>>>" Rower w warunkach Trójmiasta, tam gdzie porusza się wśród samochodów i pieszych nigdy nie będzie (na obecnych warunkach) realną alternatywą dla transportu silnikowego (w tym komunikacji zbiorowej) bo wymagałoby to stworzenia "rowerostrad" czyli bezkolizyjnych dróg rowerowych szybkiego ruchu."
ależ już jest. Przecież taki np. odcinek Gdańsk Gł. - Dolny Wrzeszcz - Brzeźno przeciętny rowerzysta nie-sportowiec pokona zgodnie z prawem szybciej od tramwaju. I, przez znaczną część dnia, najprawdopodobniej w zbliżonym czasie do samochodu nie łamiącego przepisów. Niektóre relacje między dzielnicami pokona się znacznie szybciej dzięki leśnym skrótom (np. Oliwa - Matarnia). Namiastką bezkolizyjnej rowerostrady jest natomiast alejka nadmorska - Jadąc z centrum Gdyni do Nowego Portu (cały czas ddr + lokalne uliczki), ok. 17km, zalicza się raptem 2-3 sygnalizacje świetlne (!) - dzięki czemu nawet jadąc do głównego Gdańska wzdłuż moża jest szybciej niż wzdłuż Grunwaldzkiej, mimo nadłożenia ze 3 km.
>>>" A tu nawet (marzenie aktywistów ale jednak realnie mrzonka) przekazanie przy drogach dwupasmowych jednego pasa rowerom, nie stworzyłoby takich warunków."
niekoniecznie mrzonka. Tak właśnie przecież postąpiono w Danii, Holandii, czy Niemczech. Tam na początku lat 70-tych też nikt by nie uwierzył, że będzie się zwężać miejskie autostrady 2 x po 3 pasy, wygospodarowywując więcej przestrzeni dla pieszych i rowerzystów
>>>"quote/ (a wbrew pozorom, czterech rowerzystów zajmuje na drodze więcej miejsca niż jeden samochód z czterema osobami)."
po pierwsze, przeciętny samochód w PL przewozi ok. 1,2-1,3 osoby.
Po drugie - 4 rowery nie zmieszczą się na 15-20m2? Bardzo dużo dwukierunkowych DDR ma góra 2m szerokości, a rowerzyści jadą w odstępach nie większych niż 5m. Typowy pas ruchu 3,5-4m to przecież szerokość alejki nadmorskiej - a tam 4-5 osób w rzędzie się spokojnie mieści - i to przy wymijaniu, więc nieporównywalnie większych prędkościach wypadkowych.
Najprościej ukazać terenochłonność obrazkiem ;)
http://bi.gazeta.pl/im/3/9461/m9461753,LUBLIN.jpg
Zabranie tylko jednego pasa dla samochodów na dużych arteriach oznaczałoby zaoferowanie rowerzystom miejsca odpowiadającego dobudowaniu alejce nadmorskiej drugiej "jezdni" o tej samej szerokości. Do tego o znacznie prostszym profilu i lepszych trójkątach widoczności na skrzyżowaniach. A przecież alejka nawet w sezonie, mimo że obsługuje natężenia ruchu już zbliżone do samochodowych, się jakoś specjalnie nie przytyka. Także możliwe do uzyskania przepustowości są naprawdę spore.
>>> "Marzenia marzeniami, ale rowerowe miasta to dobre hasło dla reżimów ukrywających biedę mieszkańców (przykład Bogoty) a nie realne rozwiązanie. Nawet w Amsterdamie wbrew pozorom jest więcej samochodów niż u nas"
ale w Kopenhadze - rower jest najistotniejszym środkiem codziennej komunikacji. A to nie jest biedny kraj.
>>> "no i akurat w tym mieście ukształtowanie terenu bardzo sprzyja rozwiązaniom rowerowym (u nas najbliżej można to zobaczyć np. w Rumi, gdzie jest płasko)."
i gdzie komunikacyjny ruch rowerowy to ułamek tego, co jest w Gdańsku, mimo że odległości i gęstość zabudowy są wręcz idealne dla rozwoju ruchu rowerowego. Więc nie w ukształtowaniu terenu pies pogrzebany (choć nie da się ukryć, że to istotne). Zresztą paradoksalnie - w 3mieście często czasowo najwięcej się zyskuje właśnie na poruszaniu się rowerem między górnym a dolnym tarasem.
>>> "Rowerzysta powinien mieć maksymalnie udogodniony przejazd w dowolnym kierunku, jednak o jego supremacji w miejskim organizmie bym nie myślał"
kierowcą samochodu, rowerzystą, pasażerem tramwaju się bywa - za to każdy (no, poza jakimiś skrajnościami) jest rzadziej lub częściej pieszym - i ułatwianie przemieszczania się należy zacząć właśnie od pieszego. Zresztą miasto przyjazne pieszemu staje się zazwyczaj przyjazne również rowerzyście. Tymczasem u nas priorytety są wręcz odwrotne. A rowerzystom dogadza się niemal wyłącznie kosztem pieszych.
pozdr