Mega słabo. ...
Ceny z księżyca, porcje mikroskopijne. Filet z ryby zalany przesolonym sosem miał mnóstwo ości, których nie można było wyjąć bo kelner do dania rybnego podał nóż i widelec. Długo pieczona wołowina? Chyba na jednej stronie. Bo z drugiej była surowa. Ledwo się dała pokroić. Generalnie ciężko w wołowinie (sześcianik 3cm x3cm x3cm) o tłuszcz, a tu proszę - 1cm w całym przekroju. Warzywa okazały się surowe bo jak kelner przyznał były tylko sparzone wodą. No ale twardy kalafior i marchewka??? Mieliśmy nadzieję że deser osłodzi ten niesmak po daniach.... brownie wielkości kostki do gry.... z wiśniami i kwaśną śmietaną! Dwie (2) wiśnie z czego jedna z pestką i do tego trzy (3) białe kleksiki wielkości paznokcia. Zakładam że to była śmietana, ale głowy nie dam sobie uciąć, bo było tego tak mało że nie dało się poczuć smaku....
Która restauracja nie ma już teraz czekadełka ? Bo patrzenie sobie w oczy przez 30 minut w oczekiwaniu (jak się później okazało na "dania" marnej jakości) owszem - romantyczne, ale do granic, bo po jakimś czasie głodni zjadaliśmy się wzajemnie w myślach. Po wizycie w "restauracji" z resztą też. W domu zrobiliśmy sobie kanapki.
mega porażka.
Która restauracja nie ma już teraz czekadełka ? Bo patrzenie sobie w oczy przez 30 minut w oczekiwaniu (jak się później okazało na "dania" marnej jakości) owszem - romantyczne, ale do granic, bo po jakimś czasie głodni zjadaliśmy się wzajemnie w myślach. Po wizycie w "restauracji" z resztą też. W domu zrobiliśmy sobie kanapki.
mega porażka.