Jestem załamana po wizycie w salonie. Prosilam p. Irene aby doradzila mi fryzure i kolor odpowiedni do ksztaltu twarzy. Na poczatku uslyszalam, ze moje wlosy sa w oplakanym stanie (lupiez, zapalenie skory - zadnej z tych dolegliwosci nie mialam), a tak sie sklada, ze pani fryzjerka interesuje sie trychologia i chetnie przeprowadzi kilkumiesieczna kuracje, zeby poprawic kondycje wlosow. Przyszlam do salonu otwarta na sugestie dotyczace fryzury, w koncu doswiadczona fryzjerka powinna miec dobre oko i wiedziec co jest aktualnie "w modzie". Na moje zapytanie o ombre/sombre uslyszalam, ze juz dawno nie jest to modne i zasugerowala przefarbowanie mnie z blondu na ciemny braz. Nie bylam pewna, ale zaufalam. Jesli chodzi o ciecie to zastrzeglam, ze myje wlosy codziennie rano i zalezy mi na minimum pielegnacji - suszenie, ewentualne prostowanie i tyle. Efekt-kolor zdecydowanie za ciemny do mojej bladej karnacji, wlosy postrzepione nierowno na calej dlugosci, nie ukladaja sie w ogole, wypadajace z kucyka... Mąż ocenil, ze fryzura przenioslam sie w czasy glebokiego PRL... Wszyscy znajomi twierdza, ze fryzura jest fatalna i mi nie pasuje.. . Nigdy wiecej!