Przyszłam na umówioną, płatną wizytę i kiedy w końcu weszłam do gabinetu po około 30 min zwłoki z moim półroczny dzieckiem od wejścia usłyszałam że umawiając wizytę "wymusiłam ją" na pani w recepcji, która z resztą wyglądała na bardzo niezadowoloną osobę z faktu, że ktokolwiek wchodzi do ich placówki i będzie miała więcej pracy. Przecież 6-cio miesięczne dziecko z katarem i kaszlem trwającym od ponad dwóch tygodni to całkiem normalna sprawa. Usłyszałam również, że umawiając wizytę trzasnelam drzwiami na odchodne a to wszystko od osoby, której nawet nie było w tym momencie w pracy. Usłyszałam, że po co ja przyszłam skoro ona ma tylko katarek i kaszelek, może dla dorosłej osoby to nic ale nie dla takiego niemowlaka, który dusił się i nie mógł złapać powietrza przez kaszel i zalegającą wydzielinę, a wszystkie znane mi sposobu pomocy jej nie działały. Poszłam do innego lekarza, który dał nam leki dla małej i powiedział, że nie można bagatelizować u tak malego dziecka tak długich symptomów choroby bo mogą przerodzić sie w zapalenie ucha bądź przejść na płuca. Nikomu nie rzycze wizyty w tym miejscu i zmartwienia się o własne dziecko, a lekarz nawet nie chce kiwnąć palcem.