Re: Dół - czekam na ten 2008 rok! :(
kicia_basia
(18 lat temu)
No widzisz... Nie każdemu sie udaje tak jak Tobie... Nie myśl, że stoimy bezczynnie.. Dzwonimy, szukamy, oglądamy.. I podoba mi się kilka miejsc - ale co z tego, skoro nie ma wolnych terminów?? Posądzasz mnie, że jestem wybredna. Nie nazwałabym tego w ten sposób. Ale wiesz co? Zdałam sobie sprawę, że ten ślub nie jest dla mnie najważniejszy w życiu. Liczy się nasza miłość. To, że brniemy przez te problemy razem, i razem z nich wychodzimy.. Że nie tylko mnie martwi cała sytuacja związana z organizacją wesela, ale martwi NAS. Że rozmawiamy o tym otwarcie i podejmujemy decyzję, że jakoś w końcu się doczekamy tego 2008. Bo wiem, że on będzie mój, a on wie, że ja będę jego. Jesteśmy ze soba już bardzo długo. A ślub ma być przypieczętowaniem naszej miłości. Chwilą na którą czekamy odkąd się w sobie zakochaliśmy. Czy naprawdę zabrania sie nam zrobić to wedle naszych marzeń? Chyba mam prawo smucić się, że życie płata nam figle i przeszkadza we wszystkim co już raz lub drugi udało nam się zorganizować? To nie jest kwestia braku umiejętności, ale raczej niechęć tworzenia czegoś po raz kolejny od nowa i to nie z powodu własnych "widzimisie". A wierz mi, że im więcej czasu ucieka tym trudniej zabrac się za to po raz kolejny.
Mówisz, że napędzamy machinę zbyt wczesnych rezerwacji sal, fotografów, zespołów... Ale wiesz co? Ktoś to musiał nakręcić już przed nami, skoro stanowi to w tej chwili nasz problem! A co do kwestii rezerwacji dwóch sal. To był raczej przypływ mojego sfrustrowania niż zamierzony cel, bo zdecydowaliśmy się na jedną tak naprawdę. Nie uważam jednak, by czymś złym było w innym lokalu pozostawić swój numer telefonu pod konkretną datą z prośbą o kontakt - tak na wszelki wypadek.
Tak więc myślę, że już po wszystkim.. Poddaliśmy się zupełnie z tym 2007 rokiem. Klamka zapadła - bedzie czerwiec 2008. Podjeliśmy tę decyzję wspólnie z rodzicami, ustalając, że to najlepsze rozwiązanie w naszej sytuacji. Powpłacaliśmy już pieniążki na zaliczki. Dla świetego spokoju. Jednak wydarzyć się może jeszcze wszystko. Nie tylko sala może spłonąć, ale i ja umrzeć mogę... Po co jednak tak wielki pesymizm? Przeceż nieszczęście może spotkać każdą z nas.. A wtedy nie zdziwię się jeśli zostaniemy zmuszone przez życie do odłożenia ślubu. Ja swoje małe nieszczęście juz przeżyłam. Ale jakoś brniemy do przodu. Czekamy na ten 2008. Wolę czekać niż po raz 4-ty zmieniać terminu ślubu. Wierz mi, że ręce wtedy opadają! Mam prawo do smutku, tak jak wy prawo do krytyki. Niech więc zostanie już tak jak jest. Życzcie nam po prostu powodzenia! PROSZĘ!
0
0