Re: Czy istnieje miłość...
Może Cię zasmucę, ale już ujawniłeś źródło, nawet jeśli pośrednio.
Zawsze wygląda to inaczej- to już próba dorabiania ideologii.
Podejmując decyzję opieramy się na określonych danych- na wiedzy i oczekiwaniach dostępnych tu i teraz. Każdy dokonuje bilansu, co będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem i wybiera to w jego mniemaniu najwłaściwsze, nieistotne są pobudki. Nikt przy zdrowych zmysłach sam ochoczo nie strzeli sobie w kolano lub nie uderzy się w głowę cegłą, żeby później mniej bolało.
Po pewnym czasie następuje ciąg wydarzeń, które są wypadkową podjętej decyzji. Mogą być one różne, nawet czasem może zdarzyć się coś, co nie miało zupełnie związku z tą naszą decyzją.
Podam taki przykład. Przełożony informuje Cię, że zostajesz zwolniony. Możesz rozwiązać umowę za porozumieniem stron, jeśli przyznasz się do jakiegoś wykroczenia lub zwolnią Cię dyscyplinarnie. Musisz podjąć decyzję. Postanawiasz, że będziesz w zgodzie z sumieniem nie wyrażając przyzwolenia na takie postępowanie. Uważasz, że najlepsze dla Ciebie w tym momencie jest nie zgodzenie się na takie potraktowanie. Mówisz o nie, idę do sądu.
Jeśli wygrasz sprawę- jesteś przekonany o słuszności swojej decyzji, jeśli sąd da wiarę byłemu pracodawcy- żałujesz, że nie podpisałeś porozumienia. Uważasz, że Twoja decyzja była błędna. Mogło być przecież inaczej. Mało tego pracodawca może zmienić zadnie i dojdzie do ugody.
I z tego powodu "zawsze" jest odczuciem subiektywnym. Najtrudniej jest obiektywnie spojrzeć na własne życie. Żałować można jedynie braku decyzji.
0
0