>Jednym z wymogów demokracji jest jawność - już Rzymianie twierdzili, że żona cezara ma być przejrzysta jak łza.
To było tak.
Był sobie onegdaj pewien Publiusz Klodiusz Pulcher (dla przyjaciół Klodek), który z wielkim zaangażowaniem i lubością oddawał się ulubionej przez Rzymian rozrywce, mianowicie cudzołóstwu. Cudzołóstwu wszetecznemu, uporczywemu i nieokiełzanemu. Jednym z namiarów Klodka była niejaka Pompeja, rzymska karynka, a prywatnie żona Gajusza Juliusza Cezara. Małżeństwo, jak to w mieście, zawarto z powodów politycznych, bo rodzina Lucjusza Kornelisza Sulli (którego wnuczką była Pompeja) była mafią debeściak (onegdaj Cezar musiał wiać przed vendettą, kiedy nie chciał zgodzić się na rozwód z pierwszą żoną Kornelią).
No i ten rzeczony Klodek chcąc bzyknąć sobie Pompeję przebrał się za babeczkę i w dniu święta Dobrej Bogini zakradł się do komnat kobiecych celem skonsumowania tejże. Niestety, sprawa się rypła. Amanta nakryto i ujęto.
Sprawy przed sądem ciągnęły się długo i wytrwale, jak w naszym pięknym kraju wszyscy przekupywali wszystkich, i na koniec Klodka ... uniewinniono. Cezar przez cały ten czas twierdził, że to zwykły prank, lipa i hucpa, Klodka lubi i na pewno ten z Pompeją zrobili sobie tylko żart, ma którym senatorowie się nie poznali.
Po uniewinnieniu Czarek i Klodek poszli na piwo, a po powrocie do domu Czarek wykopał z niego Pompeję.
Po pierwsze, nigdy jej nie lubił, a po drugie, kto wie, mała Kalpurnia miała już 15 lat. No i nie bez znaczenia jest fakt, że capo di tutti capi Sulla nie żył już wystarczająco długo.
Uzasadniając wykopanie Pompei z pałacu Czarek mówił znajomym: no trochę szkoda, ale zona cezara to musi byc poza wszelkim podejrzeniem.
No i tak wielce demokratyczne źródło ma to powiedzenie.
2
0