Jedyny trend jaki tam zauważyłam to przerost formy nad treścią!
Powiedzieć, że nie jestem zadowolona z efektu to jak nie powiedzieć nic. Wydałam za podcięcie końcówek czytaj "strzyżenie" i płyn prostujący włosy przez kilka dni - dokładnie 3 razy tyle ile za strzyżenie płaci się w "podrzędnych" salonach, gdzie nie strzyże sam mistrz, ojciec dyrektor artystyczny. Wierzę, że są osoby, które muszą ostro przepłacić, żeby poczuć satysfakcję po wyjściu spod ręki "mistrza", ale widocznie ja do takich nie należę.