Problemem nie jest jedzenie, kostki do zmywarki itp.,ubranie za 100 zł (jesteś w stanie przewidzieć, kiedy dzieci wyrastają, kiedy czegoś potrzebujesz), to się da ogarnąć, problemem są duże wydatki typu naprawa samochodu (tu pożyczam od rodziny, oddaję zawsze w ratach, rodzina i znajomi chętnie pożyczają, bo po pierwsze wiedzą, że zawsze oddaję, po drugie mają pieniądze), duże prezenty typu rower (zamiast kupować dużo małych prezentów dzieci dostają jeden porządny, wymarzony, składa się rodzina na ten drogi), wyjazdy (i tu korzystamy ze znajomości, nie przy braniu jedzenia, tylko przy wyjazdach, co roku jeździmy do Warszawy (dzieci uwielbiają Centrum Nauki Kopernik), ostatni Sylwester spędziliśmy w górach (po raz 3 w górach w ciągu 5 lat), w wakacje chcemy Kraków - w przypadku dużych miast zawsze nocujemy u znajomych ze studiów, a oni nocują u nas z dzieciakami latem, bo blisko morza), teraz wybieram się za granicę w młodszym dzieckiem (starsze nie chce, bo wybrało znów Warszawę z tatą, tam, gdzie jadę z młodszym, starsze było) i to wygląda tak, że w jednym miesiącu kupiłam bilety na samolot, w drugim przejazdy, bo tam chcemy się przemieścić do znajomych, wśród których jest osoba mówiąca po angielsku, chcę, żeby dziecko zobaczyło, dlaczego warto się uczyć angielskiego, a w trzecim miesiącu odłożymy na pobyt tam + zastanawiam się, czy kupić sobie tam ubrania, zakładam, że będziemy musieli dołożyć coś ze zwrotu z urzędu skarbowego, który w tym czasie przyjdzie, w każdym razie muszę to przemyśleć teraz),
więc na tym polega ogarnianie, jeśli muszę na koniec miesiąca pić kawę Primę, robię to, a po wypłacie kupuję normalną, to dla mnie żaden problem. Jeśli muszę pożyczyć pieniądze, pożyczam, przy wypłacie zawsze oddaję.
Za angielski dla dzieci płacimy 270 m/c, ale to jest priorytet.
Na czym oszczędzam: ograniczam przejazdy samochodem, jeśli jadę sama i nie ma różnicy czasowej, to jadę komunikacją publiczną, dzieciaki moje nie chorują w ogóle (raz w roku kupuję im Sambucol, to wszystko, staram się je hartować), w wakacje jeździmy pod namiot (często też ze znajomymi), za rodzinę z samochodem jest to koszt 50 zł/noc, jeździmy często; na basen jeździmy do Aquaparku w Sopocie, kupujemy groupon za 100 zł na cały dzień dla całej rodziny raz na dwa/trzy miesiące, bawimy się tam przez cały dzień (ok. 7-8 godzin), dzieciaki to uwielbiają, nauczyły się pływać w wieku przedszkolnym oboje, a jak woziłam je do szkoły pływania to do CKISU, dziecko płaciło 180 zł za 3 mce (starsze ma już basen w szkole, młodsze samo nie chciało), takich rzeczy się szuka, jak się ma mniej kasy.
Więc się da, to jest kwestia mentalności, ustalenia priorytetów, tego, co jest w życiu ważne, nieprzekonanych się nie przekona.
1
11