Czy terapia małżeńska ma sens?
Do terapeuty poszłam sama w kiepskim stanie psychicznym. Mam małżeński kryzys, kolejny. Mam dość. Po dwóch spotkaniach terapeutka poleciła, żeby przyprowadzić na terapię rodzinę, a przede wszystkim męża. Zastanawiam się czy to ma sens. Nie będę go zachęcać do terapii. Nie chodzi mi o niego, chcę pomóc sobie i się wzmocnić na tyle, żeby móc sobie z nim poradzić. Jestem po dwóch miesiącach spotkań z terapeutką i zastanawiam się czy to wszystko ma sens, bo jeżeli chodzi o moje małżeństwo, to poprawy nie widać, chociaż po lekach jestem spokojniejsza i bardziej optymistyczna. Godzina u terapeutki kosztuje 100 zł. To dla mnie sporo. Czy terapie w ogóle kiedyś się kończą i dają sukces?