Już do naszej rodzinnej tradycji weszły wizyty u Ewy. Być w Łebie i do Ewy nie wstąpić? To niemożliwe.Tym razem z uwagi na kiepską aurę gościliśmy we wnętrzach restauracji. Naszego 4-letniego syna zafascynowała kolekcja dzwonków, że zjadł całą porcję naleśników (co normalnie nie jest możliwe). Pobyt udany. Wrócimy za rok. To magiczne miejsce poleciła znajomym na pierwszą rocznicę ślubu. Już dokonali rezerwacji!