Witam,
nie polecam firmy!!!
W lipcu upadł mi telefon i pękła szybka. Miałam wykupione ubezpieczenie w Hestii, więc zgłosiłam usterkę. Przyjechał kurier za którego musiałam zapłacić z własnej kieszeni. Zabrali telefon i tak od połowy lipca do początku sierpnia był u nich. Gdy telefon został "naprawiony" i odesłany do mnie znów kurier i znów ja muszę płacić. Okazało się, że telefon jest źle naprawiony - szybka odstaje. Telefon do Hestii, kolejna seria dziwnych pytań, znów kurier, na szczęście już nie na mój koszt i kolejne 2 tygodnie bez telefonu. Po 2 tygodniach nikt się nie odzywa, to zadzwoniłam do Hestii z pytaniem o telefon, Pani informuje mnie, że nie otrzymali żadnych informacji z serwisu i jeśli tylko czegoś się dowiedzą to dostanę maila z informacją...to był poniedziałek. Kolejny telefon wykonałam w czwartek i tu nagle zaskoczenie, telefon został wczoraj do mnie wysłany, więc dziś go dostarczą. Och! Dziękuję za poinformowanie mnie...Dostałam telefon, który miał być już sprawny...i zaskoczenie, on dalej źle działa... powiem więcej jest gorzej niż było...ekran dalej odstaje..niby mniej, ale dalej robota źle wykonana, poza tym ekran nie zawsze się podświetla, czyli czujnik światła źle działa...telefon zaczął wariować...Akurat wyjeżdżałam, więc nie zgłosiłam tego. Zaraz po powrocie z wycieczki zadzwoniłam do Hestii zgłosiłam szkodę, w między czasie poszłam jeszcze do serwisu i Pan powiedział mi, że szybka jest po prostu źle wymieniona...tak to jest jak nie zajmują się tym specjaliści...Przyjechał kurier, zabrał telefon. Minął tydzień. Postanowiłam zadzwonić, być może już coś wiadomo. Uwaga, niespodzianka! To z mojej winy ekran odstaje bo telefon ponownie upadł, a poznali to po ryskach na ramce, którą wymienili. Prawda jest taka, że jest to moja ramka nie wymieniona, bo ma wgniecenie, ale wiadomo szukają czegoś, żeby tylko nie naprawiać. Po rozmowie z Panią z Hestii postanowiłam zadzwonić do serwisu i tutaj bardzo "uprzejmy" Pan informuje mnie nie wiedząc jaki to telefon, że na ramce są rysy...po czym ja mu tłumacze, że to moja ramka i mam na to dowód w postaci zdjęć, jeszcze sprzed pierwszej reklamacji, Pan mnie informuje, że oni też takowe posiadają i uwaga nagle pyta mnie o numer szkody...czyli co? Nagle sobie uświadomił, że nie wie o czym mówię, mimo, że dosłownie minutę wcześniej opisywał mój telefon i to co jest niby moją winą...teraz muszę poczekać do jutra i ponownie się z nimi skontaktować...Jedno jest pewne nigdy więcej, żadnych ubezpieczeń! Jeśli dalej mi będą wmawiać, że to moja wina to jedynym wyjściem będzie spotkanie w sądzie!