Re: Karmienie mieszane
Ja się w ogóle nie nastawiałam na kp, samo przyszło. Udało się, super, przez pół roku tylko kp, potem odniosłam wrażenie, że mała się nie najada, że jej nie wystarcza, że odrzuca, bo nie chciała ssać, krótko, łapczywie, łapała, puszczała, denerwowała się. Fanatyczki kp nazywają to kryzysem laktacyjnym, którego ja wyrodna matka nie pokonałam zamykając się w sypialni z dzieckiem, które nie chce ssać i leżeć z nim przy cycu aby sobie to wyregulowało. No cóż, raz drugi podałam mm, dziecko zadowolone, wydoiła butlę i spała. Zbiegło się to z rozszerzaniem diety więc i ten cycek już nie był potrzebny.
Gdyby się nie udało, trudno, nie pierwsza, nie ostatnia była by na mm. Ja w tym nic złego nie widzę, ale mam zdrowe podejście. MM to nie jest trucizna i nie dajcie sobie tego wmówić.
I naprawdę, chciałabym, ale nie potrafię, może tępa jestem albo naprawdę nie czuję instynktu macierzyńskiego i jestem wyrodną matką, albo co, chociaż dla własnego dziecka w ogień bym wskoczyła, ale nie potrafię zrozumieć tych Waszych ambicji, które doprowadzają do łez, załamania, depresji jeśli nie udaje Wam się kp. Możecie mi wytłumaczyć skąd to się bierze? Ja miałam położną w ciąży, która była mega za kp, i sporo się nasłuchałam, wiele pozytywnych oczywiście, ale nie aż tak, żeby popaść w paranoję, że albo cyc albo głód.
7
6