Zamówienie - bez zastrzeżeń. Pomiar - bez zastrzeżeń. Montaż - wrażenia, jak w filmach Barei. W punktach:
1. Mierna kultura ekipy monterskiej. Do klienta (po 30tce) zwracają się per "Ty", nie uznają za stosowne odpowiedzieć na "dzień dobry" itp.
2. Na pytanie, do czego służy element ościeżnicy (później doczytałem, że to element sztywnego zamka, który w moim skrzydle drzwiowym nie występuje) uzyskałem odpowiedź "zadzwoń do Gerdy to ci powiedzą".
3. Nie wiem, czy ościeżnice Gerda nie mają folii ochronnej, czy montażyści zdjęli ją przed montażem - w każdym razie zabezpieczyli je szeroką na ok. 3 cm (o wiele za wąską) taśmą malarską. Zaprawa podczas wcierania weszła w strukturę (a'la drewno) ościeżnicy. Nie da się jej doczyścić.
4. Wizjer o kącie widzenia 180 st. był gratis - teraz wiem, dlaczego gratis... Otwór wywiercony na wizjer jest wybitnie odbiegający od kąta prostego względem powierzchni. Kąt widzenia jest daleko mniejszy od 180 st., za nic nie widać ludzi nadchodzących z korytarza.
5. Na pytanie, czy sam zamontuję próg, na szczęście odpowiedziałem "tak". Po usunięciu gruzu okazało się, że w miejscu montażu były kilkucentymetrowej głębokości ubytki po wykuciu starego progu.