Smętną, cierpiętniczą. Według polskiej kinematografii im więcej bólu i znoju, tym lepiej. Film miał potencjał. Świetna gra aktorska głównych bohaterów, ciekawa ścieżka dźwiękowa...scenariusz, gdzie tak wzruszająco pokazano uczucie. Ale co z tego, jak człowiek wychodzi z kina zdołowany.
No właśnie, dawniej kino działało odświeżająco, a teraz działa dołująco. A jakież kiedyś były filmy, a teraz same bzdety, na które szkoda czasu i pieniędzy. No i jeszcze ten kukurydziany smród.
Ulica Długa w Gdańsku bez kina, to już nie jest ta sama ulica, co niegdyś. Teraz kina to bary ze śmierdzącą kukurydzą i beznadziejnym, zwłaszcza polskim, repertuarem. Wajda, Kieślowski, Polański itd, gdzie są teraz tacy Artyści?