Kiedyś zjawisko nazywało się "odrażającym, niewychowanym, tępym gnojem z nieudolnymi rodzicami" a teraz mamy respektować "dziecko walczące o pozycję i wspierających rodziców".
Nic dziwnego że coraz więcej niedorobionych jednostek, takich na granicy upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej, zanieczyszcza później społeczeństwo.
Wprawę już ma, ciekawe jak się będzie tej jednostce "walczyło o pozycję" wśród współosadzonych lub zbieraczy złomu na wysypisku.
Taka dygresja: dzieci urodzone w warstwach społecznych ambitnych - gdzie wypada żeby dziecko zdobyło w przyszłości przyzwoite wykształcenie, odpowiedni poziom kultury, status społeczny, przekazywało wzorce - uczone są panowania nad sobą (jako oznaki poziomu inteligencji oraz żeby pokazać, że ktoś dba o ich wychowanie).
To tylko motłochowi, i pseudopsychologowie schlebiający lenistwu w wychowywaniu, wmawiają, że dziecko może być puszczane na żywioł a jak się rozkręci, zawsze można psychotropy zafundować.
Oczywiście jest alternatywa, ale... wolę obserwować z rozbawieniem.
Na razie te "walczy o pozycję" cieszy mnie, podobnie jak innych, swego czasu, pojęcie np inteligentnego "inaczej".
1
4