Re: Do rodziców którzy bankowali krew pepowinowa
Deponowanie w banku przy porodzie krwi pępowinowej tylko na własny użytek mija się z celem. Banki takiej krwi powinny być państwowe i dostępne dla wszystkich. Z Prof. Wiesławem Jędrzejczakiem rozmawia Irena Cieślińska
Moi znajomi z trudem wysupłali kilka tysięcy, żeby wykupić maluszkowi ''biologiczną polisę na życie''. Zdeponowali w banku jego krew pępowinową. Zdecydowali się w ostatniej chwili - tuż po porodzie położna przekonała ich, żeby nie przegapili tej jedynej szansy, która może być ratunkiem dla dziecka.
O jakiej szansie mówimy? Deponując krew pępowinową na wyłączny użytek własnego dziecka, nie dajemy mu żadnych specjalnych możliwości leczenia, które nie byłyby dostępne także dla innych dzieci. Taka argumentacja to tylko gra na emocjach.
Jak to? Coś musi być szczególnego w tej krwi, skoro istnieją banki, które ją przechowują, i coraz więcej mówi się o jej wykorzystywaniu.
W okresie płodowym tylko mniej więcej połowa krwi dziecka znajduje się w jego ciele. Drugie tyle krąży w pępowinie i łożysku, odbierając składniki odżywcze z krwi matki.
Kiedy dziecko przychodzi na świat i po przecięciu pępowiny zaczyna niezależne życie, połowa krwi, której w życiu płodowym używał maluch, zostaje w łożysku. Ta krew jest rzeczywiście bardzo cenna - zawiera krwiotwórcze komórki macierzyste. Mogą one zastąpić szpik kostny w odtworzeniu zniszczonego układu krwiotwórczego.
Te komórki wytwarzające krew występują wyłącznie w krwi pępowinowej, u płodu?
Nie! Krążą przez całe życie w krwi każdego z nas. Krwinka czerwona żyje 100-120 dni, a niektóre inne komórki krwi tylko kilka dni. Te, które obumierają, muszą być stale zastępowane nowymi. Ich źródłem są właśnie komórki macierzyste.
Ale skoro komórki krwiotwórcze ma każdy z nas, to dlaczego rozważa się pobieranie i magazynowanie krwi pępowinowej? Nie możemy w razie potrzeby pobrać komórek macierzystych z krwi dorosłego?
Możemy i bardzo często tak się robi. Na przykład jeśli choremu trzeba podać chemioterapię lub zastosować naświetlania w dawkach, które zniszczą jego układ krwiotwórczy, wtedy jedynym wyjściem odtworzenia układu krwionośnego bywa przeszczep.
U dorosłych najczęściej korzystamy wtedy z komórek macierzystych wyizolowanych z tzw. krwi obwodowej, czyli takiej, która krąży w naszych żyłach. Niekiedy przeszczepiamy szpik kostny. Najrzadziej korzystamy z krwi pępowinowej, chociaż ta metoda staje się coraz bardziej popularna.
To znaczy, że komórki macierzyste z krwi pępowinowej są jednak lepsze niż z krwi obwodowej?
Krew pępowinową można przeszczepić z większą tolerancją. Szpik czy krew od osoby dorosłej musi pasować w dziesięciu na dziesięć cech. To tak, jakby trafić szóstkę w totka. Więcej - dziesiątkę! Dlatego tak trudno jest znaleźć dawcę. Natomiast krew pępowinową można przeszczepić, dbając o zgodność zaledwie czterech na sześć cech. To znacznie łatwiej.
To idealne rozwiązanie.
Niestety, zazwyczaj tej krwi jest za mało. Bo jej dawcą jest noworodek. Rzadko kiedy ilość krwi pępowinowej przekracza 100 ml. Czasami udaje się jej pobrać zaledwie 20 ml. A do leczenia potrzeba mniej więcej 3 ml krwi na kilogram ciała chorego. 100 ml wystarczy dla kogoś, kto waży nie więcej niż 30 kg.
Hm. 100 ml to dawka dla dziesięciolatka.
Dlatego dorosłym przeszczepia się dwie, a nawet trzy jednostki krwi - każdą od kogoś innego.
Pan wiele lat temu dokonał takiego pionierskiego przeszczepu w Polsce.
Tak. Dziś jest to już rutynowa metoda na świecie. Wykonano ponad tysiąc podobnych zabiegów.
Tyle tylko że przy takim zabiegu trzeba sięgnąć po krew pępowinową kilku osób, nie wystarczy własna. A po to się trzyma swoją w banku, żeby mieć w razie potrzeby najlepiej dopasowaną krew.
Pasować to ona pasuje najlepiej, ale to nie znaczy, że jest w stanie wyleczyć. To dopasowanie w pewnym sensie przeszkadza w leczeniu.
Jak to?!
Nowy, przeszczepiony wraz z krwią układ odpornościowy pochodzący od innej osoby zwalcza nowotwór chorego. A własne komórki chorego go nie zwalczają! Podając obcą krew, wszczepiamy taki układ krwiotwórczy, który aktywnie walczy z nowotworem. To dodatkowy, bardzo ważny i silny efekt leczniczy. Są też dowody, że jeśli dziecko zachoruje na białaczkę, to ta białaczka może już być obecna w krwi pępowinowej. Wtedy jego krew absolutnie nie nadaje się do leczenia.
To dlatego gromadzenie krwi na użytek prywatny mija się z celem - jeśli dziecko zachoruje, i tak lepiej będzie mu podać krew obcą, nie własną. Warto więc rozwijać banki publiczne, z których mogą korzystać wszyscy chorzy, niż przechowywać krew na swój wyłączny użytek.
Jeśli nie do leczenia nowotworów, to może tę kupioną przez rodziców ''biologiczną polisę'' da się spożytkować inaczej?
Takie zastosowanie - ale dopiero w przyszłości - przynieść może tzw. medycyna regeneracyjna. W krwi pępowinowej poza krwiotwórczymi komórkami macierzystymi znajdują się też komórki o znacznie większym potencjale. Istnieje podejrzenie, że mogłyby one wytwarzać także komórki nerwów, nabłonka itd. Pomysł jest taki, że gdyby ktoś wymagał zabiegu, który wiąże się z osłabieniem jakiegoś narządu - czy to będzie wątroba, rdzeń kręgowy, czy kość - to takie komórki macierzyste uzyskane z krwi pępowinowej mogłyby wspomóc regenerację tego narządu.
Moglibyśmy - na życzenie - hodować sobie narządy?
Nie tak szybko. Po pierwsze, takich komórek jest bardzo niewiele, z trudem umiemy je wyszukiwać, co dopiero mówić o zastosowaniach, które się wszystkim marzą.
W Polsce pani profesor Krystyna Domańska-Janik otrzymała komórki nerwowe z komórek krwi pępowinowej, ale na razie udaje się to tylko czasami. Z krwi jednych noworodków wychodzi, z krwi innych - nie. Dlaczego? Nie wiadomo. Daleko jeszcze do metody leczniczej.
Dziś czytałam, że dwie starsze Amerykanki, którym wszczepiono do oczu komórki macierzyste, po tym zabiegu częściowo odzyskały wzrok.
Tyle że były to zarodkowe komórki macierzyste. Te są jeszcze bardziej plastyczne i faktycznie potrafią rozwijać się tak, by wspomóc prawie każdą tkankę. Niestety, są uzyskiwane z ludzkich zarodków, więc budzą wiele kontrowersji etycznych.
A czy coś z zakresu medycyny regeneracyjnej udało się już osiągnąć z wykorzystaniem krwi pępowinowej?
Nie. To są nadzieje na przyszłość. Na razie nie opracowano żadnej rutynowej metody wykorzystania takiej krwi w klinice - świeżej, co tu dopiero mówić o zamrożonej od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat w bankach. Materiału wytworzonego 50 lat temu żaden odpowiedzialny lekarz nie użyje.
2
1