W ubiegłym tygodniu postanowiłam przestać zapuszczać włosy i udałam się do fryzjera w Klifie. Włosy do farbowania i cięcia - półdługie. Trafiłam do P.Doroty ( nie właścicielki!) Przygotowałam nawet zdjęcie fryzury jaką chciałabym mieć. Pani Dorota była zachwycona, bo jak powiedziała "przynajmniej wiadomo co kto chce". Fryzura miała być lekka, zwiewna, naturalna bo nie znoszę lakierów, żelów ect. Chryste ludzie jak ja wyglądam!!! Jak nieszczęśliwy grzywacz chiński! Po prostu WYCIAPANA czym się da! Wyobraźcie sobie jak mam wycieniowane te włosy skoro nie mogę ich choćby ulizać na gładko! Pomaga jedynie wiadro wody na głowie ale jak tylko włosy wysychają to od razu zaczynają odstawać od głowy. Od czasu wizyty w Klifie słyszę nieustannie: dopiero wstałaś?! I niczym nie mogę tego ujarzmić! To koszmar! Nie wspomnę o rachunku na bagatela 280zł za oszpecenie i wizytówkę z imieniem fantastycznej Pani fryzjerki "Dorcia"... omijajcie tę kobietę szerokim łukiem! Póki co jestem na urlopie, bo wstyd mi iść do pracy. Włosy są za krótkie by je bardziej podciąć unikając efektu Sinead O'Connor!