Moje kulinarne odkrycie
Myślałam, że mieszkam na kulinarnym zatyłkowiu ;-D (granica Dolnego Wrzeszcza i Zaspy). Tymczasem w zasięgu 10-minutowego spaceru znalazłam (czemu tak późno?) bistro z prawdziwą włoską kuchnią! Nie taką z półproduktów. Nie, taką domową! Pyszne, świeżutkie, pachnące i sycące jedzenie w cenie na każdą kieszeń (mój bufet w pracy karmi drożej, a wcale nie lepiej). "Małymi" porcjami najadłyśmy się z koleżanką się do syta, choć było tak pysznie, że żałowałyśmy, iż już więcej zjeść się nie da. Wszystko przyrządzane na bieżąco, na oczach klienta (no dobra, na gazie albo blacie, nie na oczach! ;-D), a nie odgrzewane gdzieś na zapleczu. Składniki krajane też na bieżąco. W dodatku przemiły pan kucharz/właściciel, z którym można pogadać i o kuchni włoskiej, i o Włoszech, i o motoryzacji... To świetne miejsce, by i tanio, i dobrze zjeść, i pogadać przy szklaneczce włoskiego wina.