Re: Odpowiedź obiektu
Dodam kilka informacji dla ewentualnych klientów. Dodatkowe osoby były dziećmi - to nie pracownicy, tylko nieletni (w tym 17-letni syn właściciela i jego młodszy kolega). Chłopcy dobrze pracują, tylko nie wiem, czy to jest w ogóle legalne. Przyjechali ładnie ubrani, bez stroju roboczego. Myślę, że nie mają nawet umowy o dzieło. Co do nieponiszczenia, to faktycznie zniszczenia były drobne, które mogę sama naprawić. Tutaj nie chodziło o jakieś wyłudzenie odszkodowania, bo to nie w moim stylu. Tylko wspomniałam o progu, o którym mąż mi powiedział. Już sami naprawiliśmy i jest jak nowy. Ciekawie jednak było z rowerami, o mały włos nie zostały zniszczone, ale znów od razu był krzyk, że nie pracownicy je postawili. Ja wiem, że postawił je Pan Radoslaw, ale miałam uwierzyć, że same zjechały i ustawiły się pod automatyczną bramą garażową, która już się oparła o ramy, naciskając na nie. Firma ponadto zaproponowała mi przeprowadzkę wózkiem z Biedronki, który miałabym wywieźć ze sklepu a następnie przewozić nim np. pralkę. To jednak są inne gabaryty a w dodatku wózki z Biedronki chyba są plastikowe? Nie mam takiego tupetu, żeby wziąć cudzą własność. Pomógł mi ledwie zaznajomiony człowiek, który użyczył przyczepki samochodowej, bo firma nie wzięła wózka. Może to jedna z nielicznych przeprowadzek, która nie wyszła firmie Hekus, ale ja widziałam działanie chaotyczne i mam prawo do tej opinii. Przez telefon było wszystko dobrze - folie, wózek, a potem było zdziwienie i robienie ze mnie winnej sytuacji. Jednak to nie ja muszę być doświadczona. Doświadczenie i profesjonalizm powinien być po stronie firmy z długim stażem, jaką wybrałam. Nie wybrałam tylko ze względu na cenę. Pan Henryk ma głos podobny do mojego kuzyna, do tego był sympatyczny i miał wolny termin, co wszystko razem było dla mnie na plus. Inne firmy były dostępne dopiero po 8 kwietnia. Natomiast podczas przeprowadzki odczułam nieprzyjemną opryskliwość, do której nie jestem przyzwyczajona i jakiej także nie stosuję wobec innych ludzi. Proszę to sobie przemyśleć. Być może są to bardzo cenne wskazówki do dalszej pracy.
A co do męża, to sama kazałam znieść źle zapakowany karton, bo uznałam, że nie może wymagać od nikogo, żeby nosił aż tak ciężkie rzeczy. Były takie dwa, drugi został na miejscu i został przepakowany i zabrany w innym terminie. Zatem nie musieli Panowie zabrać żadnego z tych przeladowanych. Moje były spakowane "z głową"; większość zawierała zabawki dziecka i ubrania. Nie były szczególnie ciężkie. Na pewno spełniały wymogi BHP, co sama sprawdziłam, stawiając je na wadze. Choć dla mężczyzn jest to 30 kg, żaden nie ważył ponad 20 kg. Większość zaś około 15 kg. Książki były w małych kartonach.
Życzę Panom wielu udanych zleceń. Szkoda, że nie mogę być zadowolona jak inni.
3
7