Może to głupie pytanie, ale zastanawiałem się, jak inni ludzie radzą sobie z pytaniem ile masz rodzeństwa?

Pracuję z dziećmi (głównie w wieku gimnazjalnym) i przeraża mnie dzień, w którym usłyszę pytanie czy masz braci i siostry? Jak dotąd, od śmierci mojego brata około 11 miesięcy temu, udało mi się uniknąć tego pytania lub odwrócić jego uwagę, ale wiem, że nie będę w stanie tego robić przez całe życie ani z dziećmi, z którymi pracuję, ani z ludźmi w ogólny. Mam żyjącą siostrę, ale mam też zmarłego brata i nie wiem, co zrobić, jeśli ktoś pyta mnie o moją rodzinę/rodzeństwo. To takie niewłaściwe i tak bolesne, że po prostu mówię mam siostrę, ale gdybym powiedziała mam siostrę i brata i pojawiłyby się dalsze pytania na temat mojego brata, nie wiem, co bym zrobiła zrobić. A stwierdzenie: Mam siostrę i brata, którzy nie żyją lub coś w tym stylu po prostu brzmi źle nawet nie wiem dlaczego, ale tak jest. Ponadto rodzi to pytania o to, co stało się w związku ze śmiercią mojego brata, a zwłaszcza biorąc pod uwagę, że pracuję z młodzieżą z grup ryzyka, która sama jest obarczona wysokim ryzykiem wystąpienia problemów psychicznych, naprawdę nie chciałabym wdawać się w rozmowę o samobójstwie mojego brata albo z moimi młodymi, potencjalnie zagrożonymi uczniami, albo z zwyczajną nieznajomą osobą.

Jak inna osoba, która straciła rodzeństwo, radzi sobie z pytaniami dotyczącymi rodziny/rodzeństwa? Czuję, że jest to częsty temat w zwykłych rozmowach, a myśl o tym, że pojawia się w rozmowie, napełnia mnie niepokojem i strachem. Nigdy, przenigdy nie chcę udawać, że mojego brata nie było, ale nie wiem, jak o nim rozmawiać teraz, gdy odszedł z bliskimi mi osobami.