Witaj! Mam 31 lat i jestem dumnym ojcem wspaniałej 5-miesięcznej córeczki, więc z tematem, świeżo upieczonego rodzica, jestem na bieżąco, opowiem Ci jak to u nas wyglądało. Jeżeli dłuższa forma będzie za długa to, przekornie, zacznę od puenty, rodzicielstwo jest super jak tego chcesz i przygotujesz się do tego, ciąża (zarówno dla kobiety jak i mężczyzny) to najczęściej męczarnia. Ale od początku, staraliśmy się o dziecko dość długo, z większymi i mniejszymi przerwami łącznie 8 lat. W międzyczasie kilka poronień, diagnostyka, profilaktyka, tabletki przeciwporonne, zastrzyki z heparyny drobnocząsteczkowej przeciw zakrzepom krwi i przede wszystkim wieczna niepewność. W końcu udało się, minął moment graniczny, ten gdzie zawsze działo się coś niedobrego. Ale tak jak wspomniałem, doświadczeni poprzednimi bardzo krótkimi ciążami, byliśmy oboje bardzo niepewni, zestresowani, napięci. Wiele badań, więcej niż normalnie wizyt u lekarzy ginekologów i stres przed każdą z nich. Nauczeni poprzednimi niepowodzeniami i pewnym brakiem wiary w powodzenie i tej ciąży, obawialiśmy się dokonywać zakupów związanych z dzieckiem bardzo długo, wózek i łóżeczko kupiliśmy dopiero w 7 miesiącu. W końcu decyzja o przyjęciu na oddział i wywołaniu porodu, wcześniej, ale niewiele, dwa tygodnie przed terminem. Nie pomagała sytuacja pandemiczna, brak możliwości wizyt na oddziale. Poród na Zaspie, w Copernicusie, w przypadku ciąży zagrożonej z cukrzycą, jedyna oprócz UCK placówka w Trójmieście na tyle specjalistyczna.
I następnie poród, wywołany ale naturalny, kilka koszmarnych dla mojej Żony dni w szpitalu (nie z powodu złej obsługi ale wykończona porodem kobieta z pierwszym, nowo narodzonym dzieckiem przez pierwsze dwie doby przesypiająca max 3-4 godziny - masakra)
To tyle, jeżeli chodzi o okres ciąży, kobiety, czy też małżeństwa określające ten czas jako najwspanialszy w życiu - albo macie niesłychane szczęście albo ściemniacie :) Tak czy inaczej w naszym otoczeniu, wśród rodziny i przyjaciół, gdzie urodziło się w niewielkim odstępie czasu około dziesiątka dzieciaczków - nikt nie powiedział że ciąża to coś wspaniałego :)
Kolejny krok - powrót do domu - radość zamieniająca się z powrotem w koszmar...
W czasie ciąży, zdecydowaliśmy nie sugerować się większością rad naszych matek i babć, w niewielkim także stopniu znajomych w podobnym wieku, nie z powodu egoizmu czy samolubności, po prostu każdy mówił co innego, każdy miał inne spojrzenie i przemyślenia na ten sam temat. Sięgnęliśmy do literatury i to był strzał w 10. Ale czemu powrót do domu to był koszmar?
Otóż odebrałem dziewczyny ze szpitala, radość wielka, wróciliśmy do domu (radość wciąż wielka), i nadeszła pierwsza noc... Żona wycieńczona, przez 4 doby w szpitalu po porodzie spała może 10 godzin łączne, z czego połowę praktycznie na stojąco, więc w domu padła w zasadzie nieprzytomna jak pierwsze napięcie "puściło", zaczęła się panika, jak często karmić? czemu nie je z piersi? dlaczego nie śpi w nocy? budzi się i kręci. Przez pierwsze dwa tygodnie cały czas sprawdzałem czy oddycha jak śpi - a śpi wtedy cały czas. Z tym, że miała zamienioną noc z dniem (i tu pierwszy raz z pomocą przyszła nabyta wcześniej i częściowo przeczytana literatura). Potem panika nr dwa - mimo, że dziecko wyczekane to człowiek uświadamia sobie, że zdecydowana większość marzeń związanych z pierwszym dzieckiem dotyczy placów zabaw, grania w chińczyka czy inne domino i jedzenia lodów na mieście. Jakoś zapomina, że najpierw czeka go, zdająca się nie mieć końca plejada kupek, karmień i usypiań. Boisz się, bo Twoje życie najpewniej nie będzie już wyglądało tak samo, knajpa ze znajomymi? Bez szans. Seans filmowy do rana? Zapomnij. Wyście do knajpy na dobre jedzenie? Chyba za parę lat!
Po około miesiącu wszystko zaczęło się stabilizować. Przywykliśmy do nowej sytuacji. Będę się powtarzał ale naprawdę, mądra literatura to klucz, połączona ze zwykłą rodzicielską intuicją potrafi zdziałać cuda.
Teraz mała Tosia ma pięć miesięcy i dwa dni. Bez wahania mogę powiedzieć, że jest najszczęśliwszym co nas w życiu spotkało, ze wszystkimi obsr*nymi i zamoczonymi mlekiem bodziakami.
Mała od 3.5 miesiąca przesypia od około 21 do 7-7:30 całą noc, od tego też czasu spokojnie pozwalamy sobie na wieczorne maratony filmowe. Od trzeciego tygodnia życia wozimy małą po rodzinie, generalnie zawsze byliśmy podróżnikami i obiecaliśmy sobie, że dziecko -nie będzie dla nas od niczego wymówką. Nie ma jeszcze pół roku a przejechała z nami już spokojnie 7-8 tys. kilometrów, jest zadowolona i roześmiana a my razem z nią. Chodzimy z nią ok. 40-50 km tygodniowo na spacery. Nosimy ją na rękach tak często jak my lub ona potrzebujemy miłości i bliskości, a mimo to nie ma żadnego problemu, żeby leżała godzinami na macie z zabawkami i bawiła się samodzielnie i gaworzyła. Śpi czasem pomiędzy nami w łóżku jak tego potrzebujemy, albo jak widzimy, że ona tego potrzebuje, a mimo to we wszystkie pozostałe dni zasypia bez żadnego problemu w swoim łóżeczku. Teraz śpi obie spokojnie w swoim łóżeczku a od wczoraj próbuje jeść papkę z marchewki (tak, ponad 30-letni chłop jara się tym :) ) Ma swoje foszki małe i duże i jest czasem męcząca, ale dajemy jej tyle miłości ile zdołamy, a ona swoimi małymi rączkami, stópkami i całą małą sobą oddaje w dwójnasób.
Miałem poczucie, że jestem najbardziej zestresowanym, spanikowanym i nieporadnym ojcem na świecie, do dziś zdarza się, że tak myślę. W pierwszym tygodniu od narodzin myślałem, że posiadanie dziecka to najgłupszy pomysł na jaki w życiu wpadliśmy, teraz nie wyobrażam sobie życia bez tego małego Gremlina.
Przed nami jeszcze na pewno cały ogrom trosk, ale i tyle samo albo i więcej radości :)
Jeżeli naprawdę chcesz dziecka, poświecić się mu i je wychować to my uważamy, że warto...
A wszystkim piszącym, że dziecko to darmozjad, koszt, zmarnowany czas.
Cóż...
Pamiętajmy, że nawet najmniejsze dziecko to odbicie tych, którzy je wychowują. Dzieci nie rodzą się złe i denerwujące...
Pozdrawiam wszystkich młodych (i nie tylko) rodziców :)
8
0