Liczą się pieniądze, a nie zdrowie zwierzaka....
Dwie młode Panie na które ostatnio trafiałam wykazały się kompletnym brakiem profesjonalizmu. Pierwsze oznaki choroby u kota zauważyłam w sierpniu. Zaczęły się serie kosztownych zastrzyków, które trwały i trwały a dawały bardzo chwilową poprawę. Wszystkie dolegliwości wracały, z biegiem czasu było coraz gorzej. A dokładnej diagnozy nadal brak. W końcu straciłam cierpliwość i wybrałam się do innego weterynarza. Okazało się, że kot ma w brzuchu guza wielkości małego jajka i prawdopodobnie ma raka, niewiele już dało się zrobić by go uratować. Jak przez tyle czasu te Panie tego nie wykryły ? Dla mnie to skandal. Kot musiał zostać uśpiony, bo potwornie się już męczył.
ODRADZAM !
ODRADZAM !