Dyżur nocny
Kolejny raz jestem zniesmaczony tym co dzieje się w przychodni na świętokrzyskiej. Na szczęście zmuszony jestem do wizyt tam tylko co jakiś czas ze względu na to, że powyższa przychodnia ma nocne dyżury. Raz przyjechałem z roczniakiem, który miał zapalenie krtani i usłyszałem od lekarki z szyderczym uśmiechem pełne ironii pytanie: "Cóż tak strasznego dzieje się z dzieckiem, że wymaga to natychmiastowej interwencji na nocnym dyżurze?". Zrobiła sie nadwyraz uprzejma dopiero po zbadaniu dziecka, gdy okazało się, że sprawa jest poważna. Wczoraj pojechałem z 3 letnią córką, która miała straszne napady kaszlu i prawdopodobnie dławiła się wydzieliną z zatok tak, że doprowadzało to do wymiotów. W rejestracji okazało się, że nie dojdzie do wizyty, bo nie mam ze sobą peselu dziecka. I nie miało żadnego znaczenia, że dziecko już miało tu wizyty i w systemie jest pesel dziecka. Po ciężkiej batali pani Lidia Rzeczycka, która była świadiem zajścia przy rejestracji zbadała dziecko w sposób żenujący, bo nawet nie zajżała w gardło i wystawiła receptę bez peselu, której żadna apteka nie zrealizuje.