Wymienię tegoroczne osiągnięcia organizowawczyń:
- Zwykle organizatorzy ogłaszają swoją politykę cenową wiele miesięcy przed festiwalem, jest ona JAWNA, co jest uczciwe. Na Globaltice też tak zawsze było, były też pule tańszych biletów dla kupujących wcześniej. Ok, to ostatnie nie jest obowiązkowe. Ale jaka geniuszka wpadła na to, że fajnie będzie zmienić sobie tuż przed festiwalem ceny? Wszystkie media podawały jeszcze wczoraj kwotę 200 zł, a te wrzuciły sobie 240 ni z tego ni z owego, obojętnie na miejscu czy przez internet i kij w oko ludziom... g*wniarstwo jak dla mnie, jeszcze się z takim podejściem nie spotkałem.
- Wchodzimy z partnerką - Pierwsze co się rzuciło w oczy, to że nic nie widać. Zawsze z placu ze straganami widać było scenę co dawało poczucie, że uczestniczy się w wydarzeniach, nawet gdy się człowiek oddalił od sceny. Jakoś udawało się tak umieścić budę z aparaturą, żeby nie zasłaniała totalnie sceny. Nie w tym roku... Ktoś znowu zrobił sobie wygodnie zlewając uczestników.
-Piwo - trzeba kupić kubek (0,4l) za 15 zł! Później stanąć do stoiska gdzie oddają ową kaucję. Zwrot tylko na kartę. Kupujesz za gotówkę, później czekaj na zwrot. (Ok, brak miliona kubków plastikowych wkoło uważam za plus, ale było to przeprowadzone w taki sposób, że podziękowałem za ich piwo.
-minutę po ostatnim koncercie (wiecie, tacy roztańczeni jeszcze byliśmy we dwoje, z muzyką wciąż w uszach) podłazi pierwszy ochroniarz i wygania nas żebyśmy szybko wychodzili. Szok! Po chwili drugi grubas przyczepia się, że wychodzimy za wolno. Co za dno.
Mamy sentyment do Globalticy, ale nie będziemy już uczestniczyć w niczym co organizują panie z fundacji "Liberty". Coś nam się zaczynają źle kojarzyć takie słówka jak "liberty", "democracy" czy "praworządność". Tylko prowadzący wciąż fajny i co niektóre kapele.
1
1