Czasem chce mi się krzyczeć...
Mam ochotę krzyczeć najgłośniej ja się da. Wykrzyczeć całe to poczucie beznadziejności, traconej nadziei... Wykrzyczeć sprzeciw wobec ludzkiej małostkowości, braku szacunku do drugiego człowieka, braku troski o innych... Sprzeciw wobec losu, który wciąż rzuca kłody pod nogi, sprzeciw wobec samej siebie... Wobec choroby, której nie mogę pokonać... Tymczasem mogę się tylko zwyczajnie skulić, zamknąć ból jak najgłębiej, tam gdzie nikt nie zobaczy... i nic się jutro nie zmieni. uśmiechnięta, będę sobie krzyczeć w środku.