W zeszłym tygodniu byłem w szpitalu na zaspie z silnymi bólami głowy. Miałem skierowanie na izbę przyjęć. Poszedłem do punktu gdzie musiałem się zarejestrować. I od tego czasu zaczął się koszmar! Pani która miała dyżur na SOR w ogóle się mną nie zajęła.Najpierw umyła sobie kubek, zalała herbatkę, potem posprawdzała coś w papierach, potem do kogoś dzwoniła i łaskawie po jakimś czasie podeszła do mnie. Dałem jej skierowanie, do izby przyjęć i powiedziałem jej że mam straszne bóle głowy. Nakrzyczała na mnie że nie wiem do jakiego lekarza chcę się dostać! Odpowiedziałem jej że do kogo kogokolwiek, by mi pomógł. Ta zaczęła na mnie dalej krzyczeć! Grzecznie powiedziałem jej że nie wiem do kogo mam się udać z moją dolegliwością i dlatego mówię że do kogokolwiek.W końcu ona jest po to by pomóc pacjentom a nie się wydzierać na nich.Łaskawie dala kartę i kazała się skierować do danego pokoju.Siedziałem tam 10 godzin!!!! 3 godziny czekałem na zdjęcie welfronu i wypis!!!!!Nie miałem jak wrócić do domu bo było już przed 1 w nocy! Lekarka była tak ślamazarna, że szkoda pisać.Nie dość, że ślamazarna to zamiast zająć się pacjentami to ona urządzała sobie pogaduszki.NIGDY WIĘCEJ DO TEGO SZPITALA!!!

Słuchaj no Zdzisław...Nie welfron tylko wenflon :D
I oby było więcej ludzi omijających ten szpital, to będą mniejsze kolejki :)