Mąż nie interesuje się mną ani ciążą
Hej, postaram się zwięźle opisać swój problem. Otóż mąż ogóle się mną nie interesuje. Jestem w 8 miesiącu ciąży i czuję się jakbym została sama. On dużo pracuje i wszystko jest podporządkowane pod jego pracę. Ja też pracuję, ale moja praca jest "mniej ważna", bo mniej zarabiam i pracuję zdalnie. W domu zawsze jest obiad, posprzątane, zakupy zrobione. Jak ostatnio poprosiłam o kupienie ziemniaków żebym nie musiała ich nosić to wyszło, że się czepiam, umycie kibelka żebym nie wdychała domestosa tak samo, jak wyniósł śmieci po pytaniu się mnie 4 razy czy trzeba, to powiedział że wyniósł 4 worki (wyniósł tak naprawdę 2). Ja gdyby nie ciąża to bym takie dwa worki wyniosła jednym palcem. Zgrzewki wody też nosiłam do tej pory. Jak mu powiedziałam, że jak tego nie będzie robił to ja będę, to powiedział że się na mnie obrazi. Ja już nie daję rady. Nawet jak zrobię zakupy i została część w samochodzie to muszę prosić żeby je przyniósł. Ja mu pomagam we wszystkim bo raczej dobrze się czuję (zaniosłam jego garnitur do pralni bo idziemy na wesele, zapisałam do urzędu żeby wymienił dowód, opłacam rachunki na poczcie) a nie otrzymuje nic. Jak ostatnio czułam się źle kilka dni, to przyszedł popatrzył zapytał co mi jest i powiedział, że też źle się czuje. Nie wiem już czy to była ironia. Jak było 30 stopni któregoś dnia i powiedziałam że musimy zrobić mi klimę w aucie bo smierdzi grzybem i nie mogę jej włączyć a było mi bardzo gorąco, to w sumie nic nie powiedział. Mówiłam że muszę zapisać się do przychodni żeby mieć położną na miejscu, skwitował że ok i dalej oglądał tv, myślę, że nie wie kiedy teraz idę do ginekologa, a jak powiedziałam że w badaniach wyszło, że prawdopodobnie mam bakterie w układzie moczowym to też nic nie powiedział. Ja kupuje rzeczy dla dziecka, czy dla siebie do szpitala na poród, a on nic, mówi że jest za wcześnie. Chciałabym go wyczekać - żebyśmy nic nie mieli po narodzinach, bo teraz oprócz tego co ja kupiłam nic większego nie kupowaliśmy ani nie oglądaliśmy typu wózek, łóżeczko. Ja się boję, że dziecko wyniosę ze szpitala na ręku a łóżeczka w domu po prostu nie będzie. Dopóki się o coś nie potknę to w domu będzie stało np. pudełko które jemu wypadło z szafy, brudne kubki których nie wstawia do zmywarki. Ja lubię porządek mówię mu żeby wstawił kubki, podniósł pudełko - to wręcz wybuchł że on ma dość, że się czepiam, że jestem nie do zniesienia. Postanowiłam więc, że przestanę robić cokolwiek oprócz swojej pracy i gotowania i jak przyjdzie to powiem mu że też pracowałam i najwyżej będzie u nas brudno. Przykre jest to wszystko, czuję się jakbym była sama ze sobą. Chyba dobrze doradzała mi babcia, że powinnam więcej narzekać, dbać o siebie, a nie jak czołg wszystko robić, ale nie umiem tak. Ja kupuje wszystko co on lubi - mięso gotowane bo lubi, cukierki ulubione, serek na śniadanie bo lubi, a on mi nigdy nic nie przyniósł np. żebym miała witaminy w ciąży, żebym zjadła. Jak robiłam obiad oststnio to skwitował, że nie będzie jadł bo nie jest głodny, ale powiedziałam mu, ze może pasowałoby żebym ja zjadła bo jestem głodna, to powiedział że go atakuje. Nie rozumiem go, po tych sprzeczkach mało się teraz odzywam, to mnie pyta o co mi chodzi, ja się wolę nie odzywać żeby nie otrzymywać ciszy w zamian za moje stwierdzenia, bo to nie rozmowy tylko moje zdania twierdzące i cisza po drugiej stronie. Szczerze nie wiem co mam robić.