Nasz szczeniak żyje i ma się dobrze...
...choć przeżyliśmy chwile grozy i rozpaczy. Zadzwoniłam w niedzielę wieczorem i weterynarz był gotów przyjąć mnie tego samego wieczora. Poczekaliśmy do rana, stan psiaka się pogorszył tak, że przelewał się przez ręce. Dostał jednak zastrzyki i glukozę i w ciągu kilku godzin nam zmartwychwstał. Teraz z dnia na dzień jest coraz weselszym psiakiem. Dziękujemy!