Nie jest to miejsce, w którym da się najeść. Podczas wizyty nie mogłam pozbyć się wrażenia, że pod egzotycznie brzmiącą koncepcją food sharingu kryje się tak naprawdę przemyślana strategia maksymalizacji zysku przy minimalnych kosztach. Dwa plastry babki ziemniaczanej z kleksem śmietany za 34 zł albo jeden rumsztyk za 39 zł mówią dużo o stosunku ceny do objętości jedzenia. Do tego rumsztyk dotarł do mnie kompletnie surowy po 30 minutach oczekiwania. (Tutaj plus dla obsługi, że wysłuchała uwagi i przygotowała kolejny. Być może wina była obustronna, bo mogłam poprosić o wysmażenie well done, a kelnerka mogła wcześniej spytać). Smaki dań są, cóż, poprawne (choć w rumsztyku czuło się wyłącznie pieprz i to w zatrważającej ilości). Wnętrze zdecydowanie na plus jest klimat. Szkoda, że nie jest to dobre miejsce na weekendowy obiad (goły kotlet schabowy za 42 zł? Come on)