Re: Kochanie, jestem w ciąży- jak MU o tym powiedziałyście? :)
Mój mąż do dziś wspomina jak się dowiedział o pierwszej ciąży, ledwo przeżył z wrażenia:)
mieszkaliśmy razem od kilku miesięcy, wcześniej długo byliśmy parą, z małymi przerwami ale jakoś zawsze do siebie wracaliśmy. W końcu dostałam pierścionek zaręczynowy i po miesiącu przeprowadziłam się do niego. Na początku było bosko, zero kłótni, po prostu sielanka, ale potem wszystko zaczęło się psuć, pojawiły się kłótnie o niewyprane skarpety czy brudną wannę:) Ani ja siebie nie poznawałam, ani mój D mnie, ale staraliśmy się "dotrzeć" W końcu po kolejnej kłótni O NIC mój D wkurzony wsiadł w kolejkę i pojechał nad morze przemyśleć sprawy. A ja zaryczana pisałam z przyjaciółką na gg, że jak to możliwe tak się kochamy a nie umiemy razem być. A ona do mnie - idź do rossmana (akurat był po drugiej stronie ulicy:) i zrób test bo jesteś taka okropna ostatnio, że albo masz PMS albo jesteś w ciąży. Nie zabezpieczaliśmy się wtedy bo właściwie planowaliśmy ślub i dziecko, bez ciśnienia, ale jakby wyszło to fajnie:) więc lecę po ten test, był wieczór, więc nie wierzyłam że cokolwiek wyjdzie. Ale patrzę a po minucie 2 wielkie krechy. Poryczałam się znowu, tym razem z żalu (bo życie mi się nie układa a jestem w ciąży;P) i zapaliłam z nerwów papierosa (ktoś po ostatniej imprezie zostawił w kuchni paczkę i miałam na nie ogromną ochotę, chociaż nigdy nie paliłam:P). Wtedy mój D napisał że nie wie czy nasz związek ma sens i chyba nie wróci na noc. A ja mu odpisałam że przepraszam, wiem że jestem nieznośna, ale jestem w ciąży. I tu zero odzewu. Po 20 minutach ktoś włazi do domu, ze łzami w oczach, najpierw na mnie krzyczy za niedopałki przy komputerze, potem mocno przytula i mówi że spotkał kanarów w skmce ale jak na nich spojrzał swoim zabójczym wzrokiem to nawet do niego nie podeszli, a chciał im pokazać zamiast biletu smsa ode mnie:p:) A dodam, że wygląda zupełnie niegroźnie:D
Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy nie było tak wesoło:) po kilku dniach poszliśmy na usg i okazało się że to już 8 tydzień, D przestał się przejmować moimi humorami (a miałam taką huśtawkę że do dziś mi wstyd:) i mogliśmy się już tylko cieszyć:)
0
0