Neurologia - coś nieludzkiego.
Dziadek, najcięższe stadium wylewu, szczęście w nieszczęściu - sprawny fizycznie, niestety ucierpiał mózg - utraty świadomości, ogromne trudności z kojarzeniem bliskich i zdarzeń oraz nadmierna aktywność ruchowa. Z tej okazji był przywiązywany pasami na długie godziny,gdy nas nie było,tak że kończyny były spuchnięte. Do pacjenta podchodziły na zasadzie "zrobić jak najszybciej", bez żadnej empatii i cierpliwości, szarpiąc i ciągnąc. Może i dziadek miał zaburzenia umysłowe,ale WIDAĆ BYŁO,ŻE SIĘ ICH BOI. Wiedział,że niebieski fartuch nie znaczy nic dobrego. Kobiety tam pracujące zasługują ponadto na miano ninja - tak szybko znikających i nieuchwytnych osób nigdy nie widziałam. Gdy one karmiły dziadka często potem można było znaleźć brudne chusteczki leżące razem z nim w pościeli. Ciężko było się doprosić o pomoc przy zmianie pozycji pacjenta- jedna osoba nie była w stanie sama dokonać.
Nie piszę tej opinii tylko ze względu na mojego dziadka, ale też na innych pacjentów,którzy byli traktowani jako gorsi, ponieważ nie byłi w stanie sami się sobą zająć.
NIE WSZYSTKIE PANIE TAKIE BYŁY, ale niestety większość. Czy ktoś zmusił je do tego zawodu,kazał pracować akurat tutaj? NIE POLECAM.
Nie piszę tej opinii tylko ze względu na mojego dziadka, ale też na innych pacjentów,którzy byli traktowani jako gorsi, ponieważ nie byłi w stanie sami się sobą zająć.
NIE WSZYSTKIE PANIE TAKIE BYŁY, ale niestety większość. Czy ktoś zmusił je do tego zawodu,kazał pracować akurat tutaj? NIE POLECAM.