Re: Mamusie sierpniowo-wrześniowe 2012 7*
Nas długo nie było, ale mamy powody, niestety..
Że dużo do opowiadania to przekleję wpis z majówek, wybaczcie
Więc my sobie postanowiliśmy pourlopować w Anglii u mojej siostry. Urlop skończył się w zasadzie na drugi dzień po przylocie, bo mała zaczęła wymiotować i bardzo gorączkować. Tam dostanie jakiegokolwiek leku dla dziecka poniżęj 6 roku zycia graniczy z cudem, a niżej 3 to już w ogóle... Do tego doszły jeszcze biegunki.. Nie mogłam zbić jej temperatury ani nurofenem ani paracetamolem. POjechaliśmy do szpitalaa tam lekarka mi mówi, że podejrzewa zapalenia dróg moczowych (przy wymiotach i biegunce!!) i że mogłaby pobrać mocz do badania, ale na wyniki muszę poczekać kilka dni aż prześlą pocztą (dyżur w szpitalu szpitalu!!) Zdecydowaliśmy się wrócić planowo do domu i leczyć ją w polsce W sumie objawy zaczęły się w piątek rano, w sobote przed południem byliśmy u lakarza a w sobotę po południu już miała 40 stopni gorączki i biegunka się nasiliła, a do tego w kupie byla krew... Masakra. stwierdziliśmy że drugi raz do lekarza to bez sensu, bo lot mieliśmy w niedzielę o 15stej. W aptece NIE MIELI żadnego probiotyku dla dzieci bo oni ich nie uznają! Na biegunki też nic nie mieli! dopiero w 3 czy 4 aptece dostałam jakiś syrop i jak mi potem powiedziało 3 lekarzy to syrop wycofany z polski kilka lat temu kaolin.... Dzięki bogu dostałam coś podobnego do orsalitu, to przez 3 dni udało mi sie w nią wcisnąć 2 saszetki Nawet sobie nie wyobrażacie co ja czułam... wymioty tez nadal oczywiście były..
Nie napisałam jeszcze, że od piątku rana mało nic nie jadła i baardzo mało piła
Pierwsze co zrobiliśmy po przylocie to pojechaliśy do szpitala tylko że ja głupia pojechałam do wojewódzkiego... jakoś że małą nigdy nie chorowała, to nie miałam pojęcia gdzie... teściowa mówiła wojewódzki mój mąż też to pojechaliśmy... A tam d.pa... lekarz powiedział że i tak nas odprawi i postawił ultimatum, że albo wciśniemy w nią 150 ml wody albo poda kroplówkę ale i tak idziemy do domu... Jedyne co, to po dłuuugich bataliach udało się wziąć próbkę moczu do badania żeby wykluczyć inf dróg moczowych i tyle.
Rano oczywiście do pediatry a ten nas od ręki skierował oczywiście do szpitala... Tym razem zakaźnego.. No i tam siedzieliśmy do dziś...
Do końca nadal nie wiadomo co to było bo rotawirus i adenowirus zostały wykluczone, ale przyczyny nie znaleziono. Tyle że wczoraj mała zaczęła duuużo pić sama i jeść, 2 ostatnie kupy były w miarę ok a że ja w ciąży to nos wypisali, żebyśmy nie złapały czegoś z oddziału. Do piątku czekamy jeszcze na posiew kału i w środę usg jamy brzusznej.
Oczywiście pierwsze co Emi zrobiła w domu to kupę biegunkową...
Trochę mi już sił braknie, bo to ciągłe podnoszenie ją na szpitalne łóżko a to na kolana a to na nocnik a to to a to tamto... No i niewyspanie, to wszystko bardzo mnie zmęczyło.
To już drugi raz kiedy moje urodziny (wczorajsze) spędzałam w szpitalu... Za pierwszym razem miałam kolke nerkową jak byłam w ciąży z Emilką no i teraz jooo..... takie oto mamy atrakcje będące usprawiedliwieniem na naszą nieobecność... A jeszcze mi d.pe trują ze streetcomu że kapsułek ariel nie raportuję..
ten wpis robiłam wczoraj, ajk wróciłyśmy, a dziś nadrabiam zaległości :) Zwłaszcza w spaniu :) Małą zajęła się opiekunka a ja poszłam do łóżka chwilę odpocząć i spałam od 10 do 14 :) Obudziły mnie tylko ok 12 kiedy to mała też się kłądła na swoją drzemkę - ale wcale nie taką małą bo jeszcze śpi a ja mam okazję nadrobić zaległości w czytaniu :) (z tygodnia więc nie mało)
Poprałam już ze 4 pralki i już czeka kolejna.. chciałam przeprać wszystkie rzeczy i pościele z którymi miałyśmy kontakt w ciągu ostatniego tygodnia albo i dłużej, żeby zminimalizować obecność wszystkich bakcyli.
Najgorzej że teraz muszę skombinowac coś na obiad, a nie chcę małej targać po sklepach, zostawić jej też nie mam za bardzo gdzie.. Już wczoraj mieliśmy jajka sadzone bo przeciąg w lodówce... Chyba zamówię pizze na obiad :) Dla małej mam jakąś rozmrożoną zupkę :)
0
0