Jestem w ciąży, mam męża a mimo to czuję się strasznie samotna
Nie mam przed kim się wyżalić, a chcę to wyrzucić z siebie. Po 10 latach postanowiliśmy wziąć ślub i teraz jesteśmy rok po ślubie. Jestem w ciąży. Myślałam że ciąża będzie najpiękniejszym okresem w życiu, a nie ma dnia bym nie płakała. Problemy z ciśnieniem i strach, że nastąpi zahamowanie płodu już mnie dobiją. Przez 7 miesięcy byłam w domu. Przez pierwsze 3 miesiące bardzo ciężko mi było przez moje problemy zdrowotne. Chodziłam do pracy i jak wracałam trzeba było ugotować obiad i posprzątać. Na początku dawałam radę ale później już nie dawałam rady. Po powrocie z pracy starałam się coś zjeść dla dziecka, a w mieszkaniu robił się coraz gorszy bałagan. Mąż po powrocie z pracy nie widział tego. Nawet mnie nie widział. Nie patrzył na mnie ważne było aby przyjść usiąść, co kolwiek zjeść i gapić się w telewizor. Później siadał na komputer. Rano budząc się jak zwykle sama no no on już nie spał ze mną tylko przeniósł się na kanapę twierdząc, że nie może spać i tam mu wygodniej. Bałagan w mieszkaniu wgl mu nie przeszkadzał. Ewentualnie ogarnął coś włożył naczynia do zmywarki i tyle ale żeby posprzątać to nie miałam na co liczyć. Później lekarz zabronił mi chodzić do pracy i zrobiło mi się już trochę lżej. Mogłam i zrobić jakiś obiad i posprzątać, a mój mąż zachowywał się tak jakby to mu się należało. Tylko z czasem ciążę przechodziłam coraz trudniej, a mój mąż wychodził o 6 i wracał o 21 i miał gdzieś mnie. Wracając z pracy zawsze musiał do mamusi pojechać przez co do mnie przyjeżdżał już na noc. Zjadł to co ugotowałam i na telewizor, a po co wgl poświęcać mi czas. Niestety czułam się coraz gorzej w ciąży, ale myślałam że to normalne. Mój mąż wgl bagatelizował mój stan od samego początku w sumie sama zaczęłam uważać, że wymyślam i ostatkami sił zajmowałam się domem. W pewnym momencie wyniki wyszły mi tak źle, że musiałam położyć się już do rozwiązania ciąży w szpitalu. Mój mąż odwiedza mnie ale ostatnio usłyszałam, że traci dużo czasu, żeby mnie odwiedzić, a codziennie jeździ do mamusi i tam nie traci czasu. Ostatnio przywiózł mi dziurawą bieliznę do szpitala i jak ja mam chodzić w czymś takim na badania. Albo do rzeczy wsadził mi jakieś prześcieradło tylko się zastanawiam po co. Wiem że robi to tak na odwal, żeby zrobić i mieć spokój i nawet nie patrzy co robi. Ostatnio jak miałam ktg zapisy wyszły źle, więc je powtarzali i też zapisy wyszły źle. Mój mąż był u mnie i jak skończyłam ktg miałam przyjść doktorka i zrobić mi USG. Przyszła dosłownie po 5 minutach, a do mojego męża zadzwonił ojciec, żeby go odwieźć do domu. I co ja poszłam na USG, a jak wyszłam już mojego męża nie było pojechał odwieźć ojca. Ciężkie to dla mnie było bo mam zagrożoną ciąże i w każdej chwili może być tak że będzie trzeba ratować i wyciągać dziecko. A mój mąż nawet nie poczekał, żeby zobaczyć co z dzieckiem.