Nie jestem normalny.
W ten deszcz przez parę godzin szaleństwo z piłą spalinową i brzozami. I gliną pod butami.
Potem to co położyłem zawiozłem. Na końcu padłem ze zmęczenia i coś mam naciągnięte ze ścięgien.
Kurdę dlaczego jak ja se coś ubzduram (czyt. zaplanuję) to muszę to sfinalizować pomimo obiektywnych, zdroworozsądkowych przesłanek by odpuścić... Wkurza mnie to we mnie.
Właśnie znalazłem ze słuchu kawałek, który ostatnim razem sluchalem z kasety magnetofonowej w Flensburgu w 1997r.
M trzymała się wtedy z skinami niemieckimi.
Później poznałem ich i ja i też z nimi trzymałem.
https://youtu.be/N5QJfRqyMuI