Re: KUPIŁAM suknie ślubną z salonu
Zgadzam się z tą wypowiedzią! Ja akurat pracuję w salonie sukien ślubnych i wiem, jak potrafią zachowywać się klientki. Zero wyrozumiałości! Dokładnie - my musimy być zawsze miłe, a klient może nam wejść na głowę! Dlatego chciałabym zaapelować do klientek i przedstawić kilka faktów! Może to Wam da do myślenia...
Największy ruch w salonach jest właśnie jesienią i zimą, kiedy na zewnątrz panują złe warunki atmosferyczne. 80% klientek dosłownie wtacza się do salonu niosąc za sobą pełno błota - inwestycje w najdroższe wycieraczki nie pomagają! Klientki nawet nie raczą zrobić jednego prostego ruchu nogą, aby wytrzeć buty. Dlatego się nie dziwię, że kiedy wchodzi setny klient, to nawet najbardziej spokojnej osobie puszczają nerwy. Ale nie sądzę, żeby osoba pracująca w salonie nie wpuszczała klientów poza wycieraczkę - przecież każdemu zależy na sprzedaży. Dla mnie to jakaś bzdura! Ale jakby się nauczyły wycierac buty to wszystko byłoby proste - zamiast latać z mopem, to personel mógłby się zająć klientem - aha no i oczywiście jak się przelecii mopem w obecności klientki - to co jest? Oczywiście FOCH i krzywe spojrzenia!
Klientki bardzo często oglądają suknie jakby to były jakieś szmaty. Wyciągają, przewracają, przenoszą z miejsca na miejsce...przecież od tego jest obsługa! Jeżeli chwilowo jest zajęta, to można przecież na spokojnie przejrzeć katalogi, suknie, a potem poprosić personel o prezentację danych modeli. Miałam przypadki, że klientki nawet potrafiły wejść do salonu z zapiekaną i grzebać w sukniach jedną ręką, a drugą pochłaniać bułkę. Ale jak grzecznie poprosiłam nie podchodzić za blisko sukien z jedzeniem - to co było? OczywiŚcie FOCH!
Nie mówię już, że o samym mierzeniu można książkę napisać. Dziewczyny dbajcie o siebie i przed wizytą w salonie polecam prysznic co niektórym! Make up i wszelkie inne smarowidła to nic w porównaniu z potem! Mało tego, że po kilku takich ewenementach do przymierzalni nie da się wejść, natomiast suknie nadają się potem do wietrzenia, a czasem do czyszczenia w pralni, bo tak przenikają nieprzyjemnym zapachem. Dla mnie to brak szacunku dla siebie i dla ludzi obsługujących. Dopiero w tej pracy uświadomiłam sobie jak Polki są zaniedbane! A najbardziej wymagające są te (brzydko powiem) najbardziej śmierdzące - kiedyś pamiętam babeczka miała wielkiego focha, że suknia, którą mierzy miała ślad pudru na ramiączku i że powinnyśmy bardziej dbać o towar - a to, że ja o mało ze zemdlałam od smrodu potu i nieświeżych podkolanówek w przymierzalni to jej nie przeszkadzało!
Brudne buty, make-up, brak higieny osobistej - to wszystko składa się na to, że suknie się brudzą i niszczą. Ale oczywiście jak po sezonie ktoś chce kupić model z wyprzedaży to są wielkie pretensje - że suknia jest podniszczona, zakurzona itd. A jaka ma być, skoro klientki w ogóle nie szanują towaru w sklepach.
Generalnie klientki są bardzo ciężkie w dzisiejszych czasach. 50% naszych klientek to super babeczki. A reszta (choć w efekcie końcowym co do sukni jest zadowolona) to jednak wiecznie coś im nie pasuje, wiecznie jakieś fochy, pretensje....szkoda gadac!
A najbardziej denerwujący jest fakt, że przychodzą po kilka razy mierzą, zawracają głowę, a potem pójdą odszyć "niby" podobną do krawcowej. Wychodzi tandeta, ale co tam....jak ktoś myśli, że uszyje suknię francuską czy hiszpańską za 1000zł i myśli, że to to samo...to powodzenia! To jest to samo, jakby kupić torebkę Chanel za 50zł i dumnie chodzić po ulicach. Jak was nie stać na suknię za 4000-5000zl to radzę wybrać się do innych salonów i zakupić coś tańszego, a nie bawić się w plagiatowanie! A jak macie zamiar to robić, to wydrukujcie sobie zdjęcie ze strony i odrazu idźcie do krawcowej i nie zawracajcie nam głowy, zabierając nam cenny czas, który możemy poświęcić potencjalnym klientkom!
My sprzedajemy bardzo dużo sukien i nasza marka na pewno jest większości znana. Mamy dużo sklepów i opinie osób w nich pracujących są podobne. Więc moja wypowiedz nie jest wyssana z palca.
Rozpisałam się...ale to jest temat rzeka i pewnie osoby pracujące w salonach ślubnych doskonale mnie rozumieją.
A do forum też należy podchodzić sceptycznie, bo 50% wypowiedzi to wpisy konkurencji, którzy obrzucają się błotem, albo zachwalają swoje butiki. Najlepiej wybrać się osobiście do salonów i sprawdzić jak jest , a nie marnować czasu przed monitorem.
Ale generalnie kocham to co robię, bo zawsze dzieje się coś nowego! A to, że klienci nie szanują personelu i towaru - no cóż, to już świadczy o nich - nie o nas. My świadczymy usługi na wysokim poziomie i tego się trzymamy. Podstawowe zadanie - sprzedać i zadowolić klienta w efekcie końcowym. A co się dzieje w między czasie to już odrzucam na drugi plan! Biznes jest biznes i nie ma co wchodzić w sentymenty!
Pozdrawiam
0
0