Doprowadzenie do śmierci kota.

Kot z krwiakiem po ugryzieniu w okolicach gardła trafił do kliniki pod koniec kwietnia. Stosowano zabiegi spuszczania krwi z krwiaka(ok. 20ml na zabieg) przy zapewnieniu, że wiedzą co robią i kotek będzie miał się dobrze. W końcu trafił na pogotowie na ul. Łąkowej, miał 8% czerwonych płytek krwi (minimalna wartość 30%). Nie doczekał już transfuzji. Dzisiaj wróciłem do domu z pustym transporterem i gigantycznym poczuciem winy, zaprowadziłem go do złego lekarza.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Doprowadzenie do śmierci kota.

Wiem jak niektórzy właściciele swoich pupilów - A ZWŁASZCZA kotów - lubią podchodzić wręcz fanatycznie do swoich zwierząt. Skoro lekarz weterynarii rzeczywiście tak zareagował,to widocznie miał ku temu powód i uznał,że na daną chwile nie było nic,czym trzeba by się było martwić. To co nadeszło z biegiem czasu to już nie jest wina lekarza tylko tak miało się stać. Zresztą,słyszałem że koty mają 7 żyć. W tym przypadku ten przesąd się nie sprawdził...?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Doprowadzenie do śmierci kota.

Mój pies miał krwiaka na uchu. Lekarze z Elbląskiej również zaproponowali spuszczanie krwi (nacięcie i uciskanie), albo operację za 200 zł. Poszłam na jeden zabieg i zrezygnowałam (pies cierpiał, zabieg w mojej opinii był bez sensu, bo mechaniczny ucisk na krwiaka powoduje odpływanie małej ilości wydzieliny, a po zabiegu zbierało jej się jeszcze więcej!).
Smarowałam w domu ucho heparyną i... po tygodniu samo psu przeszło. Bez cierpienia i bez stresu, po kosztach maści (8 zł).
Kiedyś pracowali tam fantastyczni lekarze. Teraz większość kombinuje tylko jak z klienta ściągnąć jak najwięcej kasy...
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0