Kredyciarze - finansowi samobójcy w pretensjach
Nie tak dawno trafiłem na forum osób, którzy mają problemy finansowe ze spłatą kredytów. Większość z historii tam opowiadanych łapie za serce, gdy ludzie dotknięci prawdziwym dramatem opisują swoje zmagania z bankami, sądami, a potem komornikami. Aż się człowiek rwie, żeby doradzić, jakoś pomóc, wskazać drogę...ale w pewnym momencie się zastanowiłem i zadałem sobie pytanie - skąd te ich długi???
Otóż większość z nich, łapczywa na dobra luksusowe, pełna żądzy posiadania, bez opamiętania się zadłuża. Pożyczają pieniądze na wakacje (sic!), na zakup większego telewizora, sprzęt AGD (vide ekspres ciśnieniowy za 4k) i dziesiątki innych towarów, na które ich zwyczajnie nie stać. Tak, nie stać ich ale chcą je mieć - bo znajomi mają, a my gorsi? Też kupimy!!! A co!!! A już nieważne, że kredyt na 30%, że raty nie mieszczą się w miesięcznym budżecie - stały tekst kredyciarzy...jakoś to będzie, jakoś damy radę.
Rady nie dają, przestają spłacać zadłużenia kredytowe i rośnie w nich nienawiść do banków. Ach jakież te banki wredne!! Dali kasę i jeszcze bezczelnie chcą ją odzyskać!! I procent sobie naliczyli! Lichwiarze!!! Tu z reguły padają epitety narodowościowe i polityczne. Frustracja narasta, zaczyna się nerwowa walka z bankiem, który zwyczajnie chce odzyskać swoje pieniądze - nie ICH, a swoje. W myśl przysłowia "pożycza się cudze, a oddaje swoje", trudno świeżo upieczonym plażowiczom z egipskich plaż, co szastali bankową kasą popisując się przed innymi, oddać bankowi już z własnej pensji.
Wielokrotnie sam zaciągałem kredyt konsumpcyjny na zakup najróżniejszych towarów - a to kupiłem do firmy parę laptopów, sprzęt biurowy, czy chociażby wypasione:) kino domowe - ale ściśle przestrzegałem dat zapłaty rat kredytu. NIGDY, co podkreślam, nigdy nikt z banku nie zadzwonił do mnie w sprawie szybszego zwrotu pieniędzy, dodatkowych opłat, zwiększenia oprocentowania, ukrytych kosztów, etc. - wystarczy spłacać kredytu w terminie i bank, jak tylko może się podlizuje i jest przymilny.
Wniosek może być tylko jeden - nie stać cię na coś? Nie będziesz tego miał, chyba że na to zarobisz albo zarabiasz tyle, że stać cię będzie na wzięcie kredytu i terminowe jego spłacanie.
Otóż większość z nich, łapczywa na dobra luksusowe, pełna żądzy posiadania, bez opamiętania się zadłuża. Pożyczają pieniądze na wakacje (sic!), na zakup większego telewizora, sprzęt AGD (vide ekspres ciśnieniowy za 4k) i dziesiątki innych towarów, na które ich zwyczajnie nie stać. Tak, nie stać ich ale chcą je mieć - bo znajomi mają, a my gorsi? Też kupimy!!! A co!!! A już nieważne, że kredyt na 30%, że raty nie mieszczą się w miesięcznym budżecie - stały tekst kredyciarzy...jakoś to będzie, jakoś damy radę.
Rady nie dają, przestają spłacać zadłużenia kredytowe i rośnie w nich nienawiść do banków. Ach jakież te banki wredne!! Dali kasę i jeszcze bezczelnie chcą ją odzyskać!! I procent sobie naliczyli! Lichwiarze!!! Tu z reguły padają epitety narodowościowe i polityczne. Frustracja narasta, zaczyna się nerwowa walka z bankiem, który zwyczajnie chce odzyskać swoje pieniądze - nie ICH, a swoje. W myśl przysłowia "pożycza się cudze, a oddaje swoje", trudno świeżo upieczonym plażowiczom z egipskich plaż, co szastali bankową kasą popisując się przed innymi, oddać bankowi już z własnej pensji.
Wielokrotnie sam zaciągałem kredyt konsumpcyjny na zakup najróżniejszych towarów - a to kupiłem do firmy parę laptopów, sprzęt biurowy, czy chociażby wypasione:) kino domowe - ale ściśle przestrzegałem dat zapłaty rat kredytu. NIGDY, co podkreślam, nigdy nikt z banku nie zadzwonił do mnie w sprawie szybszego zwrotu pieniędzy, dodatkowych opłat, zwiększenia oprocentowania, ukrytych kosztów, etc. - wystarczy spłacać kredytu w terminie i bank, jak tylko może się podlizuje i jest przymilny.
Wniosek może być tylko jeden - nie stać cię na coś? Nie będziesz tego miał, chyba że na to zarobisz albo zarabiasz tyle, że stać cię będzie na wzięcie kredytu i terminowe jego spłacanie.