~Mateo 91.232.52.*
(1 rok temu)
Z profilu na Fb Andzeja Gerlacha 13;05.2023.Troglodytów religijno-formacyjno-ewanalizyjących jak i Burków swoich pasterzy (patrz tekst poniżej) zapraszam do wymiany uprzejmości.
"W atmosferze kurortu sanatoryjnego, pominę to znane w całej Polsce miejsce aby nie wywoływać niepotrzebnych emocji i nie robić kryptoreklamy miastu, wziąłem udział w nieformalnej debacie z moimi kościelnymi kolegami, na temat kondycji oraz przyszłości Kościoła Katolickiego w naszym kraju. I muszę się przyznać, że jestem zaskoczony jej wynikami.
Po pierwsze, wreszcie po wielu latach mojego pisania i mówienia, niemal wszyscy moi rozmówcy dostrzegli, że zawisła nad tą instytucją czarna chmura i wszystko wskazuje na to, że dojdzie wkrótce do huraganu. Tym razem nie skończy się to gwałtowną ulewą, po której wyjdzie piękne słońce i wszystko znowu będzie po staremu. Tym razem huragan może wywrócić wszystko do góry nogami ze skutkami, których już nie da się odwrócić. I jeżeli nawet potem wyjdzie słońce to tylko po to, aby oświetlić i ukazać skalę nieodwracalnych zniszczeń.
Po drugie, wszyscy moi kościelni rozmówcy obecny kryzys Kościoła instytucjonalnego w naszym kraju sprowadzają do kilku zaledwie kwestii, gwałtownego braku powołań, spadku dochodów w parafiach i coraz mniejszej frekwencji wiernych w życiu poszczególnych parafii.
Zupełnie nie widzą kwestii upadku moralnego polskiego duchowieństwa: pedofilii, czynnego homoseksualizmu jako nadal skutecznej trampoliny w karierze kościelnej, pazerności finansowej kleru, wpływu duchowieństwa na przedstawicieli władzy i wszelkiej patologii z niego wynikającej, braku jakiejkolwiek wiarygodności księży w społeczeństwie czy anachronicznej dziś teologii jako nauki, ludowego katolicyzmu i duszpasterstwa, którego od lat niezmieniane formy obrażają rozum większości populacji w tym kraju. Nadal chcą za pomocy kultu świętych, nawet tych legendarnych, których nigdy przecież nie było, świętych relikwii, odpustów całkowitych i cząstkowych, groźby konfesjonału czy grozy kar piekielnych, prowadzić ludzi do Boga, oczywiście cały czas pamiętając o portfelach swoich owieczek. Bo tradycyjna polska owieczka ma nadal dawać się bezwarunkowo strzyc swojemu pasterzowi lub jak jest beczącym baranem, to i tak ma mu przynosić zysk i jako tradycyjny baran ma się nie wyróżniać żadnym intelektem. Bo od myślenia i kierowania ruchem całego stada są od zawsze wyłącznie pasterze i ich usłużne psy pasterskie.
Pedofilia, pazerność, krzywdy moralne czy wręcz chamski stosunek do wiernych nie jest tu żadnym problemem. Jeżeli cię już złapią za rękę, mów, że nie jest twoja i nigdy nie przyznawaj się do winy. Jak już jednak musisz się do niej przyznać, to odwlekaj wszystko w czasie i nigdy, pod żadnym pozorem, nie płać żadnych odszkodowań. Nie popełniaj takich błędów jakie popełniono i nadal się popełnia w innych krajach. W tej sposób zniechęci się wszystkich tych, którzy od lat siedzą cicho, a chętnie podnieśliby głowy, gdyby tylko mogli lub mieliby zachętę ze strony tych, którym wypłacono już jakieś zadośćuczynienie.
Bo pieniądze są tutaj kluczem i głównym celem działania naszego kleru. Kościół biedny nie jest bowiem atrakcyjny dla tych, którzy od lat żyją dostatnio, jeżdżą drogimi samochodami, regularnie podróżują za granicę i inwestują kasę w nieruchomości, biznesy czy w najbliższą rodzinę. Na ubogim osiołku jeździł już jeden taki i wiadomo jak skończył marnie. Na krzyżu!!! Aż strach go naśladować!
Braki kadrowe kleru? Tak, to już widać coraz bardziej i to w coraz bardziej dramatycznej formie. Zamykają się liczne seminaria duchowne, wyludniają polskie zakony i diecezje. Coraz więcej parafii w kraju obsługują "objazdowi proboszczowie", bo parafii jest więcej niż kościelnych kadr. Ale i na to znajdą się sposoby. W końcu tak jest już od lat w Ameryce czy w Zachodniej Europie. Zacznie się i do nas zapraszać seminarzystów z Afryki czy z Azji do naszych wspólnot, finansować im ich studia, a potem wyświęcać dla naszych diecezji czy zakonów. Już w wielu naszych seminariach zakonnych studiuje więcej cudzoziemców niż naszych rodaków. W statystykach tego nie widać, a ksiądz jest ksiądz, tylko kolor skóry jest inny. Ludzie się więc przyzwyczają.
Zwróciłem tylko nieśmiało uwagę na fakt, że koledzy nie uwzględnili zagrożenia jakie niesie sama biologia. Ludzie może się i przyzwyczają z czasem do tego, że czarna ręka podaje im komunię, ale jak we wsi pojawią się nagle czarne lub ciemnoskóre noworodki, to w niejednym domu zapanuje konsternacja, a wtedy trudno będzie o wyrozumiałość. Wtedy kolega z Podlasia, sam ojciec dwóch dorosłych już synów, powiedział mi, że to nie jest już mój problem i nie powinienem zaciemniać ogólnego obrazu. Więc nie zaciemniam więcej.
A co z wiernymi i coraz bardziej pustymi świątyniami? Trudno, tej tendencji się obecnie już nie powstrzyma, ale jak stwierdził jeden z księży z kielecczyzny, "zawsze pozostaną ci mniej wybredni, ci być może bezmyślni, nieświadomi i niezaangażowani w życie wspólnoty, ale dla których już sama przynależność do Kościoła jest niezwykle ważna, bo tak od zawsze robili ich jakże bogobojni rodzice i dziadkowie, choć być może robili to tylko ze strachu i także w sposób bezrefleksyjny". Podchwycił to inny kolega z Mazur i dodał: "że tacy są najlepsi, nie stwarzają nigdy problemów i są zawsze najlepszymi konsumentami usług religijnych". Czyli w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko obrzędowość i kasa. Jak na uroczystych procesjach i przy kościelnych kramach na wiejskich odpustach. Ale już nic nie powiedziałem głośno, aby nie zaciemniać obrazu. W końcu otaczali mnie prawdziwi "Bógmacherzy". Tak pomyślałem i z taką refleksją wracałem dziś do domu..."
6
0