Nasz najpiękniejszy dzień:) 24.07.2010
Jakoś długo nie mogłam się zebrać w sobie żeby Wam opisać nasz najpiękniejszy dzień, bo żadne słowa tego nie oddadzą:) No ale spróbuję...
Podobno tego dnia strasznie padało ale ja zauważyłam tylko lekką mżawkę. Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa i radosna i dzięki temu nie widziałam ani deszczu ani korków ani niczego co mogłoby być niedoskonałe. Istny szał;)
Fryzurę robiłam w Agio w Rumi, bardzo polecam panią Karolinę. Gdy weszłam do salonu dowiedziałam się że loczki z mojej próbnej fryzury w taką pogodę się nie utrzymają i trzeba było robić coś zupełnie innego, co pani Karolinie wyszło świetnie i bardzo się cieszę że jednak ślub brałam w bardziej naturalnej dla mnie fryzurze;)
Makijaż zawdzięczam mojej kochanej siostrze - dobrze mieć w domu zawodową kosmetyczkę - wiem wiem, jestem szczęściarą - dzięki Anno Mario;)!
Mówi się że w dniu ślubu do panny młodej "bez kija nie podchodź", ale u nas było akurat odwrotnie - to wszyscy domownicy się denerwowali a ja tylko chodziłam po domu i cieszyłam się że to WRESZCIE JUŻ TA CHWILA!!:)
Wskoczyłam w wyśnioną suknię szytą według moich marzeń przez panią z salonu BJ w Wejherowie - była dokładnie taka jak chciałam, mimo ostrego tańczenia wytrzymała do samego końca wesela praktycznie beż żadnych oznak użytkowania! Mogę więc polecić salon BJ:)
Mimo okropnych korków na czas dotarł kamerzysta i fotograf (kontakt mogę wysłać na maila - efekt pracy fotografa już widziałam i jest świetny!), tuż przed godziną 0 dotarł zespół i mój Książę z Bajki:) Po błogosławieństwie i uroczystym wyprowadzeniu z domu ruszyliśmy pędem do kościoła, a tam... pustki!! goście utknęli w korkach:D tego dnia nawet mnie to nie wkurzyło, zresztą lada moment wszyscy się pojawili. Kościół zastaliśmy przepięknie ubrany, co zawdzięczamy pani Dance Boli z Luzina, która poradziła sobie mimo wszechobecnych rusztowań, gołych pustaków i tym podobnych, ponieważ kościół jest w budowie. Będzie co pokazywać dzieciom po latach;)
Goście chwalili kazanie wygłoszone przez proboszcza i śpiew naszej znajomej organistki, od którego niektórym ze wzruszenia ciarki przechodziły po plecach:) Dziękujemy!
Po wyjściu z kościoła czekała na nas niespodzianka: zostaliśmy obsypani płatkami kwiatów przez trzy kochane dziewczynki:) Druga niespodzianka była od teścia - dwa białe gołębie, które po wypuszczeniu przez nas poleciały razem, wróżąc szczęście:)
Do Czardasza mimo olbrzymiego korka jechaliśmy godzinę, część ludzi stojących w korku przepuszczała nas widząc że jedzie para młoda:)
Na pięknej nowej sali w Czardaszu zostaliśmy powitani chlebem i solą i zaczęło się weselicho!
Grał nam Zespół Revers, polecany nam przez kilka osób. Szukając zespołu wysłuchaliśmy demo na ich stronie i stwierdziliśmy: "no... ok, może być, skoro tyle osób poleca ten zespół...", ale gdy zaczęli grać zaniemówiliśmy - demo nie umywa się do ich występu na żywo! będę ich polecać komu się da! Tylko proszę, chłopcy - zmieńcie demo!!:)
Jedzonko w Czardaszu było co chwilę chwalone przez gości - niestety sami mieliśmy tak skurczone żołądki że prawie nic nie wcisnęliśmy. Zachwyt gości byliśmy w stanie potwierdzić dopiero na poprawinach:) Jedzonko pyyyszne i dużo, po weselu obdzieliliśmy rodziny z obojga stron i przez ponad tydzień nie musieliśmy gotować obiadów;)
Podziękowania należą się też przede wszystkim gościom, którzy tworzyli atmosferę tego niesamowitego dnia:)
Aaach... żeby tak przeżyć to jeszcze raz...:)
Pewnie zapomniałam komuś podziękować i kogoś polecić - wybaczcie - to z oszołomienia tym szczęściem małżeńskim;)
Mam nadzieję że może moja relacja w czymś komuś pomogła, a jeśli nie, to niech chociaż to nasze szczęście pójdzie w eter;)
Podobno tego dnia strasznie padało ale ja zauważyłam tylko lekką mżawkę. Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa i radosna i dzięki temu nie widziałam ani deszczu ani korków ani niczego co mogłoby być niedoskonałe. Istny szał;)
Fryzurę robiłam w Agio w Rumi, bardzo polecam panią Karolinę. Gdy weszłam do salonu dowiedziałam się że loczki z mojej próbnej fryzury w taką pogodę się nie utrzymają i trzeba było robić coś zupełnie innego, co pani Karolinie wyszło świetnie i bardzo się cieszę że jednak ślub brałam w bardziej naturalnej dla mnie fryzurze;)
Makijaż zawdzięczam mojej kochanej siostrze - dobrze mieć w domu zawodową kosmetyczkę - wiem wiem, jestem szczęściarą - dzięki Anno Mario;)!
Mówi się że w dniu ślubu do panny młodej "bez kija nie podchodź", ale u nas było akurat odwrotnie - to wszyscy domownicy się denerwowali a ja tylko chodziłam po domu i cieszyłam się że to WRESZCIE JUŻ TA CHWILA!!:)
Wskoczyłam w wyśnioną suknię szytą według moich marzeń przez panią z salonu BJ w Wejherowie - była dokładnie taka jak chciałam, mimo ostrego tańczenia wytrzymała do samego końca wesela praktycznie beż żadnych oznak użytkowania! Mogę więc polecić salon BJ:)
Mimo okropnych korków na czas dotarł kamerzysta i fotograf (kontakt mogę wysłać na maila - efekt pracy fotografa już widziałam i jest świetny!), tuż przed godziną 0 dotarł zespół i mój Książę z Bajki:) Po błogosławieństwie i uroczystym wyprowadzeniu z domu ruszyliśmy pędem do kościoła, a tam... pustki!! goście utknęli w korkach:D tego dnia nawet mnie to nie wkurzyło, zresztą lada moment wszyscy się pojawili. Kościół zastaliśmy przepięknie ubrany, co zawdzięczamy pani Dance Boli z Luzina, która poradziła sobie mimo wszechobecnych rusztowań, gołych pustaków i tym podobnych, ponieważ kościół jest w budowie. Będzie co pokazywać dzieciom po latach;)
Goście chwalili kazanie wygłoszone przez proboszcza i śpiew naszej znajomej organistki, od którego niektórym ze wzruszenia ciarki przechodziły po plecach:) Dziękujemy!
Po wyjściu z kościoła czekała na nas niespodzianka: zostaliśmy obsypani płatkami kwiatów przez trzy kochane dziewczynki:) Druga niespodzianka była od teścia - dwa białe gołębie, które po wypuszczeniu przez nas poleciały razem, wróżąc szczęście:)
Do Czardasza mimo olbrzymiego korka jechaliśmy godzinę, część ludzi stojących w korku przepuszczała nas widząc że jedzie para młoda:)
Na pięknej nowej sali w Czardaszu zostaliśmy powitani chlebem i solą i zaczęło się weselicho!
Grał nam Zespół Revers, polecany nam przez kilka osób. Szukając zespołu wysłuchaliśmy demo na ich stronie i stwierdziliśmy: "no... ok, może być, skoro tyle osób poleca ten zespół...", ale gdy zaczęli grać zaniemówiliśmy - demo nie umywa się do ich występu na żywo! będę ich polecać komu się da! Tylko proszę, chłopcy - zmieńcie demo!!:)
Jedzonko w Czardaszu było co chwilę chwalone przez gości - niestety sami mieliśmy tak skurczone żołądki że prawie nic nie wcisnęliśmy. Zachwyt gości byliśmy w stanie potwierdzić dopiero na poprawinach:) Jedzonko pyyyszne i dużo, po weselu obdzieliliśmy rodziny z obojga stron i przez ponad tydzień nie musieliśmy gotować obiadów;)
Podziękowania należą się też przede wszystkim gościom, którzy tworzyli atmosferę tego niesamowitego dnia:)
Aaach... żeby tak przeżyć to jeszcze raz...:)
Pewnie zapomniałam komuś podziękować i kogoś polecić - wybaczcie - to z oszołomienia tym szczęściem małżeńskim;)
Mam nadzieję że może moja relacja w czymś komuś pomogła, a jeśli nie, to niech chociaż to nasze szczęście pójdzie w eter;)