Re: Gronkowiec złocisty w oczku
Karolinka skończy za tydzień 6 miesięcy, urodziła się 1 października 2007. Z oczkiem mamy problemy praktycznie od porodu. I prawdopodobnie to właśnie ze szpitala w Pucku przynieśliśmy gronkowca złocistego w oczku, ale dowodów na to nie mam.
Ale zacznę od początku:
Oczywiście najpierw łezki od urodzenia, potem ropa od 2 miesiąca. Byliśmy u 3 okulistów.
Pierwsza p. okulistka (w Szpitalu Miejskim w Gdyni, do której dostaliśmy skierowanie od pediatry) zapytała o krople jakie zalecił pediatra (to był Tobrex) i kazała je stosować i masować oczko. Była za tym, aby najpierw spróbować nieinwazyjnej metody udrożnienia kanalika. Krople pomogły na ropkę, ale tylko na czas stosowania, potem znów był nawrót.
No to nie czekając na pogorszenie wybraliśmy się do kolejnego okulisty (p. Netter czy jakoś tak), na Armii Krajowej w Gdyni. Był styczeń i mieliśmy niesamowite szczęście, że prawie z dnia na dzień mieliśmy wyznaczony termin wizyty, bo teraz to się czeka ok. 2 miesiące. Pani okulistka patrzyła intensywnie w oczka małej i zadecydowała, że robienie posiewu niepotrzebnie może tylko nam utrudnić leczenie i że jest kosztowne (najwyraźniej dla NFZ, ale o tym wtedy nie wiedzieliśmy), więc zapisała Floxal w kroplach i Strazolin, no i oczywiście masowanie. Odradzała na razie robienie udrażniania, tłumacząc, że często maluchom oczko samo wraca do normy. No to zastosowaliśmy się do jej zaleceń. Po skończonej 2 tygodniowej kuracji, mniej więcej 2 tygodnie później, znów nawrót ropy. Doszliśmy do wniosku z mężem, że lekarze z NFZ raczej bez entuzjazmu podchodzą do sprawy oka małego dziecka i wybraliśmy się do okulisty prywatnie.
W Gdańsku w Medisonie przyjmuje prywatnie p. Gotalska. Wizyta 70zł + posiew 50 zł. Na wyniki musieliśmy czekać tydzień. Okazało się, że jest bakteria w oczku - gronkowiec złocisty. Kolejna wizyta u p. Gotalskiej
(bezpłatnie) - wystawienie recepty na Floxal w kropelkach i w maści. Lekarka tłumaczyła tak dużą ilość Floxalu (to antybiotyk) tym, że trzeba zastosować tzw. terapię uderzeniową. Zastosowaliśmy i pomogło. Minęły 3 tygodnie od skończonej kuracji i postanowiliśmy na własną rękę sprawdzić jak teraz wygląda sprawa w oku, czyli zrobić kolejny posiew. Tak dla spokoju ducha. Nie ukrywam, że w tym okresie zaniedbałam masowanie oczka, bo wyglądało tak zdrowo i łezka spływała bardzo żadko.
Wybraliśmy się do kolejnego okulisty, tym razem bliżej, bo do Clinica Medica na Grabówku, wizyta 70zł. Pani dr Nowakowska-Klimek (bardzo sympatyczna młoda kobieta) pobrała wymaz. Na wynik czeka się ok. tygodnia i kosztuje 50zł. Lekarka zaleciła masaż oczka (po którym znów mamy nawrót ropy) i zalecała zrobienie udrażniania. Podobno im dzieciątko starsze, tym trudniej przechodzi ten zabieg.
Dzisiaj jedziemy z dzieciaczkiem do Szpitala Miejskiego w Gdyni, żeby oko obejrzała okulistka i najprawdopodobniej zastosujemy udrażnianie kanalika. Boję się strasznie, bo nie ma nic gorszego niż patrzeć na cierpiące maleństwo.
Apropos udrażniania to czytałam, że nie jest to bolesny zabieg, ale bardzo nieprzyjemny dla maluszka, bo przeważnie jest on skrępowany i nie może się ruszać, a obcy ludzie grzebią mu przy oczkach. Jak to będzie wyglądało to zobaczymy. Na pewno wam to opiszę.
A co do decyzji: udrażniać czy nie udrażniać, to każdy z tych lekarzy, których odwiedziliśmy nie dał nam jasnej odpowiedzi. Nie powiedział konkretnie: "proszę państwa, musimy udrażniać". Mam wrażenie, że boją się podejmować tego typu decyzje wprost. Wolą żeby to rodzic odpowiadał za wszystko, co dotyczy jego dziecka. Po prostu masakra. Mam wrażenie, że brakuje nam lekarzy z prawdziwego zdarzenia. Jestem gotowa zapłacić za wizytę nawet 150 zł, byle lekarz okazał się dobrym lekarzem, a nie zwykłym wyrwigroszem.
2
0