księgowości całą historię, po 2 dniach do mnie oddzwoniła i dowiedziałam się że kaucji nie dostanę, że faktycznie jej nie odebrałam ale oni ponieśli straty z tytułu nieposiadania tej blachy i je wyceniają na 200zł właśnie i pani księgowa życzy sobie, abym niezwłocznie blachę cukierni oddała bo inaczej straty będą jeszcze większe.
Uwierzcie mi, zdenerwowałam się i to mocno. W sumie chciałąm już wtedy tu napisać i Was przestrzec przed zachowaniem cukierni, ale wolałąm zapomnieć o całej sprawie, nie denerwować się.
Więc dlaczego piszę dzisiaj?
Wyobraźcie sobie jak wielkie była moje zdziwienie jak odebrałąm telefon, przedstawił się pan Deker i poinformował mnie że jesteśmy jeszcze nierozliczeni.
Odpowiedziałam, że bardzo chętnie się rozliczę ale przy ostatnich rozmowach nie chieli ze mną rozmawiać.
Co mi na to pan Deker odpowiedział? zaczął wyliczać ciasta, sernik, tarta, drożdżowe.... i że to kosztuje 950zł. Zapytałąm się o co chodzi? Przecież ja wszystko uregulowałam i teraz czekam tylko na zwrot kaucji.
I co usłyszałam?
Ah zapłacone? Hmmm no dobrze ale jaka kaucja? Jaka patera? Znowu całą historię opowiedziałam od początku, z naciskiem na to że nie mogłam odebrać kaucji jeśli paterę mam wciąż w domu. I jak się sprawa skończyła-że pan Tomasz nie był w stanie w swoich zpaiskach odkryć jakie ja cista zamawiałam, jaki tort, gdzie było wesele ("ah już kojarzę to to wesele na półwyspie?"-"nie, w gdańsku") powiedział że on w takim razie musi posprawdzać w papierach w restauracji co i jak i że mam czekać na telefon.
I ja wiem, że ja tego telefonu się nie doczekam.
Podsumowując-jeśli nie chcecie stresu po ślubie związanego z totalnym bałągnem w papierach, kłótni i wyzywania Was-omijajcie tą cukiernię szerokim łukiem a jeszcze szerszym jej właściciela.
Mam też gorącą prośbę do forumek które też zamawiały tam ciasta i nie wszystko było zgodnie z ustaleniami (a wiem, że taki są) aby tu się dopisały, może w ten sposób oszczędzimy choc jednej Pannie Młodej stresu.