Moj opinia.
Wybrałam się z chłopakiem do Vivy. Do 23 wstęp miał być za darmo, lecz pan na bramce zaśpiewał mi 10zł, a mojemu chłopakowi 20zł. Dowodów nie sprawdzali! Paranoja! Weszliśmy, wystrój ciekawy, duży bar. Udaliśmy się na piętro, usiedliśmy na sofie na dworze. Miałam przy sobie torebkę i kurtkę. Zastanawiałam się, gdzie tu jest szatnia. Przecież nie będę z tymi rzeczami całą noc chodzić po klubie- pomyślałam. Podeszłam do ochroniarza i zapytałam o szatnię. Koleś chyba nie bardzo wiedział, czy jest w ogóle ta szatnia. Kazał mi zejść na dół i zapytać kelnerkę. Zeszłam, zapytałam o to samo kelnerkę. Powiedziała tak: "Szatni, jako takiej, tutaj nie ma". Zdziwiłam się nieco. Ogromny i znany klub i brak szatni? Coś tu jest nie w porządku. Nieco podirytowana, postanowiłam szukać informacji dalej. Tym razem udałam się do bramkarzy. Stało dwóch typków. Odezwałam się do starszego: "Jak to możliwe, że nie ma tutaj szatni? Mam przy sobie torebkę i kurtkę i chciałabym to gdzieś zostawić". Owy pan odpowiedział: "Szatnia jest w remoncie". Drugi bramkarz z kolei odparł, że w sezonie letnim szatni nie ma. Zażyczyłam zwrotu pieniędzy za wstęp. Na szczęście panowie nam oddali. I poszliśmy do