"A to, że któryś z aktorów źle śpiewa... Matko, nie macie się czego czepiać!"
Bardzo rozbawiła mnie opinia powyżej :)
Myślę, że jest się czego czepiać. Minął niemal tydzień od spektaklu, największe emocje już opadły i można dość obiektywnie ocenić RENTa.
Tłumaczenie jest jednym z najsłabszych punktów tego przedsięwzięcia. Myślałam, że tłumaczył je niedoświadczony student albo stary wyga nieznający slangu. Pełno było pleonazmów (ćpać dragi), przestarzałych sformłuowań (auu na bal), idiotyzmów (Ona jest świrem, on ześwirował), dosłowności, która zabija podstawowe przesłania spektaklu(I don't own emotions I rent - płacę czynsz) no i tytułowe "skąd wziąć kasę na zapłać czynsz" - bardzo gramatyczne i sensowne :) Poza tym skoro jesteśmy w NY, to czemu kolędnicy śpiewają o karpiu wigilijnym? nowa amerykańska tradycja? Pełno takich bezsensowności.
Kolejny wielki minus dla baletu - ospały, zbędny zapychacz miejsca na scenie (z wyjątkiem panów hip hopowców, którzy dali swobodny popis pełen energii). Scenom grupowym po prostu brakowało powera, nie zwalały z siedzeń, a powinny (Rent, La Vie Boheme).
Najmniej udana kreacja aktorska - Mark. Łysiejący pan, szary i zapominany natychmiast po wyjściu z teatru.
Plusy - performance Maureen, który był najbardziej wykręcony z wszystkich trzech, które widziałam. Tyle szalonych pomysłów w jednym występie, ile sie tylko zmieściło (wiadra i sekcja dęta- super:) szkoda tylko, że pan wnosił mikrofon, który Joanne tyle czasu ustawiała na scenie (tu sie trochę czepiam).
Balcar - wymiótł muzycznie (One song glory). Za to ruch sceniczny zerowy, dykcja do poprawy :)
Podobała mi się Joanne - energetyczna, ułożona, choć nie do końca uwierzyłam w jej więź z Maureen.
Mimi - fajny taniec. "I'm 19, but I'm old for my age" ;)
I na koniec motyw śmierci - jak dla mnie zupełnie zbędny i sprzeczny z wiodącą ideą RENTa - Anioł i Mimi (czy też Angel-tłumacz nie był konsekwentny) przecież bez przerwy powtarzają, że liczy się to co dziś - No day but today i starają się nie pamiętać o tym, że kiedyś odejdą.
Podsumowując - warto było pójść i zobaczyć jak zrobili to chorzowianie. Być może moja opinia jest bardziej krytyczna z powodu emocjonalnego zaangażowania, a może właśnie dlatego dość łagodna.
Pozdrawiam fankę z Chorzowa, może po prostu u nas im tak wyszło :D
0
0