KOS po remoncie stracił to co miał najcenniejsze - dobre jedzenie
Wybraliśmy się do KOSa po przerwie spowodowanej remontem. Pozytywne zaskoczenie wystrojem i przestronnością lokalu totalnie zdewastował podany obiad. Pieczone ziemniaki, które ociekały tłuszczem!!! do tego zimne, DRAMAT! niegdyś porcje nie do przejedzenia - obecnie standardowe, wręcz przeciętne, a w przypadku mięs - to jakaś połowa tego, co było serwowane jeszcze kilka miesięcy temu. surówka z niedoprawionej marchewki oblanej mlekiem? bo obok śmietany to raczej nie leżało z jakimiś mikroskopijnymi kawałkami ananasa - co to w ogóle było?! i co z tego, że to wszystko w ładnym wydaniu, na nowych, pięknych dużych talerzach - jak ktoś zapomniał o najwazniejszym – o smaku potraw. Nie wpadaliśmy do KOSa, bo była super atmosfera, bo można było przesiadywać godzinami ze znajomymi - tylko po to, żeby DOBRZE I DUŻO ZJEŚĆ za ROZSĄDNE PIENIĄDZE. Przy tym wszystkim rozczarowało nas też stwierdzenie Pani kelnerki, że z 30 miejsc restauracyjnych zrobiło się 100 i zmieniła się w związku z tym obsługa i standardy. Czniam takie standardy. Jeśli każda dobra KUCHNIA po remoncie LOKALU zmieni się w sposób, który uniemożliwi przyjemność jedzenia to oby żadna takiego remontu nie przechodziła!