W czerwcu 2008 roku trafiłam na porodówkę tego szpitala. Jako, że mam tyłozgięcie i po doświadczeniach z pierwszym porodem (XI.1999) wiedziałam, że to może trochę trwać. Cieszyłam się, że pani doktor na porodówce była młoda, bo myślałam, że ma inne świeże podejście do rodzących. Po 8 godzinach na porodówce w mojej obecności położna spytała się doktor czy podać coś na przyśpieszenie, czopki na rozluźnienie. Usłyszałam tylko, że mam rodzić siłami natury i została cofnięta na patologię, pomimo silnych i coraz częstszych bóli. Na patologii współpacjentki ubłagały jakąś położną i ta po cichu przyniosła mi dwa czopki rozkurczające. Po kolejnych 8 godzinach znowu trafiłam na porodówkę, po kolejnych 7 godzinach urodziłam córeczkę. był wtedy przy mnie młody pan doktor, któremu za okazane serce i ludzkie odruch będę wdzięczna do końca życia. Po 4 latach okazało się w bardzo drastyczny sposób, że moja córeczka jest chora na PADACZKĘ A EWIDENTNĄ JEJ PRZYCZYNĄ JEST ZBYT DŁUGI PORÓD. Moja córka ma już 5 lat, ale za każdym razem jak ma atak nie mogę wybaczyć sobie, że nie pamiętam twarzy tego PANI DOKTOR, bo z chęcią naplułabym jej teraz w twarz za to jej SIŁAMI NATURY.