Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Temat dostępny też na forum: Rodzina i dziecko
Witajcie

Ciekawa jestem Waszej opinii na temat takiej sytuacji:

Rodzice mojego męża obdarowali hojnie, aż ponad miarę jego siostrę a mojemu mężowi nie dostało się właściwie nic.
Córce wybudowali dom, dali dwupokojowe mieszkanie w dużym mieście, dwa garaże, samochód i jeszcze na koniec sprzedali domek po babci na wsi i ziemię (obiecane kiedyś mojemu mężowi) a za pieniądze z transakcji dokupili córce ziemi, tak, że zamiast 10 arów ma teraz 20 arów ogrodu.

Oprócz tego dali jej całe wyposażenie mieszkania - sprzęty AGD i ogólnie wszystko, co tylko może być w mieszkaniu, począwszy od garnków i łyżeczek - na pościeli i firankach skończywszy, tak, że nie musiała kupować nic.
W sumie dali jej majątku na milion zł.

Poza tym wychowali jej dziecko i dokładali do jego utrzymania (ona jest sama i nie ma alimentów), mieszkała z dzieckiem u nich.

Teraz ona ma się nimi zająć na starość, ale chyba zajmie się tylko mamą, bo chorym ojcem zajmuje się i tak matka i wszystko koło niego zrobi.

Mój mąż nie dostał prawie nic w porównaniu z siostrą, bo rodzice dali mu jedynie ok. 15 tys. zł i parę poduszek, 2 kołdry, ze 3 koce.

Naszym dzieckiem nie interesowali się w ogóle przez kilka lat, w ogóle nie zadzwonili nawet, bo wiedzieli, że jest nam ciężko finansowo i odcięli się od nas nie chcąc nam pomagać (zawsze się oglądali na moją mamę, że ona ma nam pomóc).

Nic takiego złego im nie zrobiliśmy a o moim mężu jego matka mówi zawsze, ze był dobrym synem i lubili się.

Boli nas takie pominięcie nie tyle nas samych, ile naszego dziecka.Mają tylko dwóch wnuków i więcej nie będą już mieli a wszystko co posiadali dali wyłącznie córce i jej dziecku w tajemnicy przed nami zapisując na nią darowizny.

Dlaczego ona się na to wszystko zgodziła, mimo, że brat był dla niej zawsze dobry i zawsze żyli w zgodzie??

Co o tym myślicie?
Czy to jest niesprawiedliwe, czy tylko nam się tak zdaje?
popieram tę opinię 18 nie zgadzam się z tą opinią 15

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Witaj w klubie.
Z tego co zauważyłam, to niestety większość kobiet tak ma, że faworyzuje wnuki od córek, w ogóle się nie interesując bądź nawet dyskryminując wnuki od synów. Zaobserwowałam to u wieeeeelu rodzin.
Trzeba się niestety z tym pogodzić. Mam nadzieję, że jeżeli kiedykolwiek będę miała córkę, to nie będę równie niesprawiedliwa dla swojego syna i ich dzieci.
popieram tę opinię 23 nie zgadzam się z tą opinią 5

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Też tak mam - mój mąż był od wspierania rodziców, ale na wsparcie ze strony rodziny liczyć nie mógł. Nasze dziecko dziadków kojarzy najbardziej z fotografii, bo na spotkania nie mają czasu... przykre, ale to ich czas, ich majątek i ich decyzja - mają prawo zrobić z tym co im się podoba!
popieram tę opinię 16 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Mam to samo z teściami i pocieszam się jedynie tym, że lepsi tacy (nieobecni) niż siedzący na głowie i wtrącający się. Moje dziecko ma przynajmniej jednych "pełnowartościowych" dziadków - moich rodziców. Jednak kobietom, które same nie mają już rodziców bardzo ciężko przełknąć to, że rodzice męża, czyli jedyni dziadkowie, nie interesują się wnukiem. Nie wiem, z czego to wynika.
popieram tę opinię 16 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Kiedys uslyszalam ze corki wychowuje sie dla siebie a synow dla zony i jej rodziny ;) wiec moze cos w tym jest...

Ale to przykre o czym piszecie :(
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

taką samą sytuację pamiętam jeszcze jak sama byłam dzieckiem. Babcia zawsze faworyzowała dzieci swojej córki , a ja z bratem jako dzieci syna zawsze gdzieś tam z boku. To samo obserwuje teraz jako dorosła już osoba. W wielu rodzinach powtarza się taki schemat.
Wydaje mi się, że tak po prostu jest , kontakt matki z córką w większości przypadków będzie silniejszy niż synowej i teściowej.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ale co za różnica, czy kontakt jest lepszy z córką czy synową, skoro to również dzieci SYNA, a nie tylko synowej? Poza tym ja ze swoją mamą nigdy nie miałam dobrego kontaku, mąż ze swoją mamą miał bardzo dobry. Teraz przy wnuku okazuje się, że moja mama jest fantastyczną babcią i bardzo zależy jej na kontakcie, a teściowa ma wnuka gdzieś, bo interesuje się tylko wnuczką od córki.
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Widzę, że nie jesteśmy sami w takiej sytuacji.

Czy Wy pogodziłyście się z taką sytuacją?
Jak układają się Wasze relacje z teściami?

My rozważamy zerwanie albo przynajmniej ochłodzenie kontaktów z nimi wszystkimi.
Dlaczego?
Dlatego, żeby dać im odczuć, że nas zranili i ranią będąc tak obojętnymi na nasz los. A przede wszystkim boli obojętność na los naszego dziecka.

Mam wrażenie, że odwiedzając ich i uśmiechając się na pogawędkach przy kawce i placku, utwierdzamy ich tylko w przekonaniu, ze "nic się nie stało i wszystko jest w najlepszym porządku."
A nie jest.

Poza tym drażni mnie to, że próbują sobie nami załatwiać swoje interesiki - dla nich bardzo ważne jest to, co powiedzą ludzie (sąsiedzi), więc kiedy ich odwiedzamy, nasz synek biega im po ogrodzie, to wszyscy wkoło widzą, że rodzinka cacy.
A tak naprawdę nieraz nam dokuczyli i nie podali ręki w najtrudniejszym momencie. Zawsze się oglądali na moją mamę, która mnie i brata sama wychowała a pomimo to starała się pomagać obojgu ile mogła.

Musieliśmy wyemigrować za granicę z konieczności, nawet nie chcieli pożyczyć mojemu mężowi pieniędzy na wyjazd, błagał o pomoc obcych ludzi a jak wyjechał - to przez dwa lata nawet nie zadzwonili do mnie by zapytać o maleńkiego wnuczka. A mnie wtedy nieraz brakowało pieniędzy na życie.

A teraz, kiedy nam się trochę polepszyło - wpadli na pomysł, że ich rodzinka będzie nas odwiedzać, bo mieszkamy w atrakcyjnym turystycznie kraju. I próbują nam tu wcisnąć na wakacje córkę z synem a także liczne kuzynostwo.
I jeszcze prosili, żeby załatwić pracę jakiemuś ich krewnemu oraz, żeby u nas mieszkał (mamy 3 pokojowe mieszkanie a nie dom, więc trochę krępujące by to było dla mnie).

Czuję, że to bardzo niesprawiedliwe.
Bo oni chcą zabłysnąć w swojej rodzinie naszym kosztem a kiedy było trzeba nam pomóc - to odwrócili się od nas i udawali, że nie istniejemy.

Co o tym sądzicie?
Czepiam się?
Czy mam rację, że ich tu nie chcę gościć i żywić w naszym domu?
popieram tę opinię 28 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Nie czepiasz się. U mnie też już były pomysły, że babcia z wnuczką przyjadą na wakacje (bo sama babcia niby nie ma czasu na przyjechanie do nas i pomoc przy niemowlaku, za to do wnuczki jedzie na każde zawołanie i praktycznie zajmuje się nią całą dobę, kiedy jej rodzice "relaksują się", wyjeżdżając na wycieczki lub włócząc się po klubach), ale to stanowczo zgasiłam. Skoro i tak wnuk nie ma żadnego pożytku z babci, a rozkapryszona kuzynka tylko robi nam bałagan i hałas w mieszkaniu, to ja sobie nie życzę takich wizyt. To mój dom i to ja wybieram gości, ja stawiam warunki. Jeśli miałaś taką sytuację jak opisujesz, to nawet nie rozważałabym takiej opcji jak przyjmowanie kogoś w odwiedziny, a tym bardziej żeby ktoś u was mieszkał. Ja zdecydowałam się na wygaszenie kontaktów, już mi naprawdę nie zależy ani na tym, żeby się dziadkowie zainteresowali wnukiem, ani na tym, żebyśmy mi ich odwiedzali - z tych wizyt też nie ma żadnego pożytku, a budzą we mnie tylko żal. Mąż mnie rozumie, chociaż jak pisałam, zawsze miał świetny kontakt z matką i teraz też jest mu przykro, że nie interesuje się jego synem.
Olej sprawę, wygaś kontakty do niezbędnego minimum. Nic nie zmienisz na lepsze, a próbując ocieplić stosunki prawdopodobnie będziesz się tylko jeszcze bardziej frustrowała. Szkoda dzieciaka, ale szkoda też Twoich nerwów. Ważniejsza spokojna mama niż "przymusowa" babcia.
popieram tę opinię 21 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dzięki.
Też tak właśnie czuję
I wydaje mi się bardzo niesprawiedliwe, że oni chcą nas teraz obarczyć swoją rodzinką a my dla nich nigdy nie byliśmy nikim ważnym, opuścili nas w najgorszym dla nas okresie.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dokładnie tak jest u mojej rodziny. Wielka miłość .. kiedy miałam 24 lata zakochałam się i poślubiłam obecnego męża. Moi rodzice dbali o wykształcenie moje i jedynej siostry. W wieku 22 lat otrzymałyśmy mieszkania w bloku. Tak samo mąż ma jedna siostrę z córkami. My mamy dwóch synów i córkę. Podobnie jak u was nie ma symetrii nasze siostry od rodziców otrzymują cały ich majątek mieszkania, domki letniskowe działki natomiast my nasze dzieci nic ️. Zgadzam się ze jedno dziecko dostaje wszystko od bogatych rodziców ale nie za darmo Opieka nad starszymi dzień i noc każdego dnia
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Trudno wytłumaczyć własnym dzieciom ze kuzynostwo dostanie wszystko a oni nic pomimo wcześniejszych obietnic dziadków
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Kobieto masz w 100 % rację. Znam to z autopsji. Zerwać kontakty i nie zamawiać się w oblude...
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Doskonale Cię rozumiem, jestem w takiej samej sytuacji. Rodzice nie widzą jaki ogrom cierpienia sprowadzili na swoje dzieci. Ja się trochę od nich odcięłam. Jak zadzwonią to pomogę, ale oni tylko do mnie dzwonią jak czegoś chcą. Życie.. A moja siostra żyje sobie jak pączek w maśle,całe życie z górki..
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Bo córki,to na pewno Twoje. A z synowej,to już wie tylko synowa ;). Tak mawiała moja babcia, która bardziej kochała swego syna,jednak nas wnuki po córce bardziej faworyzowała.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

A u nas w rodzinie na odwrót babunia kocha tylko synka a córkę ma gdzieś i tak samo wnuki od synka są cudowne a ja wnuczka od córki to jestem do niczego. Szkoda słów na takich ale jka potrzebuje pomocy to wie gdzie jestem. A gdzieś mam taką rodzinę za długo byłam dobra i naiwna
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Dokładnie mam tak samo jak do pomocy w każdym tego słowa znaczeniu to ja a do kasy gościny i korzyści to brat.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Mam tak samo .nie rozumiem tego. Matka by mnie najchętniej zabiła a brata .szkoda słów. Wszystko dostał firmę auto. Ja na wszystko pracuje sama. Z dzieckiem mi siedzic nie chce z jego siedzi. Płakać się chce .h j z raka matką
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

U mnie to samo,bratu wszystko, mi nic. Moimi dziećmi się nie zajmie nawet chwilę tam mogą wyjeżdża na wakacje i im pilnuje dzieci. Pieniądze, pomoc itd. Dokładnie płakać się zwlaszcza jak widzi się dziadków spacerującymi z wnukami...z moimi nie wychodzą nawet na plac zabaw chodz widzą je rzadko bo raz na 2-3miesiace.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Moja mama faworyzuje siostrę starsza bo od jej wielkiej miłości , ja mino ze córka nic nie mogę na nią liczyć. Nie mówię tylko ze finansowo daje siostrze kasę chodz jej nie brakuje jak czasem u mnie. Ale chodzi o wnuki siostra ma córkę 2 letnia nie pracuje bo meczy się opieka nad dzieckiem a moja mama codzień nią się zajmuje, ja mieszkam w innym mieście mam 4 latka i bliźniaki 4mc których nie zna. Jak rodziłam miałam zagrożenie życia swojego i dzieci ledwo nas uratowano , w dzień porodu prosiliśmy by zajęła się starszym synem to z wielka łaska bo była zajęta opieka siostry dzieckiem. Bo moja siostra jest zmęczona i potrzebuje odpocząć , która nawet nie gotuje bo nie ma czasu(zamawia jedzenie). Jak ja do mamy nie zadzwonię to ona nie dzwoni sprawdzałam 3tyg i cisza , straszne ale tak to w życiu bywa, najgorsze ze o niej ciagle mówi jakby była cudowna osoba i mogła na nią liczyć -tu niestety nie mogła bo jak miała złamana nogę moja siostra zakupów jej nawet nie zrobiła bo bie miała czasu ja z innego miasta w zaawansowanej ciąży jechałam by jej robić co kilka dni. Sprzątałam nosiłam ciężkie torby i wiecie co usłyszałam ze moja siostra ma krzyż moralny nie jak ja, bo ja całe zło jestem bo za dobra i zawsze można na mnie liczyć , niestety czar goryczy wylał się i teraz stwierdziłam ze nie dam więcej się wykorzystywać
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Pamiętaj, że spadek po rodzicach należy sie każdemu z dzieci. A jeśli rodzice przepiszą na jedno dziecko to należy mu sie tzw. zachówek, czyli połowe tego co by dostał w spadku. Ale trzeba tego pilnować, bo po przepisaniu masz 5 lat, jeśli sie nie upomni człowiek o swoje to przepada. A tak to obdarowany musi spłacić reszt rodzeństwa.

W mojej rodzinie była np. taka sytuacja.
c*otka przepisała wszystko swojemu synowi, a to córka zajmowała się nią do śmierci, w dodatku bardzo chorą. Miała bardzo ciężko i nic nie dostała za swoje poświęcenie. Na szczęście miała głowę na karku i sądownie uzyskała to, że brat musiał jej spłacić zachówek.

Więc nie poddawajcie sie i pamiętajcie żeby walczyć o swoje, pytać innych co można zrobić...
popieram tę opinię 22 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Miśka , dziękuję Ci za tę poradę.
Ale w naszej sytuacji nic się nie da zrobić...

Teściowie przepisali mieszkanie na córkę 10 lat temu (a więc przedawnienie będzie) a dom jej wybudowali na działce, która była na jej nazwisko ( i kłamią w żywe oczy, że panna z dzieckiem, bez alimentów, pracująca w budżetówce SAMA sobie wybudowała i urządziła ten dom (wart ok 700 czy 800 tysięcy razem z ziemią).
Potem dokupili jej ziemię też na jej nazwisko (oczywiście "SAMA" odłożyła 100 tysięcy zł.)

Tak, że sprytnie to wszystko wymyślili razem z córką, tak aby nawet po ich śmierci jej brat nie dostał zupełnie nic.

Nie mieli żadnych naprawdę poważnych powodów, żeby tak postąpić.
Tym bardziej, że ja zaproponowałam intercyzę - niech więc to co mogą zapisać na męża należy do jego majątku osobistego, lub niech od razu zapiszą na naszego syna.
Ja dla siebie nie chcę od nich w ogóle nic. Nie potrzebuję nic dla siebie co by wcześniej należało do nich.
Chodzi o nasze dziecko tak naprawdę. Bo różnie w życiu może być.
popieram tę opinię 15 nie zgadzam się z tą opinią 3

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Wiesz... Po przeczytaniu Twoich wypowiedzi powyżej powiem CI jedno /moje osobiste zdanie oczywiście/ OLEJ ich wszystkich i tyle. Do tej pory dawaliście sobie jakoś radę bez nich to i dalej dacie radę. Wiem, szkoda, że tak to wyszło i że dziecko beż babci, ale trudno. Sami wybrali to niech teraz nie myślą, że wszystko będzie cacy. Ile można udawać szczęśliwą rodzinkę? Życie różnie sie układa i kto wie, może jeszcze sie okazać, że kiedyś tam teściowa będzie bardzo was potrzebować i wtedy może przejrzy na oczy co sama zrobiła. A na prawdę życie bywa złośliwe. Wiem, bo u nas też tak było. Babcia obdzieliła swoich dwóch synów /dom, mieszkanie, dużo ziemi w kilku działkach/, a córka /moja mama/ nic. Na szczęście mama jakoś to przetrawiła, bo finansowo nie było źle i z czasem wybaczyła. Potem jeden brat zmarł, a nie miał żony ani dzieci. Potem drugi zmarł też bez rodziny. I tak w spadku moja mama dostała wszystko. Trwało to kilkanaście lat, ale proszę jakie to życie bywa zmienne. Babcie chowała swoje dzieci i do głowy by jej nie przyszło, że to wszystko wróci to córki o której wcześniej jakoś nie pomyślała...
popieram tę opinię 34 nie zgadzam się z tą opinią 3

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dzięki za odpowiedź.

Widzę, że chyba mam rację buntując się przeciwko zjeżdżaniu się ich rodziny do mojego i męża domu.

Jasne, że poradzimy sobie sami.
Ale nie widzę powodu, żeby ich jeszcze wynagradzać za to, że oni wszyscy całkiem nas olali.
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Mąż może wystąpić do sądu z wnioskiem o zachowek, siostra będzie musiała go spłacić.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 4

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Nie może, niestety.
Bo od darowizny musi minąć tylko 5 lat i darczyńcy musieliby nie żyć.
Minęło 10 lat, teściowie żyją i niech będą zdrowi, życzę im długiego życia.
Ale ostatnio znów kupili dla córki kolejną rzecz - wspomnianą właśnie ziemię.
I to nas boli. Że już żadnej szansy nie ma na cokolwiek od nich.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

No cóż.... witaj w klubie jak ktoś to napisał wcześniej.
Nie chce mi się nawet opisywać naszej historii.
Rada - olać to. Przykre - ale olać.
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Musi minąć 5 lat od przepisania majątku, nawet jeśli teście żyją to już od rodzeństwa można żądać spłaty. Po tym terminie żaden sąd nie pomoże.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 3

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

znajdz dobrego prawnika od spraw majatowych (konsultacja to niewielkie pieniadze jesli okaze sie ze nie ma mozliwosi by jakis majatek uzyskac) i podpowie wam jak to ugryzc.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

ja też sugeruję konsultacje tutaj kopiuje treść mojego mail'a do radcy prawnego który prowadził dla nas inna sprawę nie wiem czy miał rację ale warto iść do kogoś i się upewnić

Wiem takze,ze maz podjal z Panem temat zachowek a darowizna i tutaj chcialabym przytoczyc fragment artykulu z trescia kodeksu cywilnego

Zgodnie z treścią art 994 § 1 Kodeksu cywilnego przy obliczaniu zachowku do spadku nie dolicza się darowizn dokonanych przed więcej niż dziesięciu laty, licząc wstecz od otwarcia spadku.

Wynika z tego, że darowizny starsze niż dziesięcioletnie nie są brane pod uwagę przy ustalaniu udziału spadkowego, a zatem w takiej sytuacji żądanie zachowku jest bezzasadne.

Pana stanowisko bylo odmienne ze 10 lat po smierci dopiero darowizna sie przedawnia a nie 10 lat przed otwarciem spadku... chyba ze maz zle zrozumial....

cytuje też jego odpowiedz
Termin 10 letni , o którym pisze pani
Dotyczy tylko osób ktore nie sa spadkobiercami ustawowymi

z jego odpowiedzi wynika,że można sie ubiegać bez problemu w waszej sytuacji po smierci teściów bo mąż jest spadkobiercą ustawowym....
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Zachowek się należy. Termin przedawnienia 5 lat zaczyna się dopiero po śmierci spadkodawcy, na razie nic się nie przedawnia. Do zachowku wlicza się darowizny uczynione także przed ponad 10 laty, jeżeli mamy do czynienia z osobą uprawnioną do zachowku, a tak jest w tym przypadku. A więc spokojnie, zachowek tu przysługuje.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ale Wy mówicie o zachowku od spadku.
A ja mówię o zachowku od darowizny, w przypadku śmierci darczyńcy.
To są dwie różne sprawy.

U nas teściowie wszystko przepisali na córkę (jako darowiznę) a także kupili na córkę (ziemię na jej nazwisko).
Oraz wybudowali jej dom na JEJ ziemi.
Plus wyposażyli ją we wszystkie dobra do domu.
No i wychowali jej i pomogli w utrzymaniu dziecka.

Wszystko to jest tak zrobione, żeby nie było możliwości żadnego dziedziczenia, ani grosza. Ona już za ich życia wszystko od nich ma jako swoje a oni nie mają nic.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Musisz sie dobrego prawnika poradzić czy i co można z tym zrobić... Żebyś nie miała wątpliwości i niczego nie przeoczyła.
popieram tę opinię 11 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Nie ma czegoś takiego, jak zachowek od darowizny. Jest zachowek od spadku i tyle.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Musi minąć 5 lat od przepisania majątku, nawet jeśli teście żyją to już od rodzeństwa można żądać spłaty. Po tym terminie żaden sąd nie pomoże.
~Miśka
2016-04-08 19:24:55

A możesz napisać, które przepisy o tym mówią?
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

O zachowek można się starac 5 lat po śmierci darczyńcy a nie 5 lat od udzielenia darowizny wiec jak tylko teściowie umrą trzeba się starac o wypłatę zachowku
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Kochana, moja teściowa kupiła córce dom z dwoma mieszkaniami ( góra- 4 pokoje, dół 2). Bezrobotnemu bratu kupiła domek na wsi, starszemu synowi 3- pokojowe mieszkanie i dołożyła 10 tysięcy do kupna samochodu. Ma jeszcze drugiego syna, mojego męża. Nie dość, że o nim nigdy nie pomyślała, a żebyśmy nie poumierali z głodu, musieliśmy wyjechać za granicę, to na dodatek podrobiła jego podpis na dokumentach notarialnych,z których wynika, że mąż zrzeka się zachowku. ( notariusz był bardzo dobrym kolegą teścia). Tak więc widzisz, że nie jesteś sama w takiej sytuacji.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dotyczy to jednak jedynie spadku, a konkretnie zachowku, czyli sytuacji kiedy rodzic/rodzice umrą. Nie ma takiej instytucji prawnej, która mówi, że w przeciągu iluś lat, dziecko ma prawo upomnieć się o swoje, jeśli rodzice nic mu nie dali albo dali nieporównywalnie mniej z pozostałym rodzeństwem. Upomnieć się mogą jedynie na podstawie zachowku, kiedy jest sprawa spadkowa.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dokładnie.
Jak rodzice podarują jednemu dziecku majątek, to dopiero po ich śmierci drugie dziecko może domagać się zachowku, nie wcześniej.
A i to tylko w przypadku jeśli od dnia darowizny nie minęło więcej niż 10 lat.

Natomiast jeśli rodzice zapisali jednemu dziecku spadek (a nie dali kiedyś darowiznę), to wtedy drugie dziecko ma prawo do zachowku od masy spadkowej. I może się starać o ten zachowek do (chyba) 5 lat od otwarcia spadku.

Natomiast w naszej sytuacji żadnego spadku nie będzie nigdy, bo oni wszystko pozałatwiali tak, że ich córka otrzymała wszystko za ich życia. Teściowie formalnie nie mają nic.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 3

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Inny problem z darowizną jest taki, że musisz udowodnić, że to była darowizna. Jeśli nie rejestrowali darowizny i nie opłacili podatku, a także załatwiali wszystko gotówką, to raczej trudno będzie udowodnić, że siostra nie kupiła ziemi i domu za swoje. Znamy wszyscy historię jednego takiego, co jako skromny elektryk miał kupę kasy, wygrywając w totka ;)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Budowy domu za pieniądze teściów w życiu nie da się udowodnić. Kupno ziemi (za pieniądze sprzedane z majątku po babci) - też nie. Jedynie przepisanie mieszkania było u notariusza.
Ale to było już 10 lat temu.

Szczerze mówiąc, to nie da się zrobić nic. To była przemyślana akcja z ich strony. Wszystko w tajemnicy przed moim mężem. Nie rozumiem jak siostra i rodzice mogą tak spiskować przeciwko bratu i synowi.
Naprawdę nie było powodu, żeby postąpić aż tak niesprawiedliwie.

To, że oni nam tu chcą podsyłać rodzinkę jest wkurzające po prostu.
Wydaje mi się to bezczelne i niesprawiedliwe.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ja bym na waszym miejscu im powiedziała, że są dwulicowi i nie chce mieć z nimi kontaktu. Może by się trochę obudzili.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dziwię się że w ogóle z nimi rozmawiasz i to nie z powodu sponsorowania siostry. Strasznie są bezczelni, nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia względem nich. Wiem że ich zachowanie boli ale ich olejcie. A najpierw powiedzcie co o nich myślicie. Pamiętaj że słowo niewypowiedziane nie istnieje.
popieram tę opinię 15 nie zgadzam się z tą opinią 1

Znacie zasadę wzajemności? Jeśli oni wam odmówili pomocy to dlaczego szukają teraz pomocy u was? Odmówić i jeszcze opierdzielić solinie za to co było. Przypomnieć im wszystkie niewygodne fakty i wysłać ich na drzewo czyli tam gdzie oni wysłali kiedyś was. To jest najważniejsza w życiu zasada wzajemności. Bez symetrii nie ma dobrej relacji.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Obrzydlistwo i bezwstydzie.
Roszczeniowa postawa godna współczucia.
Brak słów!!!
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 17

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ale kto ma tę roszczeniową postawę?
Teściowie? Czy my?
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ja uważam,że należy powiedzieć teściom co się myśli o całej tej sytuacji i urwać z nimi kontakt na jakiś czas albo bardzo mocno ograniczyć.
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dzięki za wszystkie odpowiedzi.

Rozmawialiśmy z teściami. Ale oni nie przejmują się.
Ja rozumiem, że oni mają prawo rozdysponować swój majątek wg swojego uznania.
Ale nie rozumiem tego, że dzwonią do nas mówiąc: powiedzcie co u was, bo nie wiemy co ludziom powiedzieć (kiedy ich długo nie odwiedzaliśmy).

No i nie rozumiem czemu wciskają tu nam swoją rodzinę (były plany że ich córka z synem przyjedzie do naszego mieszkania na wakacje podczas mojej nieobecności, plus kilkoro kuzynów męża, żeby wypoczęli i zwiedzili inny kraj).
Ja się nie zgodziłam, żeby kręcili mi się po naszym mieszkaniu podczas mojej nieobecności.
I w ogóle to nie bardzo chcę realizować marzenia moich teściów, bo oni się nami nie przejmują wcale.

Nie rozumiem też dlaczego chcieli żeby ich krewny przyjechał do nas i mieszkał w naszym mieszkaniu a my mieliśmy mu załatwić pracę.
Zresztą zgodziliśmy się i załatwiliśmy mu pracę, ale on potem znalazł pracę w Polsce i nie skorzystał.
No ale my byliśmy gotowi mu pomóc, mimo, że jak my potrzebowaliśmy wsparcia to rodzina męża odcięła się od nas.

Ale teraz mam już dość. Doszłam do wniosku, że chyba nam włażą na głowę.

A siostra męża w ogóle nie ma poczucia, że brata skrzywdziła. Ona zachowuje się tak jakby wszystko było ok.
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Pewnie teście myślą, że skoro mieszkacie za granicą to powodzi Wam się i nie muszą Wam pomagać tylko biednej, samotnej córce...
Wy pływacie w luksusach ;)
popieram tę opinię 11 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ha, ha.
To takie typowe myślenie o tych co żyją za granicą.

Ale nie, moja teściowa tak nie myśli.
Często mówi nam tak:"wy to jesteście bidoki, nic nie macie".

Nie wiem czemu nam mówi takie słowa.
Nie jesteśmy już biedni, coś już mamy, do czegoś doszliśmy, chociaż na pewno nie jest to milion jak u jej córki.
Tylko, że my doszliśmy do tego co mamy sami, a jej córka wszystko dostała.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

"wy to jesteście bidoki, nic nie macie"

W związku z tym nie będziemy przyjmować pielgrzymek z Polski pod swój dach i na nasze utrzymanie.

Powiedz, że możesz poszukać im tańszych noclegów, odebrać z lotniska, zaprosić na obiad do domu czy ewentualnie pokazać okolicę. Ale nie poczuwasz się do goszczenia ich pod swoim dachem, ponieważ Twoja rodzina nie ma wobec nich żadnego długu wdzięczności... Gdy potrzebowaliście pomocy - nie było chętnych. Więc radzicie sobie sami i oni niech też sami sobie radzą.
popieram tę opinię 21 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Droga moja, widziałaś kiedyś miliarderkę, która w swym bogactwie utyskiwała nad cudzym milionem ;) (???)
Biegnij do lusterka i daj sobie chwilę. Tyś to jest!
Nie trwóż się przeto. Jeśli Rozum masz za brata to klepnie Cię po pleckach i oczy Ci otworzy. Wdzięczność kolana Ci zegnie i twarzą do ziemi przyciśnie. Jak fala uderzeniowa, co drzewo z korzeniem wyrywa, Prawda wyrwie Cię z głupoty.
Będziesz odtąd jak ta ptaszyna najmniejsza co najgłośniej każdego ranka ćwiergoli, jak najpiękniej potrafi... z Wdzięczności, że słonko wzeszło i wiaterek wieje, toż nasion i okruszków przyniesie... ;)
Odłóż tę fałszywą miarkę, którą na ledwo obsianym polu już zbiory mierzysz.

Ps
Jedno słowo/ gest serce człowieka odmienić mogą.
Prostuj się póki jesteś w drodze.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 20

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Wesoła Zosia... Brałaś coś? :D
popieram tę opinię 21 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Tia... Porcję śmiechu ;)
Biorę systematycznie, żeby nie zachorować na tango w rytmie kasa, kasa, kasa...

Ps
Ileż mnie to forum nauczyło o " ludziach"... wow
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 16

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

To pewnie randall
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Z całą pewnością wesoła zosia to randall

Ps
nie ubliżaj innym przekonaniem, że tego nie wiedzą ;)
I kur...a, nie stawaj jak przy SWOIM
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 7

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Najwyraźniej, w dodatku za mocne
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Zerwać kontakt z rodziną męża. Zacząć samemu pomnażać swój majątek, a nie zaglądać komuś w kieszeń. hoże teście Cię nie lubią? Może syn z wpadki był i uznają córkę tylko?
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

My od dawna sami pomnażamy swój majątek.
Ale oni chcą skorzystać z niego przysyłając nam tu rodzinę męża.

Nie zgodziłam się, więc jestem okropna.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

I bardzo dobrze, że się nie zgodziłaś. Olać ich i tyle. Nie są Wam do szczęścia potrzebni tylko macie przez nich same przykrości i stresy.
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Kobieto, szukasz tu usprawiedliwienia dla swojej decyzji/upewnienia tu czy ktoś od teściów dostał pomoc czy nie to nic nie znaczy ważne ze mieli i Was nie wsparli,
Także uważam ze przyjmować nikogo nie macie obowiązku i możecie nie mieć ochoty,
Ale czy cała sytuacja nie moze mieć głębsze dno, chociażby Twoje pierwsze kontakty-czymś podpadłas , gestem,słowem , stosunkiem do ich syna- i jesteś zła synowa- ktora wyrzuciła ich syna na emigracje a sama za jego kasę utrzymuje swoją rodzine i oni złamanego grosza Wam nie dadzą,

Albo Twój maź w młodzieńczej kłótni powiedział ze złamanego grosza od nich nie chce i sam sobie poradzi bo oni tacy i owacy - i oni spełniają jego marzenie o radzeniu sobie samemu, nie wiesz ile krwi mógł im napsuć zanim dojrzał , ( jednak mądry rodzic po ukształtowaniu sie swojego dziecka powinni odciąć sie od przeszłości i oni dążyć do wyjaśnienia powodów postępowania itp, tu typowe ze nie dowiesz sie jak to jest dopiski własnych dzieci nie wychowasz)

Życzę Wam powodzenia, i odpowiedz sobie czy są Twojemu mężowi potrzebni do szczęścia- Ty tych spraw nie wyjaśnisz , to tylko Jego samodzielna rozmowa z rodzicielami jest w stanie cos zdziałać , Ty niestety jesteś osoba postronna i Twoje wypowiedzi na 100%dostaja opaczny wydźwięk i utwierdza ich ze poleciałas na ich kasę .

Trochę wiem co pisze bo moi teściowie maja zła synowa i jeszcze gorsza synowa, ja zle wychowuje dzieci ta druga chce byc utrzymanką do tego jest gruuuuba utrzymanką i nie takiej zony oczekiwali dla synusia, do tego hetera itp echhh ( a puki sie z nią nie związał to był żałosnym tatysynkiem-nawet wymianę dowodu tatuś mu załatwiał)
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dziękuję za życzenia :)

Właściwie my, dorośli, aż tak nie potrzebujemy ich towarzystwa, ale zawsze myślałam, że dziecko potrzebuje dziadków i cioci.

Z drugiej strony oni naszym dzieckiem nie interesują się.
Zaproszą raz na rok, na parę godzin, jak jesteśmy w Polsce na wakacjach, jeśli nasz synek dostanie od cioci prezent, to taki za 30 zł maksimum (ciocia jest mamą chrzestną), niepotrzebnie tylko ja jej synowi dawałam po 100 zł czy po 50.

A babcia nigdy nie zaprosiła naszego synka do siebie na wakacje, mimo, że jej drugi wnuczek spędza wszystkie weekendy i każde wakacje u niej, korzystając ze wszystkiego, co babcia ugotuje czy nasadzi w ogrodzie.
Nasz synek nigdy nie dostał takiej możliwości. Nawet nam nie zaproponowali, żeby u nich pobył choć przez parę dni, tak tylko z nimi.
To boli.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 6

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Dziewczyno zacznij żyć swoim życiem a nie rostrząsać co kto komu ile ,za ile i po ile,zajmij się sobą ,będziesz zdrowsza.Nie masz innych problemów?
Co do rodziny na wakacje to j.w. infornujesz wprost ,że nie masz warunków ani czasu na zajmowanie się nimi w wakacje , możesz poszukać tanich kwater,nie masz obowiązku szukania nikomu pracy ani niańczenia a tym bardziej tłumaczenia się komukolwiek bo jesteś niezależną dorosłą osobą. Suma sumarum to nawet dobrze ,że nic dostałaś bo nie jesteś nic nikomu winna.
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

a Ty serio tak zazdroscisz tej siostrze meza, samotnej matce? Uwazasz,ze skrzywdzila brata?

Sorry, ale nie chcialabym byc na jej miejscu, sama z dzieckiem na pastwowej posadzie...Wy chociaz macie siebie, macie lepsze mozliwosci zarobic na dziecko, jest Was 2.

Serio, wolalabym miec pelna kochajaca rodzine niz milion na koncie i samotne wychowywanie dziecka....Wczuj sie troche w jej sytuacje.
popieram tę opinię 11 nie zgadzam się z tą opinią 18

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Myślącego miło poczytać
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 9

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

No a Ty dobrze byś się czuła gdyby rodzina, która powinna wspierać się wzajemnie odwróciła się od Ciebie w najtrudniejszych momentach? Gdyby ich los Twojego dziecka nic nie obchodził?
My czuliśmy się strasznie wtedy.

Może i roztrząsam, fakt.
Ale to dlatego, że niedawno zaskoczyli mnie tym, jak bardzo chcą teraz z nas korzystać.

Macie rację. Nie ma co się dłużej zastanawiać i roztrząsać, tylko wyraźnie powiedzieć, że my też nie pomożemy i dlaczego.

Dziękuję za wszystkie Wasze opinie. Bardzo mi pomogliście w ocenie sytuacji.
Czasem lepiej jest zapytać o zdanie w internecie, bo rozmawia się anonimowo, niż opowiadać o wszystkim swoim przyjaciołom, którzy znają nas i naszą rodzinę (przynajmniej ja tego nie lubię, bo to takie psucie opinii tym, których nie lubimy).
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 5

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Współczuje -Twojemu mężowi nie rodziców ale takiej żony.
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 31

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Anna-Joanna nie daj sie. Nikomu nie musisz sie z niczego tłumaczyć. To Twoje życie i Twój wybór. Niektórym łatwo tu powiedzieć, że jesteś niesprawiedliwa i nie powinnaś sie odwracać od rodziny. Łatwo, bo nie są w takiej sytuacji. Nie wierzę, że nikt nie byłby wpieniony gdyby własna najbliższa rodzina sie na niego tak wypięła. No chyba, że ktoś jest bogaty to ma w d*pie, że teściowa dała wszystko jednemu dziecku a nie każdemu coś. Oj tak, jak sie z boku patrzy to przecież nic nie boli. Boli jak sie to przeżyje na własnej skórze. Wiem co mówię i nie jedna osoba z tej dyskusji też wie, bo przeżyła. A reszta niech nie psioczy jak nie wie, jak to jest... Żyj swoim życiem. Może kiedyś to sie zmieni i jeszcze ułożą sie wasze relacje. Ale na chwilę obecną wypij się mocno na nich. To do nich będzie należał pierwszy krok jakby co... Pozdrawiam.
popieram tę opinię 25 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Miśka, dziękuję, że rozumiesz jak to jest...
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Wyjechaliscie za granicę, nie ma was na miejscu. Siostra męża jest i jak rodzice będą w potrzebie do niej się zgłoszą. Rodzice nie mogą mieć takiej samej więzi z wnukiem którego widza rzadko, jak z tym którego maja codziennie. Może boja się zostac z dzieckiem które malo znają. Wyjazd zagranicę wiąże się z pewnymi kosztami. Wy je płacicie.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 14

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

A ja wolalabym to drugie. Dostatnie zycie spokojna praca pomoc rodzicow bez balastu e formie meza na glowie / nue zawsze maz jest kochajacy/
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Typowa sytuacja bycia w roli kozła ofiarnego. Zrywajcie kontakt, zero telefonów, zero rozczulania się ( tak samo Was potraktowano macie do tego prawo ) itd. wymarzcie tych ludzi z pamięci ( Cieszcie się własnym życiem ) bo was zniszczą - nie dajcie się zastraszyć oczernianiem itd. bo napewno będą próbowali Wami manipulować - to jak z alkoholikiem są przyzwyczajeni do tej sytuacji i tego się już nie zmini, tu niema miejsca na uczucia. A Ty wspieraj męża bo to dla niego ciężka sytuacja i wymaga od niego wiele siły.
popieram tę opinię 14 nie zgadzam się z tą opinią 0

Wnuki od syna to nie wnuki
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 4

Taka prawda,ja musze tez urwac kontakt nie Ma co sie ludzi ci Tracic czas
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Dokładnie tak zrobiliśmy. Zerwaliśmy kontakty. Więc skarżą się dalszej rodzinie na nas...
Ostatnio jak pisałam tutaj trzy lata temu byłam tak rozżalona , że zapomniałam nadmienić o jednej rzeczy:
Działka, na której teściowie wybudowali córce dom należała kiedyś do mojego męża.
Kiedy ją kupił była jeszcze tania, kupił ją za własne pieniądze i częściowo za pieniądze od rodziców. Własnymi siłami wykopał rów pod ogrodzenie a potem wspólnie z ojcem ogrodził. Z tej działki korzystali jego rodzice (uprawiali tam warzywa, pomidory) i czuli się jak u siebie. Ale działka prawnie była własnością mego męża.
Nagle któregoś dnia oni postanowili wybudować córce dom (i sami też chcieli w nim mieszkać) i zażyczyli sobie, żeby syn odsprzedał tę działkę ich córce.
On nie chciał. Ja mu odradzałam, bo wiedziałam, że cena ziemi zawsze idzie w górę, a działka była usytuowana w pobliżu bardzo dużego miasta. Nie opłacało mu się sprzedawać ziemi, która była w tak dobrym miejscu, tym bardziej, że wtedy nie miał pieniędzy na to, by np. po sprzedaniu działki siostrze kupić ziemię w innym miejscu w pobliżu naszego miasta, bo nie starczyłoby mu już na opłaty u notariusza (mąż był jeszcze wtedy studentem, pracował, ale nie miał dużych dochodów).
Rodzice i siostra zaprosili go do domu i tak go zmanipulowali, tak koło niego chodzili, że wreszcie się zgodził na ich plan.
Nie mogłam nic zrobić, nie byliśmy wtedy jeszcze małżeństwem.
Sprzedał działkę siostrze za nieduże wtedy pieniądze, ponieważ był całkowicie przekonany, że rodzice go nie ukrzywdzą i że skoro on idzie im i siostrze na rękę, bo rezygnuje dla nich z działki w dobrym punkcie, zagospodarowanej, ogrodzonej, to oni na pewno go nie ukrzywdzą i dadzą mu kiedyś swoje mieszkanie i mały wiejski domek po babci. Tak byłoby sprawiedliwie.
Liczył na to, że potraktują go jak traktuje się syna, zwłaszcza, że powinni być mu wdzięczni, bo zaoszczędził im wszystkim trudu szukania nowej działki, negocjacji, budowania ogrodzenia, itp.

Nie był złym synem i nie mogli mu nic zarzucić. Był na każde ich wezwanie jak potrzebowali czegoś, to przyjeżdżał, on w ogóle jest bardzo uczynny.

Mimo to oszukali go. Skołowali go tak, że sprzedał siostrze tę działkę (bo nowej nie chciało im się szukać, a tak to mieli wygodnie), a potem po naszym ślubie powiedzieli nam nie jeden raz: "Nic wam nie damy, radźcie se sami!". Nie chcieli w ogóle słuchać, kiedy prosiliśmy ich o pomoc.

Było nam strasznie ciężko. Okropnie. Tułaliśmy się od mieszkania do mieszkania, bo albo wymówiono nam wynajem, albo rozpaczliwie szukaliśmy czegoś tańszego. Rodzice męża wiedzieli o tym. Nie pomogli nam nic. Do dziś nie rozumiemy dlaczego...

W międzyczasie, bardzo szybko po tym jak mąż pozbył się działki na rzecz siostry - nastąpił na rynku nieruchomości gwałtowny wzrost cen, to był bum, ceny mieszkań i ziemi po prostu galopowały w górę.
Ziemia w pobliżu naszego miasta zrobiła się tak droga (budowano tam wiele domów, bo miasto się rozrastało), że działka, która kiedyś należała do mojego męża osiągnęła tak wysoką cenę, że gdybyśmy ją wtedy sprzedali, to kupilibyśmy sobie nieduże mieszkanie w naszym mieście.
A my nie mieliśmy nic...Tułaliśmy się z maleńkim dzieckiem po obcych mieszkaniach. Teściów i siostrę męża nic to nie obchodziło...

Mąż strasznie żałował swojej niegdysiejszej decyzji, bo widział, że najbliżsi korzystając z jego ufności i życzliwego serca oszukali go i po prostu doprowadzili go do niekorzystnego dla niego rozporządzenia własnym majątkiem.
Ratował się wyjazdem za granicę. Dwa lata wychowywałam dziecko sama, potem dołączyłam do męża. Mąż strasznie ciężko pracował przez wiele lat, żeby czegoś się dorobić dla nas i dla naszego syna. Teraz oboje bardzo ciężko pracujemy.
Próbowaliśmy mimo wszystko ponaprawiać jakoś relacje z teściami i siostrą męża, wybaczyć im te lata naszej poniewierki, w czasie których nie zrobili nic, żeby pomóc nam stanąć na nogi.
Odwiedzaliśmy ich (oni bardzo chcą tego, bo wtedy mogą się pokazać przed sąsiadami, że u nich wszystko w porządku w rodzinie), byliśmy serdeczni, a oni przez kolejne lata zapisywali kolejne części majątku na córkę. Mój mąż nie dostał nic. Nawet tego wiejskiego domku po babci, którą się opiekował przed jej śmiercią.
Najgorsze (wg nas) jest w tym wszystkim to, że nie dość, że go całkiem przy podziale majątku pominęli, to jeszcze doprowadzili go do utraty tej działki, która w trzy, cztery lata po tej niefortunnej sprzedaży uratowałaby nas przed brakiem własnego mieszkania.
I nie rozumiem jak ta jego siostra, która przez 20 lat kolejno zagarniała wszystkie majątki po rodzicach (aż uzbierał się milion złotych, plus pomoc w utrzymaniu i wychowaniu jej dziecka) ... jak ona może sobie popatrzeć w lustrze w twarz.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 3

A macie teraz kontakt czy ograniczyliście?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Nie, już nie kontaktujemy się. W sumie od niedawna. No więc są skargi na nas do dalszej rodziny za to.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

To jest po prostu chciwość.... to nie jest siostra .....:(
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Witaj w klubie. Moja matka rowniez przepisala mojej siostrze absolutnie wszystko. Ja nie dostalam nic. Nawet dzialke ktora mi obiecala zdazyla juz sprzedac. Jak znam zycie pieniadze ze sprzedazy dala mojej siostrze. Gdy moje dziecko bylo male musialam jej placic zeby zostala przy wnuku! Teraz mam ciezka sytuacje prywatna i zajmuje sie moim dzieckiem "za darmo". Coz odkupila swoje winy jako babcia . To jest cholernie niespawiedliwe. Jak sie ma 2 dzieci powinno sie ke traktowac tak samo
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 1

Mój mąż ma identyczną sytuację jak Anna-Joanna i wiecie co, skrzywdzili jego i wnuczkę i jeszcze są obrażeni...To jest szczyt bezczelności jeśli ktoś kto robi krzywdę czyli oprawca jest potem obrażony na skrzywdzonego...Dużo by pisać o moich teściach i ich świństw uczynionych w stosunku do własnego dziecka i wnuczki. I tak jak pisała Anna-Joanna nie mieli żadnych powodów aby tak postępować, no może poza jednym nienawidzą mnie czyli jego żonę... Ale na Boga, mnie nie muszą kochać nawet mogą mnie nie szanować ale własne dziecko tak traktować???
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

Napisałam ten tekst wcześniej, w odpowiedzi na jeden z wpisów, ale wkleję go jeszcze tutaj, bo będzie widoczny jako ostatni:

Ostatnio jak pisałam tutaj trzy lata temu byłam tak rozżalona , że zapomniałam nadmienić o jednej rzeczy:
Działka, na której teściowie wybudowali córce dom należała kiedyś do mojego męża.
Kiedy ją kupił była jeszcze tania, kupił ją za własne pieniądze i częściowo za pieniądze od rodziców. Własnymi siłami wykopał rów pod ogrodzenie a potem wspólnie z ojcem ogrodził. Z tej działki korzystali jego rodzice (uprawiali tam warzywa, pomidory) i czuli się jak u siebie. Ale działka prawnie była własnością mego męża.
Nagle któregoś dnia oni postanowili wybudować córce dom (i sami też chcieli w nim mieszkać) i zażyczyli sobie, żeby syn odsprzedał tę działkę ich córce.
On nie chciał. Ja mu odradzałam, bo wiedziałam, że cena ziemi zawsze idzie w górę, a działka była usytuowana w pobliżu bardzo dużego miasta. Nie opłacało mu się sprzedawać ziemi, która była w tak dobrym miejscu, tym bardziej, że wtedy nie miał pieniędzy na to, by np. po sprzedaniu działki siostrze kupić ziemię w innym miejscu w pobliżu naszego miasta, bo nie starczyłoby mu już na opłaty u notariusza (mąż był jeszcze wtedy studentem, pracował, ale nie miał dużych dochodów).
Rodzice i siostra zaprosili go do domu i tak go zmanipulowali, tak koło niego chodzili, że wreszcie się zgodził na ich plan.
Nie mogłam nic zrobić, nie byliśmy wtedy jeszcze małżeństwem.
Sprzedał działkę siostrze za nieduże wtedy pieniądze, ponieważ był całkowicie przekonany, że rodzice go nie ukrzywdzą i że skoro on idzie im i siostrze na rękę, bo rezygnuje dla nich z działki w dobrym punkcie, zagospodarowanej, ogrodzonej, to oni na pewno go nie ukrzywdzą i dadzą mu kiedyś swoje mieszkanie i mały wiejski domek po babci. Tak byłoby sprawiedliwie.
Liczył na to, że potraktują go jak traktuje się syna, zwłaszcza, że powinni być mu wdzięczni, bo zaoszczędził im wszystkim trudu szukania nowej działki, negocjacji, budowania ogrodzenia, itp.

Nie był złym synem i nie mogli mu nic zarzucić. Był na każde ich wezwanie jak potrzebowali czegoś, to przyjeżdżał, on w ogóle jest bardzo uczynny.

Mimo to oszukali go. Skołowali go tak, że sprzedał siostrze tę działkę (bo nowej nie chciało im się szukać, a tak to mieli wygodnie), a potem po naszym ślubie powiedzieli nam nie jeden raz: "Nic wam nie damy, radźcie se sami!". Nie chcieli w ogóle słuchać, kiedy prosiliśmy ich o pomoc.

Było nam strasznie ciężko. Okropnie. Tułaliśmy się od mieszkania do mieszkania, bo albo wymówiono nam wynajem, albo rozpaczliwie szukaliśmy czegoś tańszego. Rodzice męża wiedzieli o tym. Nie pomogli nam nic. Do dziś nie rozumiemy dlaczego...

W międzyczasie, bardzo szybko po tym jak mąż pozbył się działki na rzecz siostry - nastąpił na rynku nieruchomości gwałtowny wzrost cen, to był bum, ceny mieszkań i ziemi po prostu galopowały w górę.
Ziemia w pobliżu naszego miasta zrobiła się tak droga (budowano tam wiele domów, bo miasto się rozrastało), że działka, która kiedyś należała do mojego męża osiągnęła tak wysoką cenę, że gdybyśmy ją wtedy sprzedali, to kupilibyśmy sobie nieduże mieszkanie w naszym mieście.
A my nie mieliśmy nic...Tułaliśmy się z maleńkim dzieckiem po obcych mieszkaniach. Teściów i siostrę męża nic to nie obchodziło...

Mąż strasznie żałował swojej niegdysiejszej decyzji, bo widział, że najbliżsi korzystając z jego ufności i życzliwego serca oszukali go i po prostu doprowadzili go do niekorzystnego dla niego rozporządzenia własnym majątkiem.
Ratował się wyjazdem za granicę. Dwa lata wychowywałam dziecko sama, potem dołączyłam do męża. Mąż strasznie ciężko pracował przez wiele lat, żeby czegoś się dorobić dla nas i dla naszego syna. Teraz oboje bardzo ciężko pracujemy.
Próbowaliśmy mimo wszystko ponaprawiać jakoś relacje z teściami i siostrą męża, wybaczyć im te lata naszej poniewierki, w czasie których nie zrobili nic, żeby pomóc nam stanąć na nogi.
Odwiedzaliśmy ich (oni bardzo chcą tego, bo wtedy mogą się pokazać przed sąsiadami, że u nich wszystko w porządku w rodzinie), byliśmy serdeczni, a oni przez kolejne lata zapisywali kolejne części majątku na córkę. Mój mąż nie dostał nic. Nawet tego wiejskiego domku po babci, którą się opiekował przed jej śmiercią.
Najgorsze (wg nas) jest w tym wszystkim to, że nie dość, że go całkiem przy podziale majątku pominęli, to jeszcze doprowadzili go do utraty tej działki, która w trzy, cztery lata po tej niefortunnej sprzedaży uratowałaby nas przed brakiem własnego mieszkania.
I nie rozumiem jak ta jego siostra, która przez 20 lat kolejno zagarniała wszystkie majątki po rodzicach (aż uzbierał się milion złotych, plus pomoc w utrzymaniu i wychowaniu jej dziecka) ... jak ona może sobie popatrzeć w lustrze w twarz.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Działki i inne majątki - to już się stało i przepadło. Skup się na swojej rodzinie i na tym, by samemu się dorobić i nikomu niczego nie zawdzięczać.
Podjęłaś decyzję i teraz jej się trzymaj. Poza tym - chcesz, to też możesz się żalić dalszej rodzinie, jak to dziadkowie skrzywdzili syna i nie interesują się wnukiem. W końcu kto Ci zabroni się pożalić? Mogą oni, możesz i Ty. W zasadzie możesz robić dokładnie to samo co oni - jeśli masz na to czas i siły. Moim zdaniem, szkoda się użerać, lepiej być spokojną mamą dla swojego dziecka i dobrą żoną dla swojego męża. Z twojego opisu wynika, że jest pracowity, więc jeśli i Ty pomożesz, to razem na pewno dacie radę.
Na koniec wredny numer, który ja bym wykręciła, bo to leży w moim charakterze - zgodziłabym się na tych wszystkich pociotków i innych z wizytą, po czym dzień przed terminem zamknęłabym drzwi na klucz, sąsiadom kazała mówić, że się wyprowadziłam i wyjechałabym z moją rodzinką na dłuuuugie wakacje... po zmianie numerów telefonów, oczywiście. Tylko pamiętaj, by zostawić monitoring, żeby w zimowe wieczory sobie oglądać głupie miny ;P
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 0

Znam z autopsji ten ból... Zarówno ja jak i mąż odcielismy się od rodziców. Na początku było nam ciężko bo jak to? Im wiecej czasu upłynęło tym wzrasta przekonanie że to była dobra decyzja. Po co mi kontakt z kimś kto mnie rani jest niesprawiedliwy przy kim czuje się gorsza i nie wspiera aa? Mam ogromną satysfakcję że radzimy sobie bez nich.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Bo życie nie jest sprawiedliwe i trzeba mieć twardą d****. Dziś mam 30 lat dobrą pracę, wynajmuję maleńką kawalerkę i myślę o kredycie. Na studia zaoczne pracowałam sama, kiedy się wyprowadziłam dostałam obieraczke, parę noży i widelcy. Za to moja siostra miała sponsorowane studia, kiedy wyprowadzała że do mieszkanka narzeczonego alkoholika dostała od rodziców 30 tysięcy na płytki w kuchni. Facet chlal na potęgę wyrzucał ja z domu w samych majtkach a rodzice jeździli i tylko ja odbierali. I tak w kółko ona do niego wracała a on ja wyrzucał a oni po nią. W końcu wróciła do domu oczywiście bez kasy. Dowiedziałam się również że moja matka dawała potajemnie jej co jakiś czas 2 tysiące aby kupiła sobie mieszkanie. Fajnie nie? A ja nie dostałam nigdy nic. Nie utrzymuje kontaktów z rodzicami ani z siostrą, potrafią nachodzić mnie w moim domu, wydzwaniają, raz powiadomiłam już policję. Szkoda że niektórzy z nas doświadczają niesprawiedliwości i cierpienia że strony własnych rodziców ale nic nie możemy z tym zrobić. Wychodzę z założenia że kto sieje wiatr ten zbiera burze. Kopnąć w 4 litery i żyć dalej, karma wraca
popieram tę opinię 15 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Trzeba się skupić na sobie. Robię teraz prawko ale nie wiem czy starczy mi na samochód. Ps siostra ma lagunę po ojcu
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Przykre te historie, ale wiem że są bardzo powszechne...nie chodzi nawet o pieniadze, chociaz kazdy tutaj podnosi kwestie finansowa, ale to jest tylko konsekwencja braku relacji miedzy rodzicami a dziecmi i miedy rodzenstwem...niestety rodziny sie nie wybiera, wybiera sie tylko przyjaciół i partnera. takie zycie.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Moi rodzice uważali że moja siostra jest mniej zaradna, gorzej się uczy, gorzej jej się wiedzie. Ale czy faworyzowanie sprawi że będzie zaradniejsza? Co będzie jak odejdą? Ja nawet palcem nie kiwne żeby jej pomóc-mozecie na mnie krzyczeć że jestem zła. Ludzie faworyzowani są uczeni że dostają wszystko od tak. A potem są kłopoty w życiu, w pracy bo nie umiemy znieść tam niesprawiedliwości albo faworyzowania. A to dziecko nie faworyzowane cierpi ogromnie.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Zazdroszczę ludziom normalnych rodziców. Nawet nie wiecie jakie to jest uczucie patrząc latami na wsparcie finansowe siostry, ciągłe jej bronienie. Nawet nie wiecie jak marzyłam aby kiedyś rodzice zapytali mnie: jak ci pomóc? Może ci dołożymy do mieszkania, może kupimy ci odkurzacz. Ci którzy nie przeżyli zerwania kontaktów z rodzicami nie mają pojęcia o tym jaki to jest ból i jaka pustka. Kiedy znajomi opowiadają jak pomogli im rodzice, łzy zaczynają mi napływać do oczu. Przez to co mnie spotkało boję się założyć rodzinę boję się że znowu ktoś kogo kocham skrzywdzi mnie a wtedy już się nie podniosę. Gdyby nie praca z psychologiem to pewnie bym sobie nie poradziła. Jeśli jesteście w takiej sytuacji to szukajcie u niego pomocy, bo czasem samemu można nie dać rady. Pozdrawiam cieplutko
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 1

~30-stka , proszę Cię nawet tak nie myśl! Nie ma nic cudowniejszego i uzdrawiającego dla kobiety jak mieć własne dzieci. Nie bój się założyć rodzinę, bo nawet jeśli, nie daj Boże, mąż by się nie sprawdził, to dla dzieci będziesz żyć. Poszukaj kogoś rozsądnego, módl się o wstawiennictwo i pomoc do świętego Józefa (on znajduje dobrych mężów dla tych co proszą go o pomoc , spróbuj) . Naprawdę warto mieć rodzinę, swoją własną rodzinę...
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 5

Nie ma nic cudowniejszego i uzdrawiającego dla kobiety jak mieć własne dzieci. Nie bój się założyć rodzinę, bo nawet jeśli, nie daj Boże, mąż by się nie sprawdził, to dla dzieci będziesz żyć.

Super rada. Naprawdę. Miej dzieci, a jak mąż się nie sprawdzi, będzie się znęcał psychicznie, fizycznie, będzie agresorem, alkoholikiem, będzie zdradzał, to przecież będziesz sobie żyć dla dzieci. Pomodlisz sie najwyżej do sw Józefa, no bo przecież nie masz wsparcia rodziców ani rodzeństwa...dodatkowo zryta psychika z doswiadczen z domu rodzinnego an pewno da ci sile by zyc.

30-stka akurat widać jest na tyle dojrzałą osobą, że ma świadomość jakie konsekwencje ciągnie za sobą opisywana sytuacja w rodzinie. Brak poczucia akceptacji, miłości, wsparcia ze strony rodziny (rodzice, rodzeństwo) potem, w życiu dorosłym owocują własnie strachem przed miłością (a tak naprawdę strachem przed odrzuceniem), w konsekwencji często zdarzają sie toksyczne związki (chorobliwa zazdrość, ograniczanie drugiej strony, brak zaufania), istnieje duże prawdopodobieństwo toksycznej miłości do dzieci...

Dlatego to bardzo dobrze, ze korzystas z pomocy psychologa. Najpierw trzeba sie uporac ze soba i swoimi uczuciami, a dopiero potem brac odpowiedzialnosc za zwiazek i nowe zycie.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 1

Dziecko nie ma wpływu na to w jakiej rodzinie się urodzi. Czy u dobrych ludzi czy u złych. Ale dorosłe dziecko ma wpływ na to jakimi ludźmi się otacza. Zerwanie więzów z rodzicami to trudna decyzja ale czasami nie ma innej drogi. Po co utrzymywać kontakt z ludźmi którzy nas okradają, oszukują, zdradzają, wykorzystują i nie widzą w tym nic złego? Każdy kontakt z tymi ludźmi to jak wbijanie sobie noża w serce.
Tak naprawdę tu nie chodzi o pieniądze tylko brak symetrii, brak wsparcia, brak dobrego słowa, brak zainteresowania, brak życzliwości i brak dobrej woli. Czasem takie zupełne zerwanie więzów wyzwala i oczyszcza. W sercu zamiast żalu robi się jaśniej i robi się miejsce na zdrowe i symetryczne relacje, człowiek otwiera się na nowych ludzi i nie boi się komuś zaufać bo wie już na jakie sygnały należy zwracać uwagę . Takie doświadczenia potrafią nam dac siłę i uczą jak nie powinny wyglądać rodzinne relacje a to już bardzo cenna lekcja :)
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

"Super rada. Naprawdę. Miej dzieci, a jak mąż się nie sprawdzi, będzie się znęcał psychicznie, fizycznie, będzie agresorem, alkoholikiem, będzie zdradzał, to przecież będziesz sobie żyć dla dzieci. Pomodlisz sie najwyżej do sw Józefa, no bo przecież nie masz wsparcia rodziców ani rodzeństwa...dodatkowo zryta psychika z doswiadczen z domu rodzinnego an pewno da ci sile by zyc."

Po pierwsze nie wiadomo na jakiego męża trafi - może akurat na dobrego człowieka? Nie ma co sobie zamykać drogi do szczęścia, jaką daje rodzina, tylko dlatego, że samemu wyszło się z rodziny, w której coś nie funkcjonowało jak należy.
Po drugie - pomoc psychologa - tak, jak najbardziej potrzebna. Ale psycholog na pewno nie powie "proszę nie wychodzić za mąż, nawet o tym nie myśleć, bo trafi pani na agresora, alkoholika, przemocowca". Właśnie z psychologiem powinna 30-stka omówić swoje obawy, dobry psycholog na pewno podpowie na co uważać. A modlitwa do św. Józefa też pomoże - wiele mężatek potwierdza, że modliły się o dobrego męża za wstawiennictwem św Józefa i udało się :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 4

Byłam na terapii. Bardzo mi pomogła, i myślałam że się uwolniłam od demonów od tej zazdrości bo to przecież to wina rodziców nie siostry.. Ale kiedy wczoraj rozstawałayśmy się i spytałam czy tato dał mi jakieś pieniądze na benzynę ..powiedziała, że nie, to pomyślałam, że tato zapomniał...Z czymś tam się rozliczałyśmy i przypadkowo zobaczyłam plik pieniędzy w portfelu...była u rodziców..więc nie zapomniał. Kiedy napisałam do niego, czemu ja też nie dostałam paru złotych odpowiedział, że mój samochód nie jest na benzynę i mało pali i ja nie potrzebuję wsparcia..
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Aż się popłakałam. Wiem coś o tym bo sama to przeżywam.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Jakbym o sobie czytała...szkoda tylko że nie widzą jak moja siostra na zakupy co miesiąc chodzi...wynajmuje mieszkanie na które ja nie stać, ale jest ładne i przytulne, a przecież z kotem nie będzie mieszkać w norze bo depresji dostanie.... a ja przecież mam pieniądze(zarabiamy tele samo) i mam męża który dobrze zarabia. Tylko że ja zanim wydam 50 zł na bluzkę 10 razy się zastanowię czy jej potrzebuję..
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Nie rozumiem dlaczego rodzice faworyzujacy jedno dziecko oczekują od tego drugiego że zaakceptuje ta sytuacje i będzie udawać że nic się nie stało. Moja matka ma teraz fazę nagrywania mi się na pocztę tekstami"jesteś mądra bystra mam nadzieję że się odezwiesz i będzie jak kiedyś".nie rozumiem tego po co odstawiać takie cyrki. Ktoś kogoś skrzywdził ale spoko udawajmy że nic się nie stało. To po co było to robić? Dlaczego nie dać tej osobie spokoju. Że strachu, z poczucia winy?
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0

Nie mam rodzeństwa, więc faworyzowanie mnie nie dotyczy, ale niestety mam dosyć przykładów wokół. Nie ma na to złotej recepty, bo każdy przypadek trzeba rozpatrzyć indywidualnie. Moja bardzo dobra koleżanka z pracy też miała kongo, bo mama faworyzowała siostrę, ale jak mama trafiła do szpitala, to już do końca została z nią moja koleżanka a nie ukochana córunia. Przykre, że ludzie faworyzowani tego nie doceniają.
Wygląda na to, że Ty też swoje przeszłaś, ale przynajmniej próbujesz stanąć na nogi i chwała Ci za to. A rodzice? Może im głupio przed ludźmi (częsty czynnik, niestety) i teraz próbują coś sklecić, żeby wyglądało, że rodzina jest w komplecie. Nie wiem, zgaduję. Ty wiesz najlepiej, jak jest, ale jeśli czujesz, że jesteś robiona w trąbę, wpuszczana w maliny itp., to chyba lepiej odpuścić. Bo co innego zostaje? Szarpać się całe życie? Moim zdaniem, nie warto.
Nie daj się!
Do autorki wątku też: Nie daj się!
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Aniu, dziękuję za pocieszenie. Instynkt mi podpowiada aby trzymać się z daleka. Niestety ale nachodzą mnie w domu, patrzą czy mam otwarte okna, dzwonią domofonem, koczują samochodem przed budynkiem. Ja przez to nie mogę się skupić denerwuję się, mam już dość. Nie wiem co robić.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

To już podchodzi pod nękanie.
Wiesz co, sprawdź, kto jest Twoim dzielnicowym (albo na posterunku, albo w internetach) i poproś go o rozmowę oraz czy może coś zrobić jako ta władza wyższa. Czasem samo postraszenie rodzinki wystarczy. Wiesz, zupełnie inaczej to wygląda, gdy Ty mówisz "odczepcie się", a zupełnie inaczej, gdy przyjdzie policjant, przedstawi się, powie, że była skarga na nękanie, sypnie artykułami i karami, które za to grożą itp. Jak będzie fajny gościu, to może podpowie Ci kilka trików i wcale nie będzie musiał sam przychodzić, bo Ty dasz sobie radę.
Jeśli nie możesz się gdzieś przeprowadzić, to szukaj formalnej pomocy. Choćby w bezpłatnych poradach prawnych - opinia radcy prawnego też pomoże Ci spojrzeć inaczej na całą sytuację. Nie twierdzę, że musisz się do wszystkiego od razu stosować, ale warto się rozeznać w możliwościach.
A jak już zdecydujesz się na przeprowadzkę, to proponuję emigrację - może jakaś mała wysepka u wybrzeży Sycylii czy Norwegii, gdzie miejscowy rybak dowozi towar raz na tydzień...? Łatwo Cię tam nie znajdą ;P I nie łam się! Masz przyjaciół? Spróbuj znaleźć choć jednego, będzie łatwiej.

P.S. I już nie odchodźmy od głównego tematu wątku, OK? :)
P.S. 2 Nerwy - nerwica - poświadczona przez lekarza - spowodowana przez rodzinę - pozwać rodzinę o odszkodowanie... Hm, ciekawe, co na to prawnik...?
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Błagam tylko nie piszcie że mam się do kogoś modlić bo wywołuje to u mnie napad śmiechu podpytalam się psychologa o to i powiedział że jeśli będziemy szukać w innych prawdopodobieństwa że nas skrzywdzą to zapewne to znajdziemy. Powiedział też że na pewne rzeczy nie ma wpływu i możemy tylko patrzeć co będzie dalej. A ja staram się patrzeć i liczyć że szczęście do każdego przyjdzie pozdrawiam tym razem gorąco
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Kaochana nie jesteś sama!!
U mnie poszło to dalej. Moja babka obdarowała swoją córkę domem, działką jedną i drugą. Mojemu ojcu babka dała 15 arów działki. Było święte oburzenie że tak duzo dostała jego siostra a on nic. Praktycznie zostały zerwane stosunki z babką. I wyobraź sobie sytuację, że mój ojciec robi to samo w naszej rodzinie. Siostrze strumien pieniędzy, tankowanie, mieszkanie a mnie nic, od czasu do czasu raz na miesiąc tankowanie baku za 200 zł...Taka to u nas rodzinna tradycja, ale ja zawsze byłam do roboty a moja siostra do kochania. Mam 40 lat i boli to tak samo jak miałam 13.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Stare baby i czekają aż im tatuś auto zatankuje, jeszcze się oburzają, której więcej. Żyjcie ludzie na własny rachunek i się nie oglądajcie kto Wam co da. My żyjemy z mężem na własny rachunek, czasem tata da nam pieniądze, żeby coś kupić dzieciom, bo on mówi, że się nie zna. Nam nie daje, bo niby z jakiej racji, jesteśmy dorośli, zarabiamy. Mojej siostrze też nie daje kasy, ale nawet jakby dał czy przepisał dom na nią, bo byłaby w gorszej sytuacji, to nie miałabym pretensji. Mamy z siostrą bardzo dobre relacje i nie chciałabym, żeby z powodu pieniędzy się one zepsuły.
popieram tę opinię 11 nie zgadzam się z tą opinią 1

To nie chodzi o oglądanie się na innych, ale o poczucie krzywdy. Nawet jeśli się żyje na własny rachunek itp. to jest to bolesne kiedy jedno z dzieci dostaje od rodziców wszystko na tacy a drugie na wszystko musi zapracować samo. Najczęściej wiąże się to z tym, że jedno z dzieci jest zawsze postrzegane jako bardziej zaradne i nie dostaje od rodziców nic. No może dobre słowo ;) ale i to nie zawsze. W mojej rodzinie to również tradycja dwupokoleniowa. Moja mama była ta mniej zaradna z sióstr, w związku z czym dostała dom, samochód, duża działkę i stale wsparcie finansowe, polegające głównie na finansowaniu wszelkich potrzeb dzieci, druga córka: dwie małe działki i opieke nad dzieckiem. Nietrudno się domyślić że ta która nie dostała za dużo jest w znacznie lepszej sytuacji zawodowej i finansowej. Moja matka nie uważa że dostała więcej, wręcz przeciwnie. I teraz biezaca sytuacja: moja siostra dostała od matki dom, ogromny, wyposażony, wart kupę kasy. Ja nie dostałam nic oprócz kilku tysięcy w prezencie ślubnym (ślub i przyjęcie organizowaliśmy sami - było skromnie, ale tak woleliśmy), mojej siostrze rodzice opłacili ślub i wesele na ponad 100 osób. I co najzabawniejsze siostra, żeby powiększyć sobie działkę wokol domu chce odkupić od ciotki jedną z dzialek, które ciotka dostała od rodziców. Ciotka po wycenie rzeczoznawcy podała jej cenę - 90% ceny podanej przez rzeczoznawcę. Matka - oburzenie, że gdyby o jej dziecko chodziło to ona by mu ta działkę dała za darmo a ciotka jest chciwa i chce pieniędzy. Generalnie wesoło. Ja z siostrą mam super kontakt choć bardzo się od siebie różnimy. Faktycznie ja sobie radzę, ona większość czasu spędza na bezrobociu. A właściwie to super kontakt miałyśmy do niedawna, bo odkad dostała dom, to mam wrażenie że uważa że wszystko jej się należy. Niestety ze swoich problemów, typu rodzice nie chcą jej zrobić podjazdu itp. żali się mnie. Niestety nie widzi że stawia mnie w dość dziwnej sytuacji, bo matka mogła np. ten dom sprzedać i podzielić między nas kasę. A tak ona dostała dom, a ja mam kredyt na mieszkanie. Pocieszam się tym, że mieszkam dalej od rodziców niż ona, więc siłą rzeczy to ona będzie zajmować się nimi na starość ;)
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

Uważam, że rodzice mają prawo podejmować własne decyzje dotyczące ICH majątku. Nawet jeśli jedno z dzieci dostaje wszystko inne nic, bo to są ich pieniądze/nieruchomości. Jeśli przepisaliby swoje dobra na jakąkolwiek instytucję też miałabyś żal?
Ludzie, naszym rodzicom też nikt nie pomagał do wszystkiego dochodzili sami, nie bądźmy tacy roszczeniowi, bo Oni (rodzice) już nie mają w stosunku do nas żadnych obowiązków, swoje zrobili. A już w ogóle w stosunku do naszych dzieci, Oni teraz mogą nie muszą.
Tak jestem tą córką, która została obdarowana, ale coś za coś. Ja się moimi rodzicami będę zajmowała do końca ich życia, będą u mnie mieszkać i będę ich pielęgnować w czasie chorób. Moje rodzeństwo interesuje się rodzicami tylko podczas imprez urodzinowo-imieninowych, nic ponad to. Uważam, że jeśli któreś z nich byłoby zainteresowane opieką nad rodzicami w zamian za "majątek" to nie miałabym żali. Wierzcie mi, życie ze starzejącymi się rodzicami nie jest proste, ale skoro Oni dawali sobie radę z nami jako dziećmi (i potrzebowali morza cierpliwości) to i ja (i mój mąż i dorastające dzieci też) musimy dać radę, w końcu człowiek na starość dziecinnieje...
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 8

Masz rację i nie masz.
Masz - bo co robią rodzice z ich majątkiem, to ich sprawa.
Nie masz - bo chyba jesteś w mniejszej mniejszości, skoro uważasz, że za wsparcie rodziców należy im się z Twojej strony opieka na starość. Oczywiście, jest to postawa jak najbardziej prawidłowa, ale dziś jakoś mało aktualna. Doświadczenie moje i mojego otoczenia pokazuje, że większość obdarowanych dzieci ma w nosie starych zniedołężniałych rodziców. Niestety, ale dobrze, że są ludzie jak Ty.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Pielęgnować będziesz o ile wytrzymasz. Moja babcia postąpiła tak samo, oddała mieszkanie siostrze mojej mamy która to wywiozła ją 100 km do męża żeby ten się opiekował bo nie wytrzymała tego.Jeśli w zamian za to co dostałaś będziesz się nimi opiekować to ok.

Ale pamiętaj że nie każda rodzina jest fair - moi rodzice oczekują pomocy mimo że muszę utrzymać się sama podczas gdy siostra mieszka w mieszkaniu za które oni spłacają kredyt. Nie stać mnie na to, sory. Nie dostałam wsparcia ani pomocy - mieszkanie studia, samochód , pieniądze - to wszystko dostała moja starsza siostra. Nie czuję się w obowiązku aby im pomagać, sory, nie ma frajerów.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Oto ja od razu widać, że to Ty jesteś pupilką, bo ten kto dostaje nigdy nie widzi problemu. Wręcz przeciwnie, zaczyna uważać że to normalne że dostaje wszystko, tak jak moja matka która miała pretensje do dziadka że pod koniec życia przepisal coś i na jej siostrę. Co do tego, że rodzice do wszystkiego dochodzili sami, w większości przypadku to nieprawda, często sami dostali dużo od swoich rodziców i powielają schemat.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

No cóż, czy jestem pupilką, raczej nie. Pupilem zawsze był mój najmłodszy brat, to jemu wszystko było wolno i to On był ukochanym dzieckiem (bo już w późniejszym wieku urodzonym). Wiem już, że rodzice mają trochę kasy, którą chcą dać mojemu rodzeństwu (bez szału ale zawsze coś) i wierz mi bardzo się z tego cieszę. Nie jestem roszczeniowa i nie uważam, że mi się należało, po prostu życie tak zdecydowało, że rodzice są ze mną.
Ale cóż, uderz w stół, a nożyce się odezwą... Taaak, widzę, że "skrzywdzona" jesteś przez rodziców, bo nie dali na mieszkanie, samochód, wesele (ja oprócz domu-choć wiem, że to strasznie dużo, od rodziców nic nie dostałam nawet nie miałambym czelności prosić. Samochód za swoje, wesele za swoje, dzieci utrzymujemy też za swoje. Kasa moich rodziców - ta z emerytur, to ich kasa i co z nią robią nie moja sprawa).
A wiesz moi rodzice do wszystkiego doszli sami. Ich rodziców nie było stać na darowizny dla dwóch córek (mama mojej mamy wszystko przepisała na starszą córkę - i moja mam nie miała o to pretensji, a mojego taty również wszystko dali córce, bo mieli tylko jedną i też nie miał pretensji). To, że wybudowali dom to zasługa taty, który jest złotą rączką i większość prac zrobił sam. Wzięli kredyt i musieli spłacać, ale tak dzieje się i teraz, że ludzie żyją na kredycie na mieszkanie/dom :-)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 7

Absolutnie nie uważam, że zostałam skrzywdzona, bo nigdy niczego od rodziców nie oczekiwałam, co ciekawe moja mama cały swój majątek dostała od swoich rodziców (moi rodzice nie są zbyt obrotni, sami nigdy by się nie dorobili domu), wychowala mnie tak, że na wszystko muszę zarobić sobie sama i tak od zawsze robiłam. Nawet za dzieciaka, pracowałam przy zbiorze owoców itp. żeby zarobić na swoje potrzeby. I uważam że to było super, bo na finanse nie możemy narzekać i do wszystkiego doszliśmy sami. Byłam natomiast zaskoczona że mama postanowiła zapisać dom mojej siostrze (nie własny, inny, który dostała w spadku), bo wcześniej był plan że go sprzeda. Ale to było ok, bo siostra chce mieszkać w okolicy itp. Najbardziej natomiast zaskoczyło mnie to, jak szybko siostra przeszła od "nie dostaje nic" do "daliście mi dom, zbudujcie mi podjazd itp." i że uważa że to jest ok mnie się żalić z tego tytułu. Nie zazdroszczę natomiast moich rodziców na starość i w sumie to uważam że bardziej moja siostra została skrzywdzona, bo "siadła na tyłku" i już jej się nie chce pracować itp., zmienia się powoli w naszą matkę niestety i to mnie smuci bardziej niz to, że nic nie dostałam od rodziców, bo jak już mówiłam, niczego nie oczekiwałam.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Ja tam nie czuję się staro :) Gerda, jak byś się czuła gdyby całe Twoje życie twoja siostra dostawała wszystko na co ty musisz zapracować? Studia, mieszkanie, samochód, pieniądze. I to od ludzi którzy sami muszą pracować po 12 godzin. Moja "mama" z własnej renty odkładała mojej siostrze pieniądze! Dorosłej kobiecie z pracą, wykształceniem !.Ja nie dostałam nigdy nic, dla mnie nie było :(. Teraz tak mówisz bo nie znasz tego uczucia i życzę aby nigdy Cie to nie spotkało.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Ach, Gerda i jeszcze jedno: moja siostra nie jest w złej sytuacji materialnej. Pracuje zarabia, nie ma rodziny, dzieci etc, nie jest chora, ma wykształcenie opłacone przez rodziców, mieszkanie za które kredyt spłacają rodzice. Robi co chce, jak chce, bawi się całe życie, jest chamska, wulgarna, zawsze robiła afery jak matka czegoś jej nie dała, sceny jak ojciec czegoś od niej wymagał.
Ja wynajmuję kawalerkę, malutką, coś tam sobie odłożę na wkład własny ale nie za dużo. Opłacam sobie szkołę sama- studia i język angielski.

Zaznaczam że nic nie chcę od nikogo. Po prostu nie chcę kontaktu i tyle.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Magda, a nie możesz odciąć od nich całkowicie? Zerwać kontakty a jak czegoś będą potrzebować (a wierz mi że będą bo starość-nie radość) to spuścić na drzewo? Ciesz się że chociaż Ci tankują bo ode mnie wyciągano kasę którą teraz próbuję odzyskać.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Anno-Joanno rozumiem Cię w 100%. Niestety tak się składa, że zostałam tak samo potraktowana przez swoich rodziców Mojemu rodzeństwu nasi rodzice zapewnili wszystko - dali na super wesela (w przypadku mojej siostry nieźle popłyneli - sale wynajeli na 3 dni i ma 1 dzień restaurację, owoce morza i inne jedzenie z wyższej półki), i bratu i siostrze dali na podróże po ślubne, wybudowali domy... Wszystko z kieszeni moich rodziców, bo teściowie siostry powiedzieli, że oni już na 2 wesela i 2 domy dali, więc kolei na drugą stronę (nikt nie protestował, gdyż rodzice chcieli się pokazać się przed innymi), natomiast moha bratowa pochodzi z bardzo biednej rodziny, mimo to standardy ma wysokie. A żeby tego było mało, to siostrze i bratowej dali na luksusowy poród z pania Kaletą czy Kalytą (ta położna z reklamy). Dali i nadal dają kupę kasy na ich dzieci. Gdy ja wychodziłam za mąż, to od razu poinformowali mnie, że nie mam co liczyć na pomoc. I tak nie chciałam wystawnego wesela, wole pieniądze dostać na start a poza tym nie lubie wesel. Gdy moja matka dowiedziała się, że nie bedzie wesela to masakrycznie mnie opieprzyła, że jak to? Ślub bez wesela? Co ludzie powiedzą - że nie stać ich (moich rodziców) na wesele? Tak, chcieli okłamywać ludzi, że dali na wszystko. To nic nowego, czesto tak robili, szczególnie matka. Najlepsze jest to, że matka poinformowała, że jeśli nie będzie wesela z masa gosci, dalszą rodziną, to ona i ojciec nie znają mojego ślubu, bo wesele to kolejny bardzo ważny etap. I ten wielki żal do moich teściów, że nie chcą zorganizować weseliska wedle życzeń moich rodziców. Odmówili mam też pomocy przy zakupie mieszkania/wybudowania domu, a na wieść, że chcemy wziąć kredyt, moja matka dostała histerii, ze przyjdzie komornika przyjdzie i zajmie jej dom, choć w ogóle nic nie miała wspolnego z kredytem... No, ale ona zawsze miała jakieś urojenia. I znowu były żale i pretensje do moich teściów, choć oni akurat nam pomogli... ale dla moich rodziców to za malo, bo tamci powinni wybudować nam dom, oczywiście wg życzeń moich rodziców i milczeć, aby ludzie mysleli jacy to moi rodzice są wspaniali. Nic mi nie dali na moje "gniazdo", ale za to skrytykowali wszystko od dachu po podłogę i ogrodzenie, wszystko, każdą dyperele... Dlaczego mamy tyle pokoi a nie tyle, obe są za takie i za ziakie, dlaczego mamy ciemny dach, wybraliśmy brzydkie kolory, podlogi są okropne i wszystko jest nie takie jak trzeba. Nic nam nie pomogli, i nie mówię tu o pomocy finansowanej, nie otrzymaliśmy zadnehgo wsparcia od nich, zero, ale pierwsi byli i są nadal do krytyki... Żeby nie było - nie dam sobie wejść na głowę, co bardzo moim rodzicom bardzo przeszkadza.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Zapomniałam o tym, że mimo iż nie otrzymaliśmy od nich żadnego wsparcia, to chwalą się ludziom (w tym rodzinie), że wszystko zawdzięczamy im, bo dali nam na wszystko i też wszystko.sami kupili. I bez nich trafiliśmy pod most Serio. Tak kłamią... Na dodatek moja matka potrafiła się zwalić, że moje dziecko w swoich pierwszych latach życia prawie mnie nie widziało, bo ważniejsza była dla mnie praca, twierdząc jednocześnie, że za mało pracuje bo co to jest pół etatu w biurze... Mogłam sobie pozwolić ma taki wymiar do momentu posłania dziecka do szkoły.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

O żesz ty...Współczuję. Naprawdę. Spróbuj się odciąć od nich odciąć i zacznij mówić prawdę że nic Ci nie dano.

nie chcesz wesela to nie.... kogo to obchodzi. Ja też nie zamierzam wyprawiać bo szkoda mi kasy żeby się ludzie nachlali i nażarli. Za tą kasę to ja sobie do Tajlandii pojadę
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

A ja napisze tyle od siebie. Była nas trójka rodzeństwa. Ja najstarsza. Wychowalismy się na wsi. Pomagałam ojcu całe wakacje w polu podczas gdy inne moje koleżanki miały czas na zabawę. Matka zmarła młodo na raka.
Skończyłam studia nie pracowałam w zawodzie. Pech chciał wyszłam za mąż za człowieka za którego nie powinnam nigdy poznac. Wzięliśmy ślub na szczęście cywilny urodził się syn. Potem okazało się że przez parę lat mój mąż miał kochankę. Urodziła się córka miesiąc po narodzinach naszego dziecka. Odeszłam z synem i jedna walizka. Ojciec mnie nie chciał wodziec
Wynajelam pokój i zylam z maleńkim dzieckiem z zasiłku ponad rok. Wzięłam rozwod Przez przypadek poznałam w autobusie mojego obecnego meza. Zabrał mnie z synem tu do Gdańska. Z dala od toksycznego życia. Po 3latach wzięliśmy ślub też cywilny mimo że oboje mogliśmy wziąść kościelny ale nie było nas stać. Obecnie mamy trójkę dzieci ja syna 11lat i dwie nasze córki 4i 2.
Pare miesięcy temu przez przypadek dowiedziałam się że mam raka. Obecnie wycięte mam wszystkie węzły chłonne również. Zapomniałam dodać że dziewczynki też są chore maja orzeczenie. Mąż musiał na obecną chwilę zrezygnować z pracy. Blagal wręcz mojego ojca by nam pomógł finansowo gdyż ma możliwość, płakał że przecież jego córka jest chora on tylko skwitowal choroba nie wybiera.. Trudno
Wysłaliśmy setki smsow do mojej rodziny z próśba o pomoc nie odezwał się nikt. Moja siostra i moj brat zerwali ze mną kontakt też już dawno. Zostaliśmy zupełnie sami mamy tylko siebie i dzieci. Odwróciła się nablizsza rodzina. Rodzenstwo moje juz zapomniało jak chodziłam do szkoły na ich zebrania gotowalam pralalm pisałam im wypracowania. Mój syn napisał do mojej siostry SMS moja mama w szpitalu proszę odwiedź ja jest chora. Nie było relacji nie było telefonu

Tata mojej siostrze wyprawil wesele pod Warszawą kupił małe mieszkanie
Bratu dał działkę buduje się. Kupił maszyny na rozkrecenie interesu.
Ja zostałam z niczym. Jak matka zmarła to powiedział że nic mi się nie należy bo moja matka nic nie miala i ja też nie mam nic.
Domw którym mieszkał ojciec przepisany został na brata. Zostaliśmy sami z chorobami i problemami i bez najbliższej rodziny.... Tak mi przykro....
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

Jeżeli Twoi rodzice nie mieli rozdzielność majątkowej to należy Ci się cześć majątku po matce
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Oczywiście że nie mieli rozdzielnosci majatkowej. Ale matka zmarła 12lat temu
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Czy mogę Pani jakoś pomóc? Proszę o jakiś kontakt
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

To mój mail justyna834@gazeta.pl
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Czy da się to jakoś rozwiazac? Naprawdę mam nóż na gardle. Nie mam najlepszej sytuacji. Moja choroba która spadła jak grom na mnie.Rak wykryty przez przypadek
Zero kontaktu ze strony rodziny odkąd dowiedzieli się o mojej chorobie każdy nabrał wody w usta. Lekarze wizyty leki mnie mega kosztują. Mam małe dzieci. Prosse przeczytać dwa posty wyzej
Dziękuję
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Rodzinę odpuść - już widać, że nie pomogą, więc nawet nie warto prosić. Odciąć się na amen i koniec. Jak sytuacja się kiedyś odwróci, wtedy zobaczysz, co zrobisz.
Szczerze to trudno znaleźć dobre rozwiązanie. W kwestii pieniędzy lub środków na leki/leczenie może warto spróbować popytać we wszelkich instytucjach typu MOPS, Gdańskie Centrum Kontaktu i inne, co w takiej sytuacji Ci przysługuje na Ciebie i na dzieci. Może znajdą się jakieś dodatki, o których się głośno nie mówi. Samą siebie to chyba musisz zgłosić do jakiejś fundacji i z ich pomocą zbierać fundusze na leczenie. Może powinnaś też przyjrzeć się temu, co jesz, żeby nie "karmić" raka.
Powodzenia! Nie poddawaj się!
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Jakbym czytal swoj wlasny przypadek. Jestem najstarszym synem tzn jednym z dwojga rodzenstwa, siostra jest mlodsza o piec lat I to ona byla zawsze glownym beneficjentem rodzicielskiej hojnosci. nie wiem dlaczego czy dlatego ze to bylo ich mlodsze dziecko, czy dlatego ze corka. NIektorzy powtarzaja jakis wyswiechtany stereotyp, ze pomaga sie tylko corce, inni ze jak masz corke to masz dziecko, dajac do zrozumienia jednoczesnie, ze syn to juz nie dziecko. Nie wiem skad te "madrosci" przywedrowaly, ale niestety jest to bardzo powszechne a co gorsza ta wybiorczosc przechodzi potem takze na wnuki. Pamieta sie I obdarowuje jedynie wnuki, dzieci tego "lepszego" dziecka o tym "gorszym" zapominajac. Trudno doszukiwac sie tutaj jakiejs logiki, zwyczajnie tak juz jest to wrecz zwyczajowe.
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 0

No cóż ja też jestem tą gorsza. Będę o tym pamiętała za 15, 20lat kiedy moi wspaniali rodzice bd sali pod siebie. Mam nadzieję że wtedy moje siostry też będą takie kochane jak teraz. Ja niestety ich nie wesprze w opiece nad rodzicami. Życie.
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 0

Ja, to samo. Pomagałem w firmie od nastolatka. Braciszek 15 lat mieszkał 200 km od domu. Odowedzal raz na 2 miesiace. Gdy rodzice dowiedzielindi3 że moja żona w ciąży brat zapragnął wrócić do rodzinnego miasta i przejąć firmę. Na, dzień dobry dostał majątek wart 2 mln zł a jesCze gada że ja w firmie nie pomagam ja, dostałem mieszkanie w bloku z PRL warte wtedy 250 tys zl...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

U mnie sytuacja taka, ojca nie znam a mamusia przepisała cały majatek siostrze. Siostra nie ma dzieci ja mam , wiec totalnie tego nie rozumiem , ale jak widzę nie tylko ja jestem w takiej sytuacji
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ja jestem jedynaczką. Po śmierci ojca wróciłam do domu rodzinnego mieszkać wtedy jeszcze z narzeczonym, żeby matka nie była sama. Mąż zawsze stał po mojej stronie, a matka stała się bardzo gorzka i na mnie się wyładowywała. Znielubiła mojego męża, bo się jej postawił w mojej obronie. Mamy synka. Moja matka sprowokowała awanturę, jej partner, de facto 5 lat straszy ode mnie...zwyzywał mnie i męża, groził nam, zaproponował żebyśmy się wprowadzili z mojego rodzinnego domu. A moja matka nic... Oddała mu wszystkie rzeczy, prezenty ode mnie, nie przyszła na obiad po chrzcie syna, wystawiła mnie do wiatru z opieką na którą się umówiliśmy. Wracałam do pracy po macierzyńskim wtedy i prosiłam o 2 godzin dziennie pomocy na czas kiedy zmieniamy się z mężem w pracy.
Do dziś a to już rok matka obrażona. Udaje że mnie nie zna. Dogaduje innym razem. Wita się z psem moim a mnie i męża nie widzi. To jest moja osobista tragedia. Nie wiem co z tym zrobić. Już wiem że chcę przepisać na swojego partnera majątek po moim ojcu. Domu naszego nie budowała, działkę ojciec dostał po dziadku. Nic od niej nie chcę, ale strasznie mi przykro że własna matka zerwała ze mną kontakt bo nie lubi mojego męża i chce żebym ją wybrała... To jest dramat. Gdyby mój mąż nie był cudownym człowiekiem to pewnie byśmy się przez to rozstali, bo by mi suszyła głowę i obrzydzała go. Po co te matki to robią?
Nie chcę mieszkać w tym domu ale ceny teraz są takie że nas nie stać na mieszkanie za 500tys. A moja matka chyba wychodzi z założenia, że my się dorobimy, bo mamy dobry zawód. Fakt jest taki z że zaczęliśmy teraz trochę lepiej zarabiać, ale nic od niej nie chcieliśmy, żadnych pieniędzy, nic nam nie dawała. I tak źle.. Woli swojego kochasia młodego niż córkę. Z wnukiem to by może i chciała ale z całkowitym pominięciem jego rodziców czyli nas. Uważa że nie ma za co nas przepraszać. Groźby i obelgi to nic, bo przecież to ja pierwsza podniosłam głos, co jest oczywiście kłamstwem. Po co one to robią?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Tak dla zasady, po śmierci ojca należy ci się formalnie część domu jak spadek po nim. Powinnaś to załatwić. I już cię nie wyrzuci i nie przepisze całości na innego faceta. Chociaż tak powinnaś się zabezpieczyć. Jak jej to nie będzie pasowało to możecie sprzedać dom, i każda z was weźmie swoją część kasy. Będziecie mieli na wkład własny czy mniejszy kredyt do wzięcia na nowe lokum.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ja to mam lepiej bo wybudowaliśmy się zaraz koło teściów i ja mam syna i szwagierka ma syna No i jak wiecie nas nie odwiedzają wogole mimo ze pare kroków ja błagać nie będę i sama przychodzić już tez nie będę do nich skoro sami się nie interesują nawet wnukiem żeby czas z nim spędzić . I oczywiście faworyzowanie bo ten umie wszystko już a Twój nie ( nie mówi tego tak w prost ale domyślam się o co chodzi ) a jak się czegoś nowego nauczy to dla nich nic takiego najważniejsze co tamten potrafi czasem mi jest żal ale w sumie nie tylko ja mam taki sam problem tym się pocieszam mam wyj..bane inni maja niestety gorzej , chociaż wiem jak psychika siada przy czymś takim ale co ma być to bd żyje dla siebie a nie dla kogoś trzymajcie się kobietki czasem trzeba wręcz albo ograniczyć kontakt albo całkiem się odciąć a przyjdzie kiedyś taki dzień ze bd tego żałować buziaczki
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

głupie pol.acz.ki obrzydliwe prymitywy żerują na rodzinie z pieniędzmi na mieszkanie dom działkę jak pijawki ,sami zapracujcie nieroby, nie macie szacunku do samych siebie perfidni wykorzystywacze
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 11

Rozumiem, że ty bez wahania spadek rodzinny oddasz na cele społeczne i dla biednych?
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 1

Nie rozumiem wypowiedzi wedrownikjan. Oczywiście, że trzeba się samemu utrzymywać, lecz majątek rodzinny w postępowaniach spadkowych powinien być rozdzielany zgodnie z zasadami współżycia społecznego. Bardzo jestem ciekawa jakie przesłanki doprowadziły Pana to takiego stwierdzenia.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Tez tak mam
Moj brat od malego korki,buty ,sportowe ubrania
Ja do 18r.zycia nic sb nie moglam kupic
Zaluje ze nie prosilam o szkole z internatem bo moja matka byla narcystyczna toksyczna furiatka I nie moglam sie nawet w spokoju uczyc , szkole stednia tez mi wybrala
Jedyne co dobre to emigracja I dzieki temu widze ze bratu I bylej ju jeho zone nigdy nie zalowali ,wesele za 50tysi I auta za 30 ,nie mowiac o pomocy
Z racji tego ze ja mam meza obcokrajowca nie chcialam weeela tylko kase(moj brat zebral b.malo kasy wiec sami rodzice mowili ze 2gi raz by nie chcieli)
Teraz motywacka moja jest zdobyc niezaleznosc (w 3lata mam wiecej kasy niz przez 7 co z nimi mieszkalam) I nigdy nie odwiedzac
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Tez tak mam
Moj brat od malego korki,buty ,sportowe ubrania
Ja do 18r.zycia nic sb nie moglam kupic , jedyne co to mielismy obozy I kolonie
Zaluje ze nie prosilam o szkole z internatem bo moja matka byla narcystyczna toksyczna furiatka I nie moglam sie nawet w spokoju uczyc , szkole srednia tez mi wybrala , ranon
przez lata wpychala cieple mleko z kozuchami I platkami rozlazlymi jakby nie mozna zrobic muffinek,jajek,kanapek czy cacao z zimnym mlekiem bez kozuchow
Ubrania to byl dramat w wieku 18lat dopiero majac 300zl kupilam sb spodnie obcisle dzwony tak chodzilam jak jakis kloszard wszystko za duze
W domu nawet jak wszystko zrobilam to skakalam jak przechodzila bo do wszystkiego sie dpr...dlila , szkole chcialam technikum wybrali ogolniak potem zdziwko ze po naszej wiejskiej szkole nie dawalam rady ze scislych , potem po maturze wybor studiow oczywiscie na rodzicielke nie moglam juz liczyc bo jej narcyzm byl zbyt dominujacy

Jedyne co dobre to emigracja I dzieki temu widze ze bratu I bylej ju jeho zone nigdy nie zalowali ,wesele za 50tysi I auta za 30 ,nie mowiac o pomocy
Z racji tego ze ja mam meza obcokrajowca nie chcialam weeela tylko kase(moj brat zebral b.malo kasy wiec sami rodzice mowili ze 2gi raz by nie chcieli)
Teraz motywacka moja jest zdobyc niezaleznosc (w 3lata mam wiecej kasy niz przez 7 co z nimi mieszkalam) I nigdy nie odwiedzac
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

U mnie to samo ja wychowałam brata i ojcu robiłam obiady teraz brat to zca dyr.browaru a ja pracownik robotnik niewykwalifikowany na PKP po 2 operacjach tarczycy,zapaleniu opon mózgowych, leczeniu jodem w zeszłym roku.Klepię biedę nie mam zdrowia a brat któremu mama dała wszystko kupił mi gazetę za 1,50 zł jak mnie odwiedził po operacji i to tak źe to ja z rurką w szyi schodziłam do niego na parking żeby go zobaczyć.Nie mam niczego nie mam zdrowia brat nawet pracy nie chce mi pomóc załatwić bo to samo nazwisko.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Nie jest Pani mąż wyjątkiem.Ja też nic od rodziców nie otrzymałam. Siostra była starsza o 17 lat. Była wcześniej dziewczyna do wzięcia. Ja byłam zatem malutka i męża zatem nie miałam ani dzieci zatem nic nie potrzebowałam w/g siostry i rodziców. Gdy urodziłam to rodzice już nic nie posiadali.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Jednemu dziecku milion, drugiemu nic

Ja mam podobnie z tymi darowiznami, spadkami... Niesprawiedliwość, wola, aż o pomstę do nieba. Czekam co przyniesie przyszłość, może uda się coś odzyskać.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Witaj w klubie. Ja nie w porównaniu z siostrą, to nie otrzymałem nic. Sprzedając mieszkanie w JG otrzymałem jedynie 20 tysięcy. Moja mama wyjezdzająć do niemiec, pieniądze wpakowała w nowo kupiony dom w Niemczech. Wszystko przepisane na siostrę, oprócz tego brat nowego męza przepisał całe mieszkanie na moja siostrę. Wiec w razie śmierci mojej mamy. Ja otrzymałem 20 tysiecy, nie mając mieszkanie w polsce i wynajmuje pokój. Zaś moja siostra mając 23 lata, mieszkając z mamusią ma juz dwa domy, pienniądze na imprezki, nowe auto od mamusi, a jak do mnie przyjezdza to mi przywizie 3 paczki kawy w ziarnach. Inna patologia, to sprowadziła do Niemiec swoją siostrę i dla niej więcej się poświeca. nie ma dnia by do niej nie dzwoniła, zaś do mnie zadzwoni raz na miesiąc, a czasami w cale. Czy życie jest uczciwe ? Nie ;) Wieć juz mnie nic nie zdziwi w postępowaniu. - a zebyście mogli się pośmiać ;) bo ja też się z tego śmieje - nie pomoże mi bo : ...... "przypominam z wyglądu ojca".... Ciekawe dlaczego hmm ;p ? Bo znim sie bzykła;p moze zapomniała z kim dziecko robiła;p ;) Faworyzacja jednego z kilku dzieci jest nie do przeskoczenia i tak zawsze było... niestety.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

bliższa ciału koszula tzn córka ....machnij ręką , bo rozumiem że nic więcej nie dostaniecie...wybacz sobie żal i złość a im ich postępowanie...może to sprawić że zrozumiesz dlaczego tak się stało...czy nie zrobili tego właśnie dla ciebie...ale to musi być głęboki proces wybaczania...zadziała !!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum

Zaintertesowania, hobby, pasje... jak to znaleźć? (112 odpowiedzi)

Witam. Nie mam żadnych zainteresowań, hobby czy pasji, chciałabym to zmienić, żeby czymś się...

Oszczędzanie - jakie macie sposoby? (108 odpowiedzi)

Ponieważ niedługo rozpoczynam urlop wychowawczy, przyjdzie nam żyć przez pewien czas z jednej...

Prywatne ubezpieczenie medyczne (17 odpowiedzi)

Ostatnio zastanawiamy się z mężem nad prywatnym ubezpieczeniem medycznym. Nie wiem jednak, jak...