Niestety obecne przepisy wydają się być pisane na kolanie. Absurd goni absurd. Choć idea słuszna moim zdaniem, to jej realizacja tragiczna.
Odnosząc się do pytania, myślę, że poza bałaganem myślenie mogło być następujące. Ciężko wytrzymać w maseczce 8 godzin w przedszkolu, a dwa kto upilnuje kilkanaście dzieciaków, by ich nie zdejmowały. Dodatkowo dzieci mając kontakt tylko w swojej grupie, a nie poza nią mogą zarazić tylko inne osoby z grupy, więc w razie choroby wiadomo na kogo mieć oko, komu wykonać testy itd. (przynajmniej teoretycznie).
Zaś na spacerze mamy sytuację, gdy czas przebywania jest zwykle krótki, powiedzmy godzinny spacer, więc łatwiej wytrzymać w maseczce. Do tego po pierwsze jeśli się rozchorujemy, to ciężko ustalić kogo mogliśmy zarazić (są pomysły na aplikacje smartfonowe ale póki co to nie jest powszechne i oby tak zostało :P), a dwa teoretycznie podczas każdego spaceruy mijamy kilkadziesiąt osób, więc niby teoretycznie możemy zarazić więcej osób (w praktyce pewnie krótki kontakt z wirusem nie da zarażenia).
Natomiast zgadzam się, że przepisy są nieprzemyślane. Zresztą inny przykład, jeszcze do niedawna karano za jazdę na rowerze, który to sposób wydawał się dużo mniej ryzykowny jako dojazd do pracy (o ile ktoś może tak dojeżdżać) niż jazda w autobusie wypełnionym do połowy (a często w praktyce mocniej), gdzie do najbliższej osoby masz powiedzmy metr i spędzasz z nią kilkanaście/kilkadziesiąt minut. Czy to nie absurd? Albo inna sytuacja, karano jak małżeństwo szło ulicą obok siebie, a przecież takie osoby w domu spędzają ze sobą wiele czasu. Inny przykład pozostawiono możliwość pracy w biurach, gdzie w przeciętnym biurowcu mamy często nawet ponad tysiąc osób i zamknięty obieg powietrza (ok. niektóre firmy same wysłały pracowników do domu, ale obowiązku prawnego nie miały), a karano osoby idące na spacer do lasu, gdzie raz masz świeże powietrze, a dwa odległości między ludźmi są dużo większe niż w przeciętnym biurowcu.
6
0