Rozczarowałem się bardzo
~Fan (do wczoraj)
(1 dzień temu)
Myślałem sobie: Marek Biliński - mistrz polskiej elektroniki, nasz Jean Michel Jarre, autor i wykonawca tak wspaniałych utworów, jak Fontanna radości, Taniec w zaczarowanym gaju, Ucieczka z tropiku, Dom w dolinie mgieł, Porachunki z bliźniakami itd. itp. - będzie super. A co zobaczyłem i usłyszałem - najwięcej było Minimal Sound, czyli klawisze brzmiące na ogół, jak zwykły fortepian, niezgrabne przejścia z jednego utworu na drugi, biedne wersje dobrze znanych mi przebojów. Marek próbował to nadrabiać wirtuozerią, nieudolnymi przebłyskami elektroniczności, ale chwilami tak wiało nudą, że chciało mi się spać. Na takich koncertach mogłyby chociaż być efekty wizualne, a tu nic. Bilety wcale nie tak tanie, tylko jeden bis i to w postaci utworu, co już wcześniej był, niecałe półtorej godziny - oczekiwałem więcej. Całe szczęście nie skusiłem się przed koncertem na CD, winyle, czy inne gadżety - jeszcze bardziej bym żałował. Na spotkanie z MB po koncercie nie zostałem, nie było po co
5
0