Ze skręconej nogi zrobiły się naderwane wiązadła.
Ponad miesiąc temu, felernie wpadłam w małą dziurę, kostka strasznie mi spuchła i natychmiast pojechałam do tego Szpitala zobaczyć co się stało (nigdy nie miałam złamanej, skręconej, zwichniętej jakkolwiek uszkodzonej nogi, więc potraktowałam to poważnie). Pani pielęgniarka która mnie przyjęła (godzina 23) dotknęła mnie ze 2 razy, wykluczyła zwichnięcie po moim pytaniu, powiedziała, że skręciłam nogę (tyle to ja na 70% też byłam pewna). Dostałam odrazu skierowanie na rtg. Pani z rtg bardzo profesjonalna i miła. Wróciłam z rtg i przyszedł Pan lekarz. Chyba go obudziliśmy, no ale w końcu taka praca - pogotowie! Lekarz ANI RAZU NOGI NIE DOTKNĄŁ raz zerknął i powiedział "leżeć, jak najmniej chodzić". Jak najmniej chodzić ja musiałam przecież do szkoły chodzić! Kostka okropnie mi puchła po każdym dniu, aż w końcu moj Tata zdenerwowany prywatnie ze mną pojechał na USG(mielismy tez skierowanie ale dopiero na 30.01).Okazało się ze mam naderwane wiązadła II stopnia... Odrazu wsadzili nogę w gips po 25dniach! Dzięki takiej olewczej interwencji, całe ferie w gipsie, szkoła zawalona i czeka mnie rehabilitacja... DRODZY LEKARZE SAMI WYBRALIŚCIE SOBIE TAKI ZAWÓD, DLACZEGO MAJĄ CIERPIEĆ